Marka Atelier Cologne wyznacza trendy, jeśli chodzi o cytrusowe i rześkie perfumy. W przypadku Cedrat Enivrant jest podobnie.
Zapach ten inspirowany jest koktajlem French 75. Od razu uprzedzam, że nigdy go nie piłem. Warto jednak wiedzieć, że tworzy się go z ginu, cytryny, szampana i cukru trzcinowego. I to właśnie te składniki były drogowskazami dla twórców tytułowych perfum.
Cedrat Enivrant rozpoczyna się mocno wytrawną, niesamowicie kwaśną nutą cytronu. Olejek ten jest zgoła odmienny od innych olejków cytrusowych - bardziej zielony, kwaskowy i mało słodki. Cała kompozycja jest jednak muśnięta słodyczą pochodzącą od innych cytrusów, zapewne limonki.
Mikstura musuje na ciele, iskrzy, nie daje się złapać. Przez większość czasu kojarzy się z cierpkim smakiem surowej skórki, którą czasami niechcący trafimy na ząb. Zapach jest przy tym surowy, dość zimny. Nie mogę się też opędzić od wrażenia dużego ładunku męskości. Kobieta ubrana w Cedrat Enivrant byłaby chyba jakaś niepełna. Kanciaste nuty z pewnością lepiej przystają mężczyznom, choć formalnie jest to uniseks.
Dalsza część tych perfum, z wyraźnymi akcentami wytrawnego jałowca i miętą, nie pozostawia złudzeń, że męski pierwiastek dominuje. Zaznaczam też, że nawet w obszarze serca i bazy Cedrat Enivrant pozostaje wonią przede wszystkim cytronową. Perfumiarzom w świetny sposób udało się przytrzymać tę lekką nutą na skórze i nie dopuścić do jej lotu w kosmos. Zdolności ambitnego chłodzenie perfumy Atelier Cologne mają więc duże. Bardzo duże.
Nuty: cytron, bergamotka, limona, mięta, jałowiec, bazylia, bób tonka, elemi, wetiwer
Rok premiery: 2014
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: zapach dostępny w pojemności 30 i 200 mL
Trwałość: niezła, około 4 godzin