Tom Ford Mandarino di Amalfi to mandarynkowy cud we flakonie i jedna z najpiękniejszych mandarynek, jakie w życiu wąchałem.
Początek jest soczysty, idealnie kwaśny i okraszony nutą liści porzeczki - liści naturalnych, zielonych, nasyconych cukrem i chlorofilem, a nie chemicznych mutantów rodem z Lacoste Essential. Liście te nie są też dosłowne, bo gdyby nie spis nut, to pewnie nie odgadłbym ich obecności od razu. Ich zapach jest nieco przesunięty w stronę mięty i zielonej świeżości, a do tego całkowicie wytracono w nim przykurzone niuanse.
Tom Ford znowu pokazuje, że cytrusami potrafi zagrać genialnie. To już trzeci zapach (po Neroli Portofino i Rive d'Ambre) w tym klimacie, który powala mnie na kolana. Nie jest jakiś przesadnie skomplikowany i nie rozwija się na skórze w zaskakujący sposób. Ale to zaleta, to że Ford zatrzymał w Mandarino di Amalfi chwilę. Moment ten jest poświęcony mandarynce. I jest cudowny!
Żeby jednak być nieco bardziej rzetelnym, to napiszę, że później, po godzinie lub dwóch, mandarynka powoli przeistacza się w pomarańczę. Nuta zielona zaś traci organiczny i cierpki wydźwięk. Staje się nieco bardziej tępa, leśna, mszysta wręcz. Pojawia się delikatny akcent wetiweru. Ale to drobiazg, który dostrzegłem po kilkukrotnym użyciu tych perfum.
Najlepiej zapach opisać w trzech słowach: "zielone królestwo mandarynki". Prosto, genialnie i szczerze. Polecam!
Nuty: estragon, czarna porzeczka, bazylia, mandarynka, bergamotka, grejpfrut, czarny pieprz, kolendra, kwiat pomarańczy, szałwia muszkatołowa, jaśmin, shiso, wetiwer, ambra, labdanum, cywet, piżmo
Rok premiery: 2014
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: w Polsce zapach będzie dostępny od sierpnia 2014 jako woda perfumowana o pojemności 50 i 250 mL