Bywało, że mężczyzna tracił przez nią wielkie pieniądze, pozycję, zdarzało się, że i życie. Uwodziła wszystkimi zmysłami. Femme fatale – kobieta piękna, niezależna, silna.
Do perfekcji doprowadziła sztukę kuszenia, zdobywania i wykorzystywania. Jej sprzymierzeńcem jest zapach, który intryguje. Działa cicho, ale skutecznie. W przeciwieństwie do oka, które można zamknąć, ucha, które można zatkać, nikt nie potrafi przestać oddychać. Zapach trafia przez nozdrza niemal w sam środek głowy. Niemożliwy do obrony impuls staje się tajną bronią kobiety.To zdumiewające, jak w dzisiejszym świecie pomniejsza się rolę zapachu w życiu każdej femme fatale.
Odcięta męska głowa
Wystarczy przypomnieć sobie historię Judyty i Holofernesa. Zanim archetypiczna kobieta-wamp przekroczyła próg jego sypialni, zdjęła wdowie szaty i namaściła ciało olejkami. Wódz wrogich wojsk oszołomiony jej zapachem, upił się do nieprzytomności, a ona odrąbała mu głowę. Starożytne cele dziś nie są już priorytetem, ale sztuka wodzenia mężczyzn za nos to ciągle pożądana umiejętność. Tajemnica zapachu femme fatale to niespotykane połączenie róży i drzewnych, trochę dymnych akordów żywicznych. Ta pierwsza ma naukowo potwierdzone bardzo silne właściwości antydepresyjne, a oprócz tego działa jak afrodyzjak. Olejki drzewne, z kolei, od wieków były używane do tworzenia nastroju medytacyjnego i łagodzenia napięć psychicznych.
![]() |
Judyta zarzynająca Holofernesa |
Moc czarów
Na rynku jest zaledwie kilka kompozycji, które posiadają pożądany skład. Jedną z nich jest zapach powstały dla paryskiego Hotelu Costes. Mieszczący się przy rue St. Honoré hotel jest jednocześnie jednym z najbardziej ekskluzywnych klubów muzycznych na świecie. Zasłynął wydawaniem kompilacji muzycznych autorstwa Stéphane Pompougnac'a oraz perfum, które wyszły spod nozdrzy Olivii Giacobetti – uznawanej za najbardziej utalentowaną perfumiarz obecnych czasów. Seksowny, tajemniczy i nieprzewidywalny. Oprócz róży znajdziemy w nim lawendę, wawrzyn oraz kadzidło. Przypomina zapach kawiarni, gdzie spod ciężkich zasłon sączy się powoli wieczorne światło. Zresztą, same perfumy oplatają skórę w subtelny sposób. Bardzo trudno jest poznać poszczególne nuty, ale to tylko świadczy o perfekcji wykonania i świetnym ułożeniu składników. Czasami Costes No.1 pachnie jak róża w gorącą noc, innym razem rzuca w nos świdrującym pieprzem. Każdy z jego ruchów jest przepełniony kuszącą aurą kobiety-wampa. Cichy, ale skuteczny jak szeptane spod nosa zaklęcia.
Mroczne błyski
Zupełnie inną drogą poszedł francuski perfumiarz Pierre Montale, założyciel Montale Parfums i nos rodziny królewskiej Arabii Saudyjskiej, tworząc w 2006 roku swój markowy zapach – Black Aoud. To perfumy bardzo trudne w użyciu. Balansują na granicy pomiędzy geniuszem szalonego nosa a żenadą odpustowych pachnideł. Wystarczy dosłownie pół kropli, aby rozkwitły na ciele w feerię mrocznych błysków. Kolejne pół sprawia, że kobieta z wampira staje się karykaturą. Jest tu i róża, i niespotykany składnik jakim jest aoud. Ta drogocenna żywica otrzymywana z drzewa agarowego używana jest do wprawiania w stan hipnozy i otumanienia. Z tych powodów Black Aoud wymaga bardzo ostrożnego stosowania. Jedna aplikacja z butelki to ilość zbyt duża, dlatego najlepiej wykorzystać sposób Estee Lauder. Rozpylić raz w powietrzu i wejść w chmurę zapachu. Tylko wtedy kompozycja ujawni na skórze zabójczą urodę ostrych kolców róży, drzazg sandałowca i infernalnej paczuli.
Kobieta łamiąca konwenanse
Trzecią ścieżką poszedł Dominique Ropion w zapachu stworzonym dla Frederic'a Malle – Portrait of a Lady. Inspiracją do jego powstania była Isabel Archer – bohaterka prozy Henry'ego Jamesa, która w XIX-wiecznej Europie stała się archetypem kobiety wyzwolonej. I bynajmniej nie jest to portret damy jaki sobie wyobrażamy. Kiedy zamkniemy oczy, poczujemy słodką malinę i porzeczkę. Obie przyprószone cynamonem i zmielonymi goździkami. Pozornie tylko wygląda ta kompozycja na bezpieczną, ale wystarczy parę chwil, aby na scenę, w dźwięku trzaskających drew, weszło kadzidło frankońskie, kremowy sandał i benzoin. Portrait of a Lady pachnie jak zgaszona świeca, słodkie czerwone wino i soczysta malina. Kuszące, czyż nie? Tak mogła pachnieć Carmen Sternwood, bohaterka Wielkiego Snu Howarda Hawksa, która raz udawała grzeczną dziewczynkę ssącą kciuka, aby za moment celować z pistoletu do złapanego w te sidła mężczyzny.
Woń niedopowiedziana
To nie koniec. Jest jeszcze jeden zapach, o którym trzeba koniecznie wspomnieć. Zresztą oczywisty jeśli wziąć pod uwagę jego imię. Chodzi o perfumy marki Histoires de Parfums – 1876 Mata Hari, w których głównym składnikiem uczyniono rzadką różę mołdawską. W tym wypadku można mówić o kpinie losu. Dowcipie niemalże. Koniec końców, legendarna femme fatale zginęła rozstrzelana przez mężczyzn. Choć nawet stając przed plutonem egzekucyjnym emanowała tak wielkim urokiem, że spośród kilkunastu żołnierzy strzelił do niej tylko jeden. A jak pachnie legendarna kobieta-szpieg? To znowu róża, tym razem w towarzystwie gorzkiego kuminu, który przypomina zapach piołunu. Jest też ciepłe drewno gwajakowe. To z kolei przywołuje na myśl zapach miodu, topiącego się cukru i słońca. Trochę zieleni wprowadza do kompozycji irys, ale jednocześnie Mata Hari zachowuje charakter zapachu noir. Róża pokazuje tu kolce jakby owinięta w jedwab. Całość może sprawiać wrażenie perfum miękkich i przytulnych, ale tylko do momentu ukłucia ukrytymi cierniami. Zabójczo trwały, jednocześnie słodki i gorzki, zimny i ciepły. Doprawdy idzie oszaleć, bo do końca nigdy nie dowiemy się jak pachnie. Ale, kto powiedział, że wszystko musi być powiedziane. Kobieta-wamp to kobieta tajemnicy.