![]() |
Serge Lutens L'orpheline |
Nowe perfumy marki Serge Lutens jakiś czas temu zadebiutowały w niektórych polskich perfumeriach. L'orpheline wzbudza raczej pozytywne odczucia, więc i ja zdecydowałem się na testy.
Na pewno jest to woń kadzidlana. Z początku świdrująca i ostra (pewnie wzbogacona cytrusami), później lekko dymiąca, wysłodzona i subtelna. Niestety, znacznie słabiej wypada baza, w której pojawia się tani akord kurzu i słony pierwiastek.
L'orpheline jest wonią zaskakującą bogactwem składników i obfitością doznań (choć to niekoniecznie zaleta). Nuty głowy pięknie są wyciągnięte w spektrum metalizowanych cytrusów i kościelnych smug kadzidła rodem z Heeley Cardinal, które najwyższymi oknami katedry uchodzą w kosmos. Ten pierwszy akord robi wrażenie i zachęca do dalszej wędrówki z dziełem Lutensa.
![]() |
L'orpheline w Pałacu Lutensa w Paryżu |
Kadzidło stopniowo traci swój sterylny i iskrzący wydźwięk. Przybliża się do skóry i nabiera nieco bardziej brudnego, ciepłego charakteru. Po tym etapie z L'orpheline zaczyna się źle dziać. Bardzo źle. Wychodzi nuta geranium. Wiem, że sporo osób czuje w tych perfumach różę, którą bardzo często zastępuję się właśnie olejkiem geraniowym. I mój nos mówi mi, że to bardziej geranium a nie róża.
Skutkiem tego jest rzecz u Lutensa nie spotykana - L'orpheline zaczyna pachnieć jak najtańsze, męskie perfumy z półki sport. Na początku pachnie zakurzonym parapetem w niewietrzonej klasie. Kiedyś, w moich czasach na parapetach często znajdowało się geranium w doniczkach. I stąd to skojarzenie. Później, niestety, w obrazie zaczyna dominować białe piżmo, które spycha najnowsze dzieło Lutensa w kierunki takich "dzieł sztuki" jak Davidoff Champion czy Dolce&Gabbana The One Sport...
Nuty: kadzidło, piżmo
Rok premiery: 2014
Twórca: Christopher Sheldrake
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana dostępna w pojemności 50 mL
Trwałość: dobra, około 6-7 godzin