I choć perfum tej marki jeszcze w Polsce nie ma, to powiem Wam, że warto na nie czekać. Są piękne, niedosłowne i szczerze ambitne. Po majowym letargu mam więc czystą przyjemność przedstawić zapachy Jul et Mad...
Kilka słów o początkach Jul et Mad

Terrasse a St-Germain
...podoba mi się najmniej. Może dlatego, że jest najbardziej przyjazny? To piękny zapach, który przypominać może jakąś wysokogórską łąkę w środku wiosny. Czuć tu przestrzeń. Każdy oddech zdaje się być haustem zimnego powietrza nasyconego świeżą zielenią kwiatowych pędów. Jest frezja, i to ona decyduje o charakterze kompozycji w stopniu najwyższym. Zapach zmienia się na skórze, żyje i tylko to sprawia, że nie ocenię go surowo. Mimo bezsprzecznej urody jest jednak wtórny!
Nuty: frezja, mandarynka, grejpfrut, lotos, róża, paczula, piżmo, rabarbar
Stilettos on Lex
Nisza spogląda w stronę Eternity Calvina Kleina. Akord zimnej, smaganej mroźnym wiatrem skóry to akord kluczowy. Ale Stilettos on Lex nie jest tak dosłownie kobiecy. To woń niedopowiedziana, trochę hacząca o woń czystej, idealnie wyprasowanej, koniecznie błękitnej męskiej koszuli. Metaliczne pociągnięcia mogą sugerować srebrne spinki mankietów. Paczula i heliotrop nadają słodkiego, nieco puchatego wyrazu, chociaż to dopiero w dalszej części. Skondensowana nuta kwiatowa jest zaś niemożliwa do rozgryzienia. Zresztą podobnie jak w Eternity.
Nuty: gruszka, cytryna, heliotrop, irys, róża, fiołek, konwalia, goździk, drewno cedrowe, paczula, wanilia, piżmo
Amour de Palazzo
To zaś orientalny brylant kolekcji. Pod względem kunsztu perfumeryjnego, stopnia skomplikowania i przemian na skórze oceniam go nieco niżej od Stilettos on Lex. Natomiast dla mojego nosa i na podstawie moich własnych odczuć "podoba mi się - nie podoba mi się" stawiam go na pierwszym miejscu.
Jest oudowy, ale nie apteczny. Bardziej słodki i lekko skórzany. Trochę przypomina woń wędzonych owoców. Może jakiejś śliwy z Feminite du Bois. Drzewna opowieść to baśń po prostu. Dymne nuty plotą się ze zwierzęcymi. Czasami pojawia się wręcz czekoladowe oblicze Amour de Palazzo. Zapach jest po prostu piękny i bardzo, bardzo mój.
Klimatem przypomina mi kilka butikowych Guerlain'ów z Bois d'Armenie i Myrrhe & Delires na czele. To niemal identyczne ukształtowanie nut żywicznych i nadanie im szlifu podkreślającego słodko-dymną manierę. Dla mojego nosa to majstersztyk i sztuka lotów najwyższych.
Nuty: gałka muszkatołowa, imbir, goździki, pieprz, labdanum, paczula, skóra, drewno cedrowe, fiołek, kastoreum, papirus, ambra, oud, piżmo
Zatem czekamy na ich przybycie nad Wisłę.