Quantcast
Channel: Nez de Luxe — blog i opinie o perfumach damskich i męskich
Viewing all 1711 articles
Browse latest View live

Lalique L'Amour — zapach na randkę w kostnicy

$
0
0
Lalique L'Amour prezentuje się tragicznie. Dla mnie ma twarz kobiety z kostnicy. Denatki. Przenikliwy ziąb sprawia, że wonne cząsteczki nie mogą poderwać się w górę, nie mogą zapachnieć. 

Kompozycja pełza po skórze i tworzy chemiczną pajęczynę z białych kwiatów skropionych skąpo sokiem z niedojrzałych, zielonych cytrusów.

Powiedzmy sobie wprost - to nie są perfumy. To jest uosobienie totalnej nijakości i śmierci sztuki perfumeryjnej. Rozczarowanie jest tym większe, że L'Amour to Lalique.
A marka ta od zawsze kojarzyła mi się z kompozycjami dobrymi, wybitnymi, trudnymi wręcz. W niebyt odeszły czasy Perles, Nilang, Encre Noire... Dziś Lalique to tylko ładne flakony i mizerny zapaszek w środku.

Rozwój jest trójstopniowy. Chociaż tyle dobrego. Najpierw znikają niedojrzałe cytrusy. Później zostają plastikowe, rozwodnione kwiaty. Na samym zaś końcu na scenę wlatują tony białych, szpitalnych prześcieradeł. W ich rolach występuje piżmo. Białe piżmo, czyli to otrzymane w laboratorium.

Ale nie ma tego złego. Lalique L'Amour na pewno świetnie się sprawdzi w roli zapachu do szpitala. Neutralny, nietrwały, niosący skojarzenia ze sterylnością i czystością sali operacyjnej. Czego chcieć więcej?

Nuty: jaśmin, gardenia, bergamotka, tuberoza, piżmo, róża, neroli, drewno sandałowe, drewno cedrowe
Twórca: Nathalie Lorson
Rok powstania: 2013
Cena, dostępność, linia: za 100 mL wody perfumowanej zapłacimy 359 zł
Trwałość: mizerna, około 3-4 godzin

Czy podrabiają perfumy 30 mL? Skąd brać próbki perfum? Którą stronę blottera psikać?

$
0
0

Set krótkich pytań, które zadaliście wujkowi Google, i które przywiodły Was na Nie Muzyczną Pięciolinię,... Wybrałem najciekawsze i postanowiłem na nie odpowiedzieć.


1. Jak nazywają się babeczki z rozlewającą się czekoladą w środku?

Nawet nie będę zgadywał. Nie mam pojęcia. Jeśli jednak szukasz babeczek w perfumach na to pewno warto przyjrzeć się pysznej ofercie babeczkowej marki Alice & Peter. Polecam czekoladowy i karmelowy zapach Showy Toffee oraz miętową pralinę - Fancy Choco.



2. Czy są podróbki perfum Chanel Coco Noir?

Już są. To nowy zapach, więc na początku "podrabiacze" musieli mieć czas na swoją pracę, ale w tym roku widziałem już podrabiane perfumy Coco Noir.

3. Jakie są świeże, miętowe zapachy dla kobiet?

Mięta generalnie wnosi duży ładunek świeżości do każdej kompozycji i prawie wszystkie z nich można określić mianem świeżej.
Najlepiej poszukać w tym artykule: "Perfumy miętowe". Baza wszystkich perfum miętowych, które opisałem na Nie Muzycznej znajduje się tutaj: Mięta w perfumach


4. Jak korzystać z próbek perfum?

Pytanie pozornie łatwe, ale można długi artykuł o tym napisać. Jeśli próbka ma atomizer, to po prostu używamy jej jak pełnowymiarowego flakonu. Jeśli ma patyczek to zdecydowanie lepiej z niego NIE korzystać. W takim wypadku dobrze jest wylać ostrożnie część płynu na nadgarstek i NIE ROZCIERAJĄC dotknąć szyi lub innych miejsc, którym chcemy nadać przyjemny zapach. Jest opcja używani opuszka palca wskazującego jako korka fiolki; przechylenie jej; i dotknięcie (ale bez wcierania) palcem pożądanego miejsca na ciele. To tak w skrócie.

5. Którą stronę blottera psikać?

Po pierwsze: psikamy stronę, na której nie ma druku. Farba można wejść w reakcję ze składnikami perfum i zmienić ich zapach.
Po drugie (i domyślam się, że to kwestia, o którą chodziło autorce pytania): nie ma znaczenia, czy psikamy węższą część, czy szerszą. Ja jestem zdania, że za szerszą łatwiej trzymać blotter i zazwyczaj psikam na węższą. Oczywiście, jeśli blotter jest prostokątem to problem znika.

6. Skąd brać próbki perfum?

Tu polecam swój wpis sprzed 3 lat: "Skąd brać próbki perfum?"

7. Czy Coty produkuje jeszcze perfumy Monsoon?

Nie, zapach od dawna nie jest w produkcji. Nie znam go, ale wedle opinii wielu osób był bardzo udaną kompozycją łączącą akordy wodne z mocnym, zielonym mchem.

8. Czy perfumy Swarovski można kupić w Douglasie?

Nie, nie można. W Polsce wyłączność na nie ma sieć Sephora.

9. Czy są podrabiane perfumy 30 mL?

Nie wiem. Na pewno rzadziej niż 50 i 100 mL. Ja tam do każdej butelki podchodzę tak samo. Lepiej być ostrożnym.

10. Jaki zapach mają perfumy James Bond 007?

Okropny. Nie kupuj ich, bo wyrządzisz sobie lub swojej ukochanej wielką krzywdę. To jedna z najgorszych premier tamtego roku.

Narciso Rodriguez L'Eau for Her — konwaliowa piwonia

$
0
0
Kwiatowe i hipnotyczne białe piżmo w kreacjach Rodriguez'a uwielbiam. Dla mnie to mistrzowski przykład, że syntetyczne molekuły w perfumach mogą być piękne i, co pozornie dziwne, naturalne. 

L'Eau oczekiwałem od dawna. Po zeszłorocznej premierze duetu Delicate, moje nadzieje na dobry zapach bardzo wzrosły. Cóż więc czuć po uwolnieniu płynu z fiolki?

Po pierwsze, mimo nazwy - Eau de Toilette - jest wariacją na temat zimnej i kwiatowej wody perfumowanej, a nie toaletowej pachnącej osmanthusem. Dla mnie to plus, choć cenię obie. Nutą główną Narciso Rodriguez L'Eau jest więc piwonia. To fakt bezsprzeczny.

Początek kompozycji emanuje zimnem mięty i owocową rosą. Efekt tym bardziej ciekawy, że w składzie tych perfum nie ma żadnych owoców, ani żadnych ziół. Za tę soczystą aurę może odpowiadać cyklamen, choć równie dobrze mogą to być jakieś pojedyncze, syntetyczne molekuły. Wrażenie jest pierwszorzędne, a to przecież najważniejsze.


Później wchodzi na scenę duet piwonia-konwalia. Ten drugi kwiat odróżnia wersję L'Eau od klasycznej wody perfumowanej. Zabieg ten sprawia, że kwiat piwonii jest nieco zamknięty i nie dominuje w kompozycji w sposób totalny. To w końcu wersja lżejsza, więc rozumiem zamysł perfumiarzy.

Umyka mi zaś piżmo. Baza L'Eau jest ciepła, pozbawiona nuty jedwabnego woalu. Wyraźnie haczy o klimaty słonecznej ambry i wygrzanej paczuli. Nie do końca mi się podoba, ale to osobiste odczucie. Jest trochę jakby zbyt klasyczna i zbyt mało niszowa.

Nuty: piwonia, konwalia, cyklamen, róża, jaśmin, piżmo, paczula, ambra
Rok powstania: 2013
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa dostępna w pojemności 30 i 50 mL (205 i 295 zł)
Trwałość:średnia, około 5 godzin

Wszystkie (prawie) polskie blogi perfumowe w jednym miejscu

$
0
0
Blogosfera pachnąca  to wciąż mała siła na tle całej blogosfery kosmetycznej. Dziwne, jeśli wziąć pod uwagę, że w sieciowych perfumeriach zapachy stanowią 40 % asortymentu. Wonne dzienniki to dziś około 1 % blogów branży beauty (a może jeszcze mniej?). Do tego dochodzi jeszcze fakt, że większość jest poświęcona bardzo wąskiej grupie perfum niszowych.

Korzystając z okazji,że w Rankingu Najbardziej Wpływowych Blogerów Polski 2012 jestem jedynym przedstawicielem całej blogosfery urodowej (przepraszam, że się chwalę, ale jest czym w końcu), postanowiłem trochę (w miarę moich wątłych wątpliwości :)) wypromować polskie, pachnące blogi. W myśl zasady, że o swoje podwórko trzeba dbać najbardziej. Im więcej będzie się o nas mówiło, tym większe budżety reklamowe będą się pojawiały przy zapachowych dziennikach.

Z tego też powodu na Nie Muzycznej,... od dzisiaj możecie znaleźć jedyny blogroll, który zawiera linki do wszystkich pachnących blogów polskiej blogosfery. Jeśli zaś jakiś dziennik pominąłem, to proszę w komentarzu mnie o tym poinformować. Wyszperanie niektórych pozycji było naprawdę trudne, ale dzięki niemu odkryłem sporo, ciekawych stron. Was zapraszam również do tej literacko-węchowej degustacji. Przede wszystkim polecam lekturę ostatniego wpisu na najlepszym (moim zdaniem) pod względem kunsztu języka blogu w Polsce - Synestezji pióra Toccaty.

Odin 09 Posala — rozkoszna gruszka, tytoń, ambra...

$
0
0

Posala jest obiektem mojego szczerego zainteresowania od dawna. Wszak, rzadko zdarza się łączenie nut owocowych, kwiatowych z mocnym, słodkim orientem ukutym wokół akordu tytoniowego. A Posala właśnie taka jest.
Od razu zaznaczam, że jest też rozwinięciem popularnego trendu z perfumerii sieciowej. Fani kadzideł, drzew i zapachowej ekstrawagancji mogą te perfumy ominąć łukiem szerokim.

Posala rozpoczyna się soczystą gruszką i dojrzałą brzoskwinią. Owocowa słodycz przypomina tę z półek mainstreamu, ale nie przywołuje skojarzeń chemicznych. Nie jest też podbita wanilią, co w dużej mierze świadczy o jej klasie (to trochę tak, jakby konstruować samolot bez metali). Akord ten powoli ewoluuje w stronę kwiatową i mocną. Jaśmin przybiera formę palonej gumy samochodowej. A ta, jak wiadomo, z dużej odległości wydziela woń truskawek. Posala miota się na granicy przyjemności i udręki, ale na swój sposób to fascynujące.


No i baza, którą rozbiję na dwie części. Nowy zapach marki Odin najpierw prezentuje musującą kwiatowość podkręconą ciepłym tytoniem - coś w stylu perfum La Perla Divina. Dla mnie to majstersztyk. Później zaś stapia się ze skórą w lekko spożywczej, ambrowej i wciąż tytoniowej formie. Zmierzch kompozycji może kojarzyć się z Tobacco Vanille Forda, a jeszcze bardziej z Pohadką Ys Uzac.

Nuty: jaśmin, brzoskwinia, gruszka, ambra, tytoń, irys, kwiat pomarańczy, szampan
Rok powstania: 2012
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: za 100 mL wody perfumowanej zapłacimy 620 zł
Trwałość: bardzo dobra; 9-10 godzin

Fot. nr 1 i 2 z bubbleandsweet.blogspot.com

Dior Hypnotic Poison Eau de Toilette — starość wyrażona wanilią

$
0
0

Serii Trucizn unikałem w swoim życiu. Jak ognia. Byłem głuchy na kolejne wersje poisonowych pachnideł. Jak się okazało, tylko do teraz. Powód jest jasny - nowa wersja Hypnotic Poison Eau Secrete. Ale zanim o niej, najpierw parę słów o klasyku.

Śliwka w perfumach to dla mojego nosa obietnica rozkoszy. Niestety, w klasyku jej nie odnalazłem. A podobno miała być. Przede wszystkim jest wanilia. Tony wanilii. Tylko na miłość boską, dlaczego mam wrażenie, że została ona przed użyciem wymoczona w stęchłej wodzie zalegającej starą oponę? Z jednej strony to odczucie odstraszające, z drugiej - fascynujące. Fascynujące, dlatego że jest niedopowiedziane. Nie wiadomo, jakich owadów jaja zostały weń złożone... I co się z nich wykluje.


Później się okazuje, że wyrasta z tego słodki migdał. Podobno to nuta głowy, ale ja wyczuwam cyjankowe niuanse dopiero w bazie. I również nie mogę się opędzić od wrażenia, że to migdał zepsuty. W ogóle Hypnotic Poison niebezpiecznie kojarzy mi się ze starością, fizjologią ludzi więdnących, którzy ze wszelką cenę trzymają się życia, ale też nie są pozbawieni uśmiechu. To trudny zapach do opisania.

Sekret tkwi chyba w jaśminie, który jest zakwalifikowany do zwierzęcych kwiatów (obok konwalii i bzu). Owe kwiaty w swoich bogatych olejkach zawierają sporo substancji zapachowych charakterystycznych dla świata zwierząt. W Hypnotic Poison czuję ssaczą, ludzką twarz jaśminu, która z migdałem i wanilią tworzy wrażenie nie do podrobienia. Czy ładne i urocze to już inna sprawa. Każdy musi sam ocenić.

Nuty: wanilia, jaśmin, migdały, piżmo, drewno sandałowe, kokos, palisander, róża, tuberoza, kminek, konwalia
Rok powstania: 1998
Twórca: Annick Menardo
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa dostępna pojemności 30, 50 i 100 mL ( 219, 319, 449 zł)
Trwałość: rewelacyjna, powyżej 12 godzin

Fot. nr 2 z theotherdayatportrait.files.wordpress.com

Wiedza podstawą rzetelności Nie Muzycznej Pięciolinii,...

$
0
0
Zapewne wiecie, że moim podstawowym celem jest uczynienie z Nie Muzycznej Pięciolinii źródła informacji, które ciągle będzie zwiększało swoją wartość merytoryczną. Dlatego uznałem, że muszę inwestować w swoją wiedzę. To rzecz, która daje mi niesamowitą frajdę i pomaga uczynić z tej strony miejsce wyjątkowe i wyróżniające się. Przynajmniej taki jest mój zamiar.

Dlatego dziś post, w którym trochę się pochwalę. Zresztą nie pierwszy, ale wychodzę z założenia, że jak jest się czym chwalić, to trzeba.

Po pierwsze, moją słabszą stroną była zawsze aromaterapia i wykorzystywanie naturalnych olejków eterycznych w medycynie. Z tego powodu odbyłem kurs organizowany przez Polskie Towarzystwo Aromaterapeutyczne . Kurs krótki, ale treściwy. Prowadzony przez największych specjalistów branży zapachowej w Polsce, których wpływ sięga znacznie dalej: dr Iwonę Konopacką-Brud oraz dr Władysława Bruda. Szkoda, że był to ostatni kurs organizowany przez ten uznany duet, ale o tym będzie oddzielny wpis.

A ponadto, wziąłem udział w kursie Produkty Perfumeryjne, który to przedmiot obecnie podlega pod Insytut Biotechnologii Politechniki Warszawskiej. Nie bez znaczenia jest fakt, że wykładającym była mgr Monika Kaleta - w środowisku uważana za najzdolniejszego polskiego perfumiarza młodego pokolenia - perfumiarka Polleny Aromie. Ocena do wglądu poniżej. :)


Dior Hypnotic Poison Eau Secrete — bąblujące cytrusy

$
0
0

Najnowsza trująca kompozycja już trafiła do Polski. Jak pachnie?

Według mnie wcale nie tak źle, jak wieszczyli to ludzie. Klimatem wciąż Eau Secrete trzyma się klasyka. To mocna wanilia, która w sercu wydaje się wręcz klonem pierwszej wersji. Różnice widzę na początku i na końcu, i powinny być one wyczuwalne dla większości wąchających.

Dior Hypnotic Poison Eau Secrete posiada mocno cytrusowe otwarcie. Oczywiście nie są to owoce w wersji świeżej, ale i tak wprowadzają chłód do ciepłej, orientalnej kompozycji. Efekt jest o tyle wart większej ilości słów, że cytrusy są bardzo niestałe. Raz mam wrażenie, że czuję mandarynkę, innym razem cytrynę, później bergamotkę, a czasami nawet olejek petitgrain z niedojrzałych owoców. Woń cytrusów wydobywa się w sposób okresowy, tak jak pęcherzyki powietrza w gotującej wodzie. Albo tak jak pękające bańki piany. Z zastrzeżeniem, że wodą jest w tym wypadku wanilia. Jej roli nie śmiem kwestionować. Otacza w Eau Secrete każdą pachnącą molekułę.


Baza natomiast jest dla mnie migdałowa tak bardzo,że nie wierzę, że migdałów tam nie ma. Są. Wyraźne. Wyraźniejsze nawet niż w w Hypnotic Poison. I do tego woń stęchlizny została zastąpiona świeżością. To zabieg makdonaldyzujący klasyka i obniżający poprzeczkę, ale baza w tej formie daje sobie radę. Nie popada w jakieś nieprzeciętnie syntetyczne brzmienia, ale też nie wprawia w zachwyt.

Jeśli dla kogoś Hypnotic Poison Eau de Toilette był nie do przejścia, to wersja Eau Secrete może być ciekawą alternatywą.

Nuty: wanilia, jaśmin, mandarynka, migdały, piżmo, neroli
Rok powstania: 2013
Twórca: Francois Demachy
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa dostępna w pojemności 50 i 100 mL
Trwałość: nieco mniejsza niż klasyka, ale wciąż bardzo dobra

Kastoreum — wydzieliny analne bobra w lodach waniliowych... i w perfumach też

$
0
0
Okazuje się, że stosowanie naturalnych substancji zapachowych wcale nie jest tak rzadkie jak powszechnie sądzimy. Przykładem niech będzie kastoreum, wydzielina gruczołów analnych bobra, którą nieświadomie zjadamy. Ale zacznijmy od początku...

Sproszkowane kastoreum.
Na świecie są wciąż kraje, gdzie pozyskiwanie kastoreum jest legalne, a bobrów jest na tyle dużo (czy to hodowlanych, czy dzikich), że można otrzymywać tę substancję w ilościach przemysłowych. A na to są chętni, bo bobrowy skarb ma cenne właściwości. Przede wszystkim świetnie sprawdza się w roli utrwalacza kompozycji zapachowych. Perfumom nadaje zwierzęcej krągłości i zmysłowości. Deserom, słodyczom i alkoholom zapewnia słodki smak i takie same elementy wnosi do aromatyzowanych papierosów. A przy tym wszystkim kastoreum jest tanie - kilogram kosztuje około 3000 złotych. Kiedy porównamy to do ceny naturalnego piżma i ambry, jego cena nie szokuje. Znacznie bardziej zaskakujący jest fakt, że aromaty spożywcze truskawki i poziomki bazują w dużej mierze na tej substancji. A pozornie przecież są tak różne.

Również spożywcze aromaty waniliowe powstają z udziałem kastoreum.
Tusza bobra.
Kastoreum możemy uzyskać na dwa sposoby. Albo bezpośrednio macerować wysuszone gruczoły bobra, albo ekstrahować wydzielinę, która spłynęła z gruczołów do pęcherzyków zapachowych. Na ilustracji obok jest przedstawiona tusza bobra z zaznaczonymi gruczołami. Podczas pozyskiwania tych elementów trzeba zachować wielką ostrożność i wykazać się chirurgiczną wręcz precyzją. Po wycięciu, z gruczołami trzeba postępować w ściśle określony sposób (najpierw suszenie, później chłodzenie i to w ściśle określonych warunkach). Po tych operacjach (które wykonuje hodowca) gruczoły są trwałe i spokojnie są transportowane do firm zajmujących się pozyskaniem kastoreum. Natomiast jeśli chcemy ekstrahować wydzielinę z pęcherzyków to najpierw muszą one leżakować nawet dwa lata.

Powiększenie obszaru gruczołów,

Kastoramina.
Nie będę Was zanudzał chemicznymi specyfikacjami tej substancji, ale warto wiedzieć, że najważniejszym związkiem występującym w stroju bobrowym jest kastoramina.

Oczywiście cena, o której wspominałem powyżej (3000 zł za kilogram) jest duża, więc naukowcy opracowali szereg metod rekonstrukcji tej woni za pomocą innych substancji. W Europie produkuje się syntetyczne zamienniki, będące bardzo wiernymi kopiami naturalnego kastoreum. Mają one dwie zasadnicze zalety: nie zawierają składników pochodzenia zwierzęcego i są bardzo tanie. Nie mogę jednak znaleźć informacji, czy są dopuszczone do aromatyzowania żywności.

Suszenie gruczołów.

Poza tym przypominam,że cena 3000 zł za kilogram to mamienie klienta. W butelce perfum używa się maksymalnie 0,1-0,3 mL kastoreum (a często są to ilości rzędu 0,001 mL), czyli kilogram starczy na wyprodukowanie 10 000 a zapewne i 50 000 butelek perfum, a kiedy kastoreum jest tłem to nawet miliona flakonów. Kiedy sobie to uzmysłowimy to cena 3000 zł wydaje się wręcz śmiesznie mała.


Jakie perfumy posiadają wyraźnie zaznaczoną tę zwierzęcą nutę. Ja wyczuwam ją tylko w tych 7 kompozycjach. Wszystkie są niszowe, gdyż moda na kastoreum w perfumerii masowej przygasła.

Amouage Epic Man
Mona di Orio Les Nobres d'Or Cuirs
Kinski
Amouage Memoir Woman
Royal Crown Musk Ubar
L'Artisan Al Oudh
Serge Lutens Muscs Koublai Khan

Gdybym miał wskazać jednak masowe kompozycje to najprędzej byłby to Antaeus Chanel i Paloma Picasso - oba to zapachy z poprzedniej epoki. Pierwszy powstał w 1981 roku, drugi - 1984.

W tekście pominąłem inne, dawne zastosowania kastoreum, ale jednak pokrótce o nich wspomnę. Rzymianie wierzyli, że dym z palonych gruczołów może wywoływać poronienie. Paracelsus leczył nim ataki padaczki, a w XVIII wieku był to powszechny środek przeciw bólom głowy, histerii i gorączce. Dziś wiadomo, że kastoreum leczniczych właściwości nie ma. Jednak z nawiązką rekompensuje to swoim aromatem.

Tekst napisany na podstawie:
A. Jabłońska-Trypuć, R. Farbiszewski, Sensoryka i Podstawy Perfumerii
R.H Wright, Nauka o Zapachu
pubchem.ncbi.nlm.nih.gov
http://www.supra.amu.edu.pl
http://pl.wikipedia.org
http://en.wikipedia.org
http://www.furharvesters.com
http://www.givaudan.com
http://www.gentleworld.com

Fot. nr 1 z wikipedia.org
Fot. nr 2 z wikipedia.org
Fot. nr 3 z tapety.com
Fot. nr 4 z furharvester.com
Fot. nr 5 z furharvester.com
Fot. nr 7 z wikiepedia.com
Fot. nr 8 z castoreum.com

ScentStory 24 - The Fragrance: Gold, Platinum, Classic — drzewne opowieści

$
0
0

Marka zadebiutowała w Polsce w zeszłym roku. Ich zapachy zrobiły na mnie olbrzymie wrażenie. Zawiódł marketing, o którym nie będę tu wspominał. Dla mnie totalnym nieporozumieniem jest skrzywdzenie tak dobrych kompozycji tak marną otoczką reklamową. 

Do dzieła!

Zacznę od zapachu, który podoba mi się najmniej. To 24 Classic. Nazwa wyjaśnia niemal w całości powód "najmniejszego lubienia". Woń to klasyczna, męska, drzewno-kolońska z dużą ilością słodyczy. Trochę przypomina Opulent Shaik No. 77. Tylko, że zamiast szarlotki mamy dość stonowane akordy drzewne i bogatszą nutę kolońską. Brak przypraw odbija się na dość płaskim brzmieniu tych perfum.

24 Platinum. Mocne różane otwarcie z silną nutą metaliczną, która przypomina nieco atrament lub świeżo zadrukowany papier. Nie jest to wrażenie naturalne, ale mi się podoba. Na pewno jest nietypowe. Po kilku minutach zapach wchodzi w zupełnie inne obszary. Najłatwiejszym przybliżeniem będzie ciemny, mokry las mieszany. Bogate runo leśne z duża ilością miękkiego jak aksamit mchu. Suche gałęzie, opadłe liście, ale i nowe siewki. Na taki obraz nakładamy filtr połączonych akcentów ciepłej słodyczy: wanilii, ambry i drewna sandałowego. Nie czuć ich tu oddzielnie, ale razem nadają tej zieleni bardziej słoneczny charakter. Rozświetlają zapach. Wadą jest za bardzo przykurzona końcówka.

24 Gold to mój absolutny faworyt kolekcji. Przypominam mi legendarne perfumy M.Micallef - Gaiac - zmieszane z sześcianem Molvizara - Black Cube. Z jednej strony zapach jest ciepły, słoneczny i daje poczucie błogiego komfortu. Przeciw tym określeniom startuje mocny, nieco apteczny oud. Całość wręcz iskrzy na skórze, ale to sprawia, że wąchanie 24 Gold staje się czystą przyjemnością, i to od początku do najgłębszej bazy.

W kolekcji jest jeszcze Go Dark, ale jego niestety nie poznałem

24 Classic:
Nuty: cytryna, bergamotka, kolendra, pomarańcza, drewno cedrowe, wanilia, ambra, oud

24 Platinum: 
Nuty: róża, pomarańcza, mandarynka, jałowiec, drewno sandałowe, galbanum, wanilia, piżmo, balsam Gurjun

24 Gold:
Nuty: drewno gwajakowe, oud, drewno cedrowe, jaśmin, ylang ylang, anyż, wanilia, ambra, drewno sandałowe

Cena, dostępność, linia: Wszystkie zapachy dostępne są w pojemności 50 mL w cenie 199 złotych i koncentracji wody toaletowej.
Trwałość: Wszystkie cechuje genialna trwałość przekraczające 10 godzin.

Wypowiedź na temat perfum wieczorowych dla magazynu InStyle

$
0
0

Na jakie nuty postawić podczas wieczorowych okazji? Czy świeże i lekkie kompozycje pasują do nocnego tła?

W najnowszym InStyle moja wypowiedź na temat składników, które szczególnie mocno sprawdzają się w czasie wieczorów...

Guerlain, Les Déserts d'Orient, Encens Mythique d'Orient — pustynia skąpana w kadzidle?

$
0
0

Pustynie Wschodu. To nazwa zeszłorocznej, butikowej kolekcji Guerlain, na którą składają się trzy wariacje na temat orientu. Dzięki uprzejmości jednej z czytelniczek mam przyjemność przedstawić dziś pierwszy i wywołujący największe emocje zapach - Encens Mythique d'Orient.

Kompozycja Guerlain zaskakuje. Pierwsza chwila obcowania z zapachem jest totalnym rozczarowaniem. W głowie kołaczą myśli, że przecież nie tak pachnie kadzidło, nie tak pachnie orient. Co powoduje taki odbiór zapachu? Przede wszystkim aldehydowa kwiatowość żywcem wyjęta z Chanel No.5. W drugim rzędzie czuć tony mchu dębowego, który nadaje Encens Mythiquee d'Orient szyprowego sznytu. Z całym szacunkiem, ale orientu tu nie ma ani trochę. Kompozycja jest na wskroś europejska, paryska wręcz.

Maria Józefa Karolina Saska.
Drugim rozczarowaniem jest brak dymu. Ba, tu nawet nie ma niezapalonych grudek kadzidła frankońskiego, które jest przecież składnikiem tytułowym. Zamiast niego z czasem rośnie siła ambry, która w sercu należy do retro tripletu tworzonego jeszcze przez mech i aldehydy.

Guerlain mógłby się obronić w kategoriach zapachów nieco staroświeckich, czerpiących z dawnych wzorców, ale i w tej dziedzinie ostatecznie odpada. W bazie zaczyna haczyć o mleczno-naturalistyczne brzmienia perfum o zapachu spermy - Secretions Magnifiques. W kategorii dziwadeł może i by zajął wysokie miejsce, ale ani tu kadzidła, ani orientu, ani po ludzku przyjemnych perfum...

Nuty: kadzidło frankońskie (olibanum), róża, aldehydy, mech dębowy, ambra, kwiat pomarańczy
Rok powstania: 2012
Twórca: Thierry Wasser
Cena, dostępność, linia: zapach wycofany z produkcji
Trwałość: dobra, około 7-8 godzin

Limitowanych, fikuśnych flakonów na rok 2013 ciąg dalszy

$
0
0
Bardzo lubię przeglądać zdjęcia limitowanych edycji, bo czasami potrafią ucieszyć oko w stopniu znacznie większym niż sam zapach.

Podoba mi się puzderko perfum Salvatore Ferragamo Signorina. W środku zapach ma formę pomady i podobno jest wzorowany na klasycznej wodzie perfumowanej. Czy pojawi się w Polsce? Nie wiadomo.

 
Estee Lauder przedstawia zaś limitowaną butelkę Youth Dew. Z okazji 60. rocznicy flakon ma wyglądać bardziej szykownie i luksusowo.

Ciekawie, choć nie wiem czy estetycznie, przedstawia się flakon Must de Cartier. Z tego co wiem, jest dostępny wyłącznie w Ameryce i to też w kilku punktach.

Największą niespodzianką jest zaś ekstrakt Fougere Royale marki Houbigant. Myślę, że jest cień szansy na pojawienie się perfum w Polsce. Bardzo jestem ich ciekach. Póki co, są wyłącznie za Oceanem.


[NEWS] Calvin Klein Dark Obsession for Men

$
0
0

Klasyczne Obsession zadebiutowało na rynku w 1985 roku. Fakt, ze jest na nim obecne do dzisiaj niech świadczy o klasie tego pachnidła. W 1986 roku doczekaliśmy się wersji męskiej. Po drodze było jeszcze kilka wariacji. W 2013 czas na Dark Obsession for Men.

Nie wiem jednak czy będzie to czas dobry dla amerykańskiej marki. Zeszłoroczny Encounter raczej nie był sukcesem, a patrząc na Mroczną Osesję widzę proces klonowania. Obym się mylił.

Calvin Klein Dark Obsession opisywany jest jako woń męska, aromatyczna i mocna. Identycznie jak kuzyn z ubiegłego roku. Nie szczędzono silnych składników, ale obawiam się, że chaos może być z tego nieziemski.

W nutach mamy piołun, guaranę i mandarynkę. Dalej wetiwer, balsam fir i szałwię. Baza zaś ma być ukuta z wanilii, labdanum i nuty zamszu. Zapach będzie dostępny jako woda toaletowa o pojemności 75 i 120 mL.

Armani Eau de Nuit — drzewnie, słodko, elegancko

$
0
0
Co tu dużo mówić: to zapachowa bomba.

Nie spodziewałem się,że Armani zaskoczy tak pozytywnie w ramach swojej podstawowej kolekcji. Już pierwszy blotterowy psik uświadomił mnie, że stoję przed zapachem wartym uwagi. Ale tak naprawdę dopiero na skórze zaczęła się kształtować cała wirtuozeria tego pachnidła.

Bo Eau de Nuit jest przede wszystkim słodki. Słodki i drzewny, choć akurat cedr nie wybija się na początkowe plany. Natomiast słodycz kojarzy się z trzema rzeczami: z jabłkami, z koniakiem i z migdałami. To ostatnie pewnie przez nutę heliotropu, który sam w sobie pachnie wanilią i właśnie migdałami. Oprócz tego trudno mi wyłuskać z  tych perfum jakieś  pojedyncze składniki. To też poniekąd świadczy o ich klasie.


Zwróciłbym jeszcze uwagę na pudrową, nieco słodką bazę w styl Dior Homme (ale tych starych wersji, bo nowe jakoś utraciły sporo uroku). Świetnie komponuje się z przyprawowym, jadalnym wręcz początkiem. A oprócz propozycji Diora wyczuwam podobieństwo do granatowego klasyka D&G i Tobacco Vanille Forda - a to perfumy bez dwóch zdań warte uwagi.Baza tych perfum jest naturalna i cicha. To naprawdę dobra końcówka w stylu "sweet and elegant". Polecam testy.

Nuty: heliotrop, czerwony pieprz, ambra, irys, bób tonka, bergamotka, gałka muszkatołowa, kardamon, drewno cedrowe
Rok powstania: 2013
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: zapach dostępny w pojemności 50 i 100 mL jako woda toaletowa
Trwałość: dobra, około 6-7 godzin

Fot. nr 2 z twomenandalittlefarm.blogspot.com
Pozostałe z mat. producenta.

Z Philippem d'Ornano rozmawiam o marce Sisley

$
0
0
Philippe d'Ornano; po prawej: limitowany flakon Eau du Soir.
Sisley - jedna z kilku ulubionych przeze mnie marek perfumeryjnych. Cenię ją za jakość, nieszablonowość, podążanie własną, odległą od wymogów marketingu drogą. Eau du Soir, Soir de Lune czy Eau d'Ikar - kto nie zna tych kompozycji, które weszły do kanonu największych kreacji perfumeryjnych na świecie.
22 stycznia w perfumerii Mon Credo miałem przyjemność uczestniczyć w spotkaniu dziennikarzy (i blogerów) z Philippem d'Ornano - dyrektorem generalnym marki Sisley i synem założycieli - Isabelle i Huberta d'Ornano



Informacje, który wypłynęły w trakcie rozmowy tylko potwierdziły moją fascynację tą firmą. Sisley to marka luksusowa, która swój sukces opiera na całkowitej niezależności. Proces tworzenia nowych produktów nie przebiega tu pod dyktando ścisłych wyliczeń marketingowców. Chemicy na etapie opracowywania nowych formuł mają nieograniczony budżet. Liczy się tylko to, aby produkt był jak najlepszy. Dopiero później, kiedy receptura jest gotowa, patrzy się na cenę i ocenia szanse na rynkowe powodzenie. Renoma naszej firmy pozwala nam wypromować produkt taniej niż kosztowałoby to inne firmy - zdradza Philippe d'Ornano.

Projekt korka Eau du Soir.

Oprócz niesamowitej dbałości o "wnętrze" produktów, również wygląd perfum ociera się o perfekcję. Korki butelek dla Sisley projektuje polski rzeźbiarz - Bronisław Krzysztof - przyjaciel rodziny d'Ornano. To jego był pomysł magicznych zwieńczeń Eau du Soir, Soir de Lune i flakonu Eau d'Ikar. Każde z perfum to dzieło sztuki designu i sztuki komponowania zapachów. Na pytanie o ewentualne wycofanie któreś z kompozycji Philippe d'Ornano jasno stwierdza, że to niemożliwe: "Perfumy są jak nasze dzieci". Tak emocjonalny stosunek do kreacji perfumeryjnych potwierdzony został w rozmowie nieraz. Warto wspomnieć, że po premierze Eau du Soir w 1990 roku musiało minąć aż 15 lat zanim firma zdecydowała się na kolejny zapach. Tak długi czas wynika z konieczności promowania kompozycji, budowania jej pozycji i obrony przed krytyką.


Jeśli zaś chodzi o samo komponowanie formuł zapachowych to w kontekście poprzednich słów nie powinien dziwić fakt, że twórcy działają bez ograniczeń finansowych. Celem jest zaś zawsze stworzenie perfum, o których będzie można powiedzieć, że są dziełem sztuki. "Chcemy bronić idei traktującej perfumy jako dziedzinę sztuki" - mówi Philippe d'Ornano. I ja mu wierzę.

Zapraszam Was również do recenzji perfum Sisley, które miałem przyjemność napisać w przeszłości: Eau d'Ikar - ulubionych perfum mojego rozmówcy - oraz Soir de Lune. Polecam również pełen wywiad, który przetłumaczyła Olfaktoria.

Fot. nr 1 z cnhubei.com
Fot. nr 2 z babskiebielsko.pl

Hermes Jour d'Hermes pachnie jak...

$
0
0
...kwiaty, cytrusy i rozgotowana marchewka.

Od początku do końca to woń jasna, przyjazna, skąpana w mlecznych, może ciut drzewnych akordach. Ścisły początek ma okraszony cytrusami. Są one wyczuwalne, ale jednocześnie nie na tyle, żeby posądzić Jour d'Hermes o bycie zapachem kolońskim. Co to, to nie!


Podobno Jean Claude Ellena chciał czynić z tych perfum ekstrakt kwiatowości. Hojną ręką zawarł w formule jaśmin, konwalię, gardenia, różę, kwiat pomarańczy, a pewnie na tym się to nie kończy. Pierwsze skrzypce gra jaśmin. W wersji lekkiej, zwiewnej i dziewczęcej. Zwracam jednak uwagę, że kompozycja jako całość pachnie kobieco. Według mnie to zasługa akordów mlecznych, które podbijają wszystkie kwiaty i dodają im zmysłowości.

Nie mogę się również opędzić od wrażenia zieleni. Nie zdziwiłbym się, gdy w formule zastosowano molekuły imitujące figę lub herbatę. Efekt jest taki, że Jour d'Hermes staje się kompleksowym, całościowym wyobrażeniem rośliny: z jej kwiatami, liśćmi i korzeniami zatopionymi w mleku.

To naprawdę piękny i udany zapach w stylu ogrodniczo-mlecznym.

Nuty: producent ich nie ujawnia
Rok powstania: 2013
Twórca: Jean Claude Ellena
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana dostępna w kilku pojemnościach (50 mL - 379 zł)
Trwałość: bardzo dobra, powyżej 10 godzin

Dolce & Gabbana The One Desire — liczi w wersji tygrysiej

$
0
0

Kiedyś wspominałem, że nie przepadam za seriami perfum zbudowanymi z wielu, wielu pozycji. Podobnie jest The One. Tym razem czarny flakon przełamał niechęć do testów. Efekty łamania poniżej.

Pierwszy psik na szyję odczuwam jak tygrysie pazury próbujące rozszarpać skórę. Ostra cytrusowa nuta została od razu zespolona z upiornym liczi. Dwa zapachy zgodnie z zasadą synergii zwalają z nóg. Duszą żółtą poduszką pokrytą włośnicą. pH spada niemal do 0. I niech zabrzmi to perwersyjnie: podoba mi się taki początek. Można zarzucić twórcom perfum, że pachnie on nieco zbyt syntetycznie, ale jest JAKIŚ. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć kompozycji o aż tak mocnym owocowo-cytrusowym starcie. To plus.


Kiedy już szyja zostaje rozszarpana, a serce wypompuje z tętnic cała krew, The One Desire krzepnie. Uspakaja się. Choć też nie do końca. Nierówności powodowane przez kwiaty i pozostałości owocowych pazurów podbijają słodycz. To ważne, bo warunkuje brak nudy tych perfum. Bardzo często otrzymujemy do rąk produkt, który w sercu zmienia się w jednorodną, słodką pulpę. Mimo że taki efekt bywa przyjemny, to nie nazwałbym go sztuką tworzenia na wysokim poziomie. Dolce & Gabbana wykazuje pod tym względem inny charakter. Nuty kwiatowe nie stapiają się z karmelem i wanilią. Nie giną w morzu piżma. Każdy z akordów zachowuje swoją autonomiczność. A to z kolei sprawia, że zachowanie perfum można porównać do filmu z duża ilością klatek na sekundę, a nie do pokazywanych powoli zdjęć.

 
Podoba mi się nowa wariacje The One. Doceniam pomysł i wykonanie. Najważniejsze jednak jest to, że zapach żyje na skórze. Rozwija się. Potrafi zaskoczyć. Oczywiście, jeśli ktoś lubi perfumy kadzidlane lub typowo świeże, to nie ma po co nawet sięgać po te perfumy. Myślę, że wielbiciele słodkich, koktajlowych, lekko gourmadowych woni będą tym produktem zachwyceni.


Potwierdzeniem moich słów niech będzie zachowania kompozycji w bazie. Nie jest to płaska mieszanka piżma, wanilii i sandału, która daje wrażenie nieokreślonego i nudnego ciepła. Tutaj końcówka jest również zróżnicowana. Trochę mleczna, trochę kremowa, ale też posiadająca ostrości, które mnie kojarzą się z wonią suszonego tytoniu.

W swojej kategorii to naprawdę wart polecenia zapach.

Nuty: liczi, tuberoza, bergamotka, mandarynka, konwalia, karmel, wanilia, drewno sandałowe, piżmo
Rok powstania: 2013
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: The One Desire to woda perfumowana dostępna w pojemności 30, 50 i 75 mL
Trwałość: bardzo dobra, około 7-8 godzin

Fot. nr 1 z mat. producenta.
Fot. nr 2, 3 i 4 z http://fsb.zedge.net

Najwięksi wrogowie, czyli "Jak przechowywać perfumy?"

$
0
0
Vintage edycje klasyków Chanel
Mam ponad dwudziestoletni flakon L'Air du Temps. Perfumami Niny Ricci niegdyś skrapiała się moja mama, ale zapachu nie zużyła. Stał, stał, stał i...

... się zepsuł. Owszem, dalej czuć w nim szpitalną, mdłą nutę, która jest wyznacznikiem tych perfum nawet w czasach obecnych (po kilku zmianach formuły). Jednak zdecydowaną dominantą zapachu stała się nuta spirytusowa z mocnym akcentem zgniłej zieleni, który ma jednak bardzo syntetyczne brzmienie.

Idole de Lubin.
Z drugiej strony weźmy na przykład zapachy Lubin. Dziś stuletnie egzemplarze tych perfum osiągają zawrotne ceny i, o dziwo, wciąż nadają się do użytku. Pachną ponoć pięknie. Piszę ponoć, ponieważ w Polsce rynek vintage prawie nie istnieje. Muszę więc zaufać na słowo innym ludziom. Nasi zachodni braci podchodzą jednak do klasyków perfumiarstwa z dawnych lat z należytą estymą i płacą bajońskie kwoty za pierwsze butelki Shalimar, No.5 czy wycofane perły Houbigant, Creed, Chanel...

W toku tych rozważań pojawi się pytania: jak przechowywać perfumy, aby swoją trwałość zachowały dla potomnych.

Powtórzę w tym miejscu kilka prawd, które są powszechnie znane. Traktuję ten artykuł jako kompendium, więc za powielenie informacji nie będę przepraszał. Ale jednocześnie postaram się dołożyć kilka mniej znanych faktów.

1. Temperatura. 



Tak perfum NIE przechowujemy.
To najważniejsze kryterium warunkujące trwałość. KAŻDY produkt zawierający w sobie kompozycje zapachową poddaje się kilku próbom trwałości zanim trafi na rynek (wśród perfumiarzy testy te noszą nazwę "badania aplikacyjne"). Trzy z nich dotyczą właśnie temperatury. Są to:
- test podwyższonej temperatury
- test obniżonej temperatury
- test naprzemiennej zmiany temperatury

Test podwyższonej temperatury polega na umieszczeniu produktu w temperaturze 50 stopni Celsjusza na czas 1 miesiąca. Takie warunki odpowiadają 12 miesięcznemu przechowywaniu w temperaturze 25 stopni. W procesie produkcyjnym czekanie 12 miesięcy na test jest zbyt czasochłonne, stąd podwyższenie temperatury. Po tym czasie produkt jest sprawdzany przez zespół perfumiarzy, którzy zajmują się wyłącznie kontrolą kompozycji (swoją drogą to świetny przykład, że perfumiarz NIE musi zajmować się tworzeniem kompozycji do perfum i jest to pojęcie znacznie szersze, niż uważa większość ludzi). Jeśli produkt po teście pachnie tak samo, jak przed testem, trafia na rynek.

Mniej więcej na takiej samej zasadzie działa test obniżonej temperatury i test naprzemiennej temperatury (tutaj produkt umieszcza się na 1 tydzień w podwyższonej, później na 1 tydzień w obniżonej, znowu podwyższonej i znowu obniżonej temperaturze).

Niska temperatury może więc szkodzić kompozycjom zapachowym, ale nie musi. W niektórych przypadkach niska temperatura ma działania "konserwujące". W przypadku klasycznych perfum, wód perfumowanych, toaletowych i kolońskich właśnie tak jest.

W szufladzie na pewno perfumy dłużej zachowają swój zapach.

Najgorszym wrogiem perfum są zmiany temperatury. Stąd żaden szanujący się perfumoholik nie będzie trzymał perfum w łazience. Nie daj Bóg na odsłoniętej półce pod lustrem.

Najlepiej perfumy trzymać więc w garderobie lub nieużytkowanym pokoju, gdzie temperatura będzie raczej niezmienna. Takie warunki są dla wielu nieosiągalne, więc najrozsądniejszym rozwiązaniem będzie sypialnia. Perfumy przechowujemy z dala od źródeł ciepła.

część druga niebawem...

Fot. nr 1 i 2 z jimdo.com
Fot. nr 3 i 4 z myperfumesdiary.blogspot.com

Głos w sprawie plotek...

$
0
0
W związku z pojawiającymi się plotkami na temat Nie Muzycznej Pięciolinii i mojej osoby, zdecydowałem się na zabranie głosu w tej sprawie.

Część z nich jest tak kuriozalna, że nawet nie będę o nich wspominał. Jednak pewne wymagają mojego komentarza.
Patronat to inicjatywa, którą obejmuję wyłącznie wydarzenia i instytucje o wybitnej wartości merytorycznej i kulturalnej. Do tej pory objął on jedynie V Krajowe Sympozjum Naturalne i Syntetyczne Produkty Zapachowe i Kosmetyczne, Warsztaty Zapachowe i Forum o Perfumach.
Nie obejmowałem patronatem ani całej blogosfery perfumeryjnej, ani poszczególnych blogów lub blogerów.
Wesołym wyrazem twarzy mogę zaś skwitować pomówienia o podszywanie się pod inne osoby. To pomysł tak niedorzeczny, że aż śmieszny. Od długiego czasu wszystkie swoje wypowiedzi w prasie i mediach markuję wyłącznie własnym imieniem i nazwiskiem.

A ponieważ to post techniczny to również dodam, że najprawdopodobniej w marcu odbędą się bardzo ciekawe warsztaty zapachowe. Szczegóły niebawem. Nie jest to jeszcze pewne na 100%, ale mam nadzieję, że wszystko ułoży się zgodnie z planem.
Viewing all 1711 articles
Browse latest View live