Quantcast
Channel: Nez de Luxe — blog i opinie o perfumach damskich i męskich
Viewing all 1711 articles
Browse latest View live

Balenciaga Paris L'Eau Rose — piłowanie w niszowym stylu

$
0
0
Znacie uczucie, które towarzyszy piłowaniu paznokci? Znacie. To teraz wyobraźcie sobie, że ktoś chciał je wyrazić za pomocą zapachu. Nie mówię oczywiście o woni pilnika lub pazurów, ale o samym wrażeniu.

Balenciaga Paris L'Eau Rose to jedna z najdziwniejszych różanych kreacji, jakie znam. Osobiście uważam, że pachnie okropnie i testy tego pachnidła były drogą przez mękę. Katorga odbyła się jednak w ciekawej scenerii. Pomysłu nosom Balenciagi nie mogę odmówić.

Na początku wydawało mi się, że wącham zapach męski, taki prosto z półki "sport". Czułem tani akord fresh oparty na geranium i sporej ilości białych piżm, które zioną fartuchem lekarskim. A później zaczął się z tej tragedii wyłaniać obraz ukształtowany w logiczną całość. Szokująca syntetyczność piżm została zmieniona na woń starych, drewnianych schodów. Na sportowym geranium wyrosła zaś subtelna róża. L'Eau Rose na tym etapie wydaje się tępy. I właśnie  teraz przypomina to uczucie piłowania. Można je też porównać do faktury gładkiego, ale nieoszlifowanego kamienia.


Zapach odbieram wręcz jako niszowy. Mój nos nie znosi tego typu wariacji, ale poziomem oryginalności Balenciaga L'Eau Rose zachwyca. Zresztą biorąc pod uwagę ciekawe, wręcz genialne poprzednie perfumy tej marki (Paris i Paris L'Essence) nie może to dziwić.

Przeglądają spis nut nie mogę być do końca pewien, co odpowiada za to niesamowite wrażenie. Może to cyprys? Może jakieś nowe białe piżma? Co by to nie było, sprawia, że L'Eau Rose wyróżniają się na półce perfumerii. Poznanie tych perfum uważam za obowiązkowe.

Nuty: róża, fiołek, cyprys, jeżyna, piżmo, drewno cedrowe, paczula, cedr
Rok powstania: 2013
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa dostępna w pojemności 50 i 75 mL
Trwałość:średnia, około 5 godzin

Andrea Maack Coal — kadzidło bez kadzidła, ale z węglem zamiast

$
0
0

Kadzidło piękne, tłuste, miękkie, z żarżącym się węglem w tle. Andrea Maack szczęśliwie wraca do źródeł i prezentuje zapach będący zaprzeczeniem zimnego, kardynalskiego Craft.

Coal nie jest jednak kompozycją zmieniającą się w czasie. Podczas dwóch testów nadgarstkowych i jednego globalnego, pokazał charakter ciepłego pluszaka w fazie półsnu. Zapach nie jest ostry, ani mocno żywiczny. Kadzidło ma nim charakter obły, bardzo przyjazny, ale jednocześnie nie zarzucę mu braku wyraźnej faktury.




Gdybym miał porównywać Coal z innymi perfumami to najbliższa mu jest propozycja Annick Goutal - Encens Flamboyant. O ile w EF słodycz bazy jest warunkowana nutami iglastymi, to Andrea Maack postawiła na subtelną skórę i papirus. To istotna różnica, choć wyczuwalna dopiero w bazie. Poza tym to jeden z nielicznych elementów, które zmieniają się podczas noszenia Coal. Jak już wspominałem to zapach piękny, choć mało zmienny.

Poziomem urody może równać do najlepszych z kadzideł, choć brak mu kościelnego charakteru. Nie ma w nim też smoły i wulkanicznych wyziewów. Poniekąd fascynujące jest to, że bez odwoływania się do dwóch powyższych obrazów, powstały perfumy o takiej urodzie.

Nuty:papirus, czarny pieprz, syczuański pieprz, jałowiec, paczula, drewno cedrowe, drewno sandałowe, węgiel, skóra
Rok powstania: 2013
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: za 50 mL zapłacimy 395 zł
Trwałość: bardzo dobra, około 9 godzin 

Fot. nr 1 z zasobów Andrei Maack
Fot. nr 2 z patriaenergycoal.files.wordpress.com
Fot. nr 3 z zasobów Andrei Maack

[NEWS] Hermes Eau de Mandarine Ambree oraz Eau de Narcisse Bleu

$
0
0
Hermes znowu tworzy i zaskakuje. Oby pozytywnie. O projekcie rozszerzenia serii kolońskiej pisałem już kilka miesięcy temu, ale teraz możemy poznać szczegóły. Chyba ciekawe.

Pierwszym zapachem ma być Eau de Mandarine Ambree. W jego nutach znajdziemy zaś marakuję, ambrę i mandarynkę. Jeśli tyle naczelny nos marki nie przesadzi z cukierkowatym charakterem pierwszego składnika, to oczekuję zapachu, który będzie potrafił bardzo pozytywnie zaskoczyć. Perfumy te mają nawiązywać do klasycznej wody kolońskiej.

Trochę mniej entuzjazmu przynosi wieść o Eau de Narcisse Bleu.W tym wypadku ma być to
nowoczesna odsłona, pełna nut drzewnych i kolońskich. Oczywiście z dominantą irysa.

Oba zapachy pojawią się w sprzedaży w czerwcu. Oby do Polski trafiły równie prędko, bo przecież lato nie trwa wiecznie. :)

Info i fot. za http://diarydirectory.blogspot.com

Guerlain Shalimar Parfum Initial L'Eau Si Sensuelle — jednojajowe irysy Guerlain

$
0
0

Powiem tak: wersję Parfum Initial znam i cenię. Wersję L'Eau również. Natomiast wersja Si Sensuelle sprawia mi problem.

Kłopot jest tego typu, że na mój nos to klon wersji L'Eau. Nie mam już testera wersji poprzedniej, ale Si Sensuelle dla mnie jest nie do rozróżnienia. Obraz L'Eau jaki zapamiętałem to dokładnie to, co znajduję we flakonie najnowszej wariacji.

I nie zamierzam Wam wmawiać,że odkrywam jakieś niuanse, że pod dziesięcioma warstwami irysa w wersji Si jest neroli dojrzałe, a w L'Eau czuję neroli niedojrzałe. Może gdybym porównał dwie kompozycje w jednym czasie to dostrzegłbym jakieś różnice, ale porównując do obrazu L'Eau w mojej głowie - różnic nie ma.
Bliźnięta jednojajowe.
Wiem, że cenne będą uwagi fanekParfum Initial, które używają/ły wersji L'Eau. Dwa dni z zapachem nigdy nie będą tak wiarygodne jak chodzenie w perfumach przez dłuższy czas.

Guerlain Shalimar Parfum Initial L'Eau Si Sensuelle (pełna nazwa tych perfum przyprawia o zawrót głowy...) to dla mnie limitowany flakon z wytrawionego szkła, a nie limitowany zapach.

Nuty: irys, neroli, cytryna, bergamotka, grejpfrut, róża, jaśmin, wanilia, bób tonka

Fot. nr 1 z shtukaturka.net
Fot. nr 2 z moikrewni.pl

Robert Piguet Casbah — katolickie kadzidło w świecie arabskim

$
0
0

Casbah to najbardziej kadzidlana z propozycji marki Robert Piguet. Ważne jest jednak to, że wnosi pewien nowy pierwiastek do szerokiego, zdawałoby się wyczerpanego już, świata żywic.

Casbah to dla mnie zderzenie Avignon z Ouarzazate. Z jednej strony mamy więc ostre olibanum w wersji kamiennej, katedralnej wręcz. Z drugiej strony pojawia się energetyczna, zielona nuta będąca kompromisem pomiędzy gałką muszkatołową a arcydzięglem. W pewnych momentach Casbah przypomina woń listków herbaty na glinianych parapetach arabskich domostw. Pisałem o tym przy okazji recenzji Ouarzazate na starym blogu, wiele lat temu. Efekt jest naprawdę ciekawy. 


W sercu, do całości dodano kroplę lub dwie krople tytoniowego absolutu. Kadzidło frankońskie schodzi na moment z pierwszego planu, który zajmuje ciepła, przyprawowa i dość puchata nuta. Kontrast pomiędzy wyrazistym, mocnym początkiem a tym akordem jest spory. To świadczy o dużej żywotności Casbah i rzetelnym podejściu perfumiarzy do swojej pracy.


W powyższym kontekście nie rozumiem bazy, która haczy o męskie klimaty selektywne. Podobno końcówka została ukręcona z wetiweru i cedru. Śmiem twierdzić, że naturalne olejki to nie były. A nawet jeśli były, to zostały pozbawione urody przez białe piżmo lub inną, podobną substancję. Na podstawie wcześniejszych, przednich wrażeń, namawiam do testów, bo może się okazać, że tylko moja skóra tak przeinacza bazę Casbah.

Nuty: olibanum (kadzidło frankońskie), czarny pieprz, drewno cedrowe, wetiwer, arcydzięgiel, gałka muszkatołowa, irys, tytoń
Rok powstania: 2012
Twórca: Aurelien Guichard
Cena, dostępność, linia: za 100 mL zapłacimy 579 złotych
Trwałość: bardzo dobra, około 9-10 godzin

Fot. nr 1 z robertpiguetparfums.com
Fot. nr 2 i 3 z zasobów wikipedia.com

Serge Lutens La Fille de Berlin — róża z nożem i z naftalenem

$
0
0

Nazwa niech idzie precz. Hołd dla mieszkanki sowieckiego Berlina również. Lutens, flakon, Sheldrake i cała otoczka też. Zostaje zapach.

Ten jest prosty. Bardzo prosty. Dla mnie jest wręcz zajawką Tea Rose lub genialnej Une Rose Chypree Tauera. Jest w tej róży wyraźny pierwiastek retro, coś z poprzedniej epoki. Nie jest jednocześnie tak mydlana jak Rose de Nuit, ani tak klasyczna jak Sa Majeste la Rose. Plus dla Lutensa za szukanie nowych dróg.

La Fille de Berlin można opisać krótko. Początek ma ostry i metaliczny. Noże latają w powietrzu, a i parę kropel krwi z rozciętej skóry się znajdzie. Później jest róża, róża, róża, róża, róża... A pod nią stara peruka z wyraźną nutą naftaliny. Takie sytuacja każe rozpatrywać nowe perfumy Lutensa w kategoriach eksperymentu. Niestety, tym razem się nie udało. Róża, która mi dano jest nowatorska, ciekawa, ale mało perfumeryjna. Brakuje jej szlachetności, głębszego pomysłu, zapachowej ikry. W poczet zalet zaliczam oszałamiającą trwałość. Szkoda tylko, że po 5 minutach i po 12 godzinach wciąż wiadomo, że to jedne i te same perfumy.

Nuty: róża, pieprz, ale na pewno nie tylko; stawiam na cytrusy, piżmo, może ociupinkę fiołka lub irysa
Rok powstania: 2013
Twórca: Christopher Sheldrake
Cena, dostępność, linia: 380 zł za 50 mL wody perfumowanej
Trwałość: zabójcza, powyżej 12 godzin

Najwięksi wrogowie, czyli "Jak przechowywać perfumy?" część 2.

$
0
0
W poprzednim wpisie z tego cyklu rozważałem wpływ temperatury na żywotność perfum. Dziś zgodnie z obietnicą, kolejna część - światło.

2. Światło.


Perfumy nie lubią światła. Szczególnie wrażliwe na jego działanie są ekstrakty, perfumy w formie olejków i pomad. Odporne (w granicach rozsądku) są zaś wody toaletowe. Dlaczego?



Chodzi o to, że wody toaletowe i kolońskie zawierają dużo alkoholu. Skomplikowane i reaktywne cząsteczki zapachowe są w tych produktach w "dalekiej odległości" od siebie, bo oddziela ja sporo alkoholu. To tak jakby biło się dwóch gości a kilkanaście osób próbowało ich rozdzielić. Dwóch śmiałków to cząsteczki zapachowe, tłum to alkohol. W przypadku ekstraktów perfum tego tłumu jest mniej, a śmiałków zamiast dwóch, nagle robi się dziesięciu. I katastrofa gotowa. :)


Kiedy w szkole podstawowej (lub gimnazjum) uczono nas o alkanach, pojawiała się informacja, że nie odbarwiają wody bromowej. Są tak zwanymi węglowodorami nasyconymi i reakcja z wodą bromową pomaga odróżnić je od węglowodorów nienasyconych (alkenów, alkinów...). Silne naświetlania są jednak w stanie zmusić alkany do reakcji z wodą bromową. To pokazuje, że światło ma potężną moc przyspieszanie reakcji chemicznych.

Naświetlanie alkanów prowadzi do powolnego odbarwienia wody bromowej.
Jego wpływ na produkty perfumeryjne badany jest za pomocą klasycznego testu półkowego, gdzie umieszczamy produkt na półce w pomieszczeniu imitującym sklep. I czekamy.

Drugim testem jest test UV. Tutaj umieszczamy produkt perfumeryjny pod lampą UV i po pewnym czasie określamy, jak bardzo zmienił się zapach.



Najważniejsza w tym wszystkim jest świadomość,że promienie słońca wysyłają oprócz światła widzialnego też promieniowanie UV, które działa wyjątkowo destrukcyjnie na kosmetyki. Trzymanie perfum na oświetlonej toaletce jest więc dużo mniejszym grzechem niż trzymania na parapecie lub w innym miejscu narażonym na bezpośrednie działanie słońca. W ramach ciekawostki powiem, że równie niszczące działanie ma promieniowanie rentgenowskie i gamma, ale perfumy raczej nigdy nie są na nie narażone (choć przy częstych podróżach samolotem trzeba i to brać pod uwagę).

Całość sprowadza się na krótkiego wniosku: perfumy trzymamy tam, gdzie słońce nie dochodzi.

Bottaga Veneta Eau Legere, czyli skóra NIE dla ubogich

$
0
0

Klasycznych perfum Bottega Veneta nie cenię. To dla mnie kalka, uproszczenie genialnego Cuir Amethyste Armaniego. Jednak biorąc nową wersję BV odrzuciłem uprzedzenia. 

I dobrze się stało. Bottega Veneta Eau Legere wciąż przypomina mi Ametystową Skórę, ale w kompozycji pojawia się tyle nowych niuansów, że trudno wciąż się dąsać.

Początek ma rozświetlony cytrusami. Nie są ani słodkie, ani kwaśne. To cytrusy dostojne. W perfumach podane w formie sorbetu skropionego szampanem lub białym wytrawnym winem. Nie mogę się od tych alkoholowych konotacji opędzić, ale trudno uznać to za wadę. Tak eleganckich owoców nie czułem już dawno.


Druga nuta to klasyczne wrażenie skórzane znane z klasyka. Splot jaśminu i mchu dębowego jest tu jednak trochę bardziej transparentny, może ciut pudrowy i mniej ostry. Wrażenie krystalicznej i leśnej skóry ustępuje miejsca skórze zmrożonej, pokrytej wręcz śniegiem. I właśnie ta chwila składa się ostateczne odczucie - Bottega Veneta Eau Legere jest mniej podobny do klasycznej Eau de Parfum niż Eau de Parfum do Cuir Amethyste.


Wrażenie większej ilości pudru nie ustępuje w bazie. Eau Legere jest mało zwierzęcy, ale w zamian za to pokazuje szlachetną, wykwitną postać białego piżma zmieszanego z zieloną nutą mchu. Dla mnie jest to wzorowe połączenie syntetycznej, sterylnej nuty z ciemniejszą, choć nie dominującą zielenią.

Nuty: bergamotka, czerwony pieprz, gardenia, jaśmin, piżmo, mech dębowy
Rok powstania: 2013
Twórca: Michel Almairac
Cena, dostępność, linia: zapach na wyłączność sieci Sephora; za 50 mL zapłacimy 359 zł
Trwałość:średnia, 5-6 godzin (bardzo zbliżona do klasyka)

Fot. nr 1 z mat. producenta.
Fot. nr 2 z 123rf.com
Fot. nr 3 z svpply.com

Arquiste Anima Dulcis — drapiące, gorzkie trufle

$
0
0

Anima Dulcis - sztandar niszowej marki Arquiste, która niedawno pojawiła się w Polsce. W nutach kakao, wanilia, papryka chilli i cynamon. Powiedzmy sobie od razu - to nie są ładne perfumy.

Ostry, mocny początek w kakaowych oparach przypomina bardziej paczulowe Borneo 1834 niż frywolne Musc Maori (w zasadzie MM w ogóle nie przypomina). Anima Dulcis eksploruje tereny, gdzie kakaowce są gorzkie, wytrawne, pozbawione cukru. Na pewno sporo osób nie przeżyje tego silnego wstępu.

Oficjalna grafika promująca Anima Dulcis.
A później jest jeszcze ciekawiej... Z terenów Lutensa przenosimy się do drapiących w gardle, zachrypniętych wręcz akordów Black Orchid. Kakao przyjmuje formę czekolady. Ta zaś staje się truflą (mówię o łakociach, a nie grzybie). Gdzieś w tle majaczy delikatnie alkoholowy akord. Mocno rozpędzona głowa czuje też słodycz likieru i pewne kwaśne elementy. W dalszym ciągu głównym określeniem tych perfum jest słowo "gorzkie". I trudno mi powiedzieć czy jest to bardziej zasługa kreacji czekoladowej, czy ukrytego w nutach cynamonu. Ten ostatni nie jest wyraźny i określenie kompozycji przymiotnikiem "cynamonowa" byłoby nadużyciem.

Trufle czekoladowe.
Baza nie stapia się ze skórą. Owszem, pojawia się delikatna, ciepła wanilia w bazie, ale to wrażenie odległe, mało znaczące. I na pewno nie jest to słodka wanilina (która jest składnikiem występującym w naturze!), ale absolut wanilii (lub jego syntetyczna rekonstrukcja). Zmierzam do tego, że wanilia w Anima Dulcis jest wonią lekko dymną, drzewną i wytrawną. Coś podobnego pokazała nam Mona di Orio, choć w wariacji Arquiste kakao jest dominantą bez dwóch zdań.

I na koniec jeszcze cztery słowa: kakao z dawnych lat

Nuty: kakao, wanilia, cynamon, papryka chilli
Rok powstania: 2012
Twórca: Rodrigo Flores Roux, Yann Vasnier
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana; 615 zł za 55 mL
Trwałość: raczej słaba, około 4-5 godzin

Fot. nr 1 i 2 z mat. producenta.
Fot. nr 3 z foodmag.pl

Chloe See By Chloe... posłuchajcie opowieści silikonów Pameli

$
0
0

Zgodnie z Waszym życzeniem dziś recenzja najnowszych perfum Chloe - See By Chloe. Ostrzegam jednak, że to nie będzie to do końca pozytywna opowieść.

Doceniam See za to, że maluje mi przed nosem, uchem i okiem konkretny obraz. Widzę w tym pachnidle Pamelę Anderson rodem ze Słonecznego Patrolu. I to nie jest żart!


Pamela opala się na gorącej plaży i sięga po olejek. Smaruje się po silikonowym biuście. W See By Chloe jest to akord głowy. Niby budowany przez kwiat jabłoni z cytrusami, ale woń jest to słodka, kosmetyczna, trochę nawet melonowa i przypomina niezbyt drogi i niezbyt naturalny olejek do opalania. Idźmy dalej...

Na tułowiu Pameli olejek wsiąka w skórę. W See By Chloe ten etap jest wyrażony za pomocą białego piżma i białych, zwierzęcych kwiatów: jaśminu i ylangu. Od razu powiem, że mój nos nie rozróżnia tutaj jednej rośliny od drugiej, ale wyraźnie jest zaznaczony ciepły, nieco słodki akord kwiatowy. Jest on według mnie spójny i chyba każdemu trudno będzie go rozdzielić. No, ale to nieważne. Istotą jest fakt, że perfumy Chloe pachną lekko zwierzęco, sztucznie zmysłowo i powoli zaczyna się w nich tlić akord silikonu. Całość sprawia koszmarnie chemiczne wrażenie, ale nie zaprzeczę, że efekt jest dość niezwykły.

Na samym końcu Pamela znika. W sensie, że znika jej naturalne ciało. I co zostaje? Masa akrylowa z paznokci, sztuczne rzęsy, tony make-upu w formie kałuży i dwa dorodne silikony. Pamiętajcie, że cały czas jesteśmy na plaży. Wszystkie gadżety są grzane w kalifornijskim słońcu. See By Chloe świetnie i bardzo naturalnie interpretuje obraz spadku po Anderson. Mamy więc dalej piżmową nutę, ale obok niej syntetyczne drewno sandałowe (wnosi kremowe ciepło) i syntetyczną wanilię (wnosi wrażenie grzanego plastiku).


I mimo że zapach See By Chloe jest koszmarny i odpustowy całkowicie (według mnie), to muszę przyznać, że zachwyca poziom siły wyrazu tych perfum. One mówią swoją własną opowieść. A to jednak sukces, bo większość dzisiejszych premier jest niemrawa i ledwie szepcze.

Nuty: kwiat jabłoni, bergamotka, jaśmin, ylang ylang, piżmo, drewno sandałowe, wanilia
Rok powstania: 2013
Twórca: Michel Almairac
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana dostępna w pojemności 30, 50 i 75 mL
Trwałość: przyzwoita, około 6-7 godzin

Fot. nr 1 z boisdejasmin.com
Fot. nr 2 i 3 to kadry z serialu S. Patrol
Fot. nr 4 z polskieradio.pl

Krótkie odpowiedzi na krótkie pytania czytelników

$
0
0

Korzystając z pięknego sobotniego południa zapraszam Was na kolejną porcję pytań, które sprawiły, że trafiliście na Nie Muzyczną Pięciolinię.


Kobieta wąchająca blotter.
1. Co to jest blotter?

Blotter to po prostu tekturowy lub papierowy pasek do testów zapachów. Ostatnio słyszałem jego proponowaną nazwę w języku polskim, ale mi umknęła. 



2. Jak pachnie olejek neroli?

Olejek neroli to olejek z kwiatu gorzkiej pomarańczy. Ma mocny, kwiatowy aromat i delikatne cytrusowe podbicie. Więcej o tym olejku pisałem tutaj: "Kwiat pomarańczy w perfumach.".

Kwiat i owoce pomarańczy.
Lancome La Vie Est Belle.
3. Jakie perfumy są podobne do Lancome La Vie Est Belle?

Wiele osób porównuje je do Flowerbomb i do Jimmy Choo Eau de Parfum. Ja widzę też podobieństwo do Iris Ganache marki Guerlain. Prawda jest natomiast taka, że Le Vie Est Belle jest wyróżniającym się zapachem i trudno wskazać jego klona.

4. Jak pachnie kwiat ambry?

Pierwsze słyszę. Ambra to patologiczna wydzielina z trzewi kaszalota. I na pewno nie ma kwiatów. Jeśli jednak w opisie perfum pojawiła się taka informacja to tylko w wyniku błędu marketingowca, który nie musi mieć pojęcia na temat składników perfum.
Bryłka naturalnej ambry.

5. Dlaczego perfumy marki Dior są tak tanie na Allegro?

Są dwie opcje: albo są to podróbki, albo są to oryginały sprzedawane poza głównym kanałem dystrybucji w Polsce. Zalecam czujność, bo zapachy marki Dior należą do najczęściej podrabianych na świecie. W skrócie o relacjach na serwisach aukcyjnych pisałem tutaj: "Czy na Allegro są sprzedawane oryginalne perfumy?".

6. Jakie perfumy dla lekarki?

O perfumach dla lekarzy już pisałem: "Lekarze i sztuka perfumowania". Jedna z czytelniczek jest natomiast Panią Doktor i również rozmawialiśmy o perfumach w tym wpisie.

7. W jakich perfumach występuje fougere?

Fougere to francuska nazwa na akord paprociowy, który występuje wyłącznie w perfumach męskich. Akord ten zbudowany jest z bobu tonka (kumaryny), mchu dębowego, lawendy i ziół. Polecam mój artykuł na blogu Macaroni Tomato: "Zapachy z rodziny fougere".

8. Czy Opium w wysokiej butelce to jest to samo co w kwadratowej?

Nie, to nie jest to samo. Opium w kwadratowej butelce to wersja zmieniona, uwspółcześniona, pozbawiona dawnego pazura. Z kolei w wysokim flakonie również jest kilka wersji kompozycji zapachowej. Można jednak przyjąć, że wersja obecna, w kwadracie, jest najmniej podobna do pierwowzoru z dawnych lat. Szkoda.

9. Czym pachniały kobiety Bonda?

W całym cyklu tylko dwie z nich zdradziły, czym pachną. Pisałem o tym w artykule: "Niezwykłe perfumeryjne wybory Bonda i kobiet wokół.".

10. Czy Diana Kvachantiradze stworzyła perfumy Entropia?

Tak, Diana Kvachantiradze wniosła duży udział do zapachowej, perfumiarskiej części projektu, w którym sam brałem udział.

Donna Karan Pure DKNY Rose — nie świeża róża

$
0
0

Z małym poślizgiem, ale jednak. DKNY Pure Rose w końcu będzie opisany za łamach Nie Muzycznej. 

Serię A Drop of amerykańskiej marki Donna Karan uważam za selektywny szczyt dotyczący interpretacji zapachów lekkich. Zarówno pierwsza wersja Pure, druga - werbenowa i trzecia - różana są woniami ponadprzeciętnymi, a w swojej kategorii wręcz najlepszymi.


Z Pure Rose mam jednak pewien problem. Wynika on z faktu, że kompozycja jest dość ciężka. A to z kolei sprawia, że "pure" nie równa się "clean". Na mój nos akord różany jest tu całkiem "dirty". I nie, nie jest to wada. Po prostu zaskoczyło mnie takie ułożenie perfum. Może tylko na mojej skórze?

Róża jest tu faktycznie mocna, ostra, wyraźna. Początek ma wręcz lekko zwierzęcy. Trochę przypomina w owym momencie kalejdoskop. To za sprawą sporej ilości kwasowych, zielonych nut. Później te cięższe, przybrudzone elementy znikają. Z transparentnym podstaw wyrasta zaś piękna, mocno czerwona róża. Wiem, że barwa płatków nie ma wpływu na zapach, ale w Pure Rose wykończenie kwiatów jest wręcz bordowe, prawie czarne. Nie jest to róża "lajtowa", jak pozornie mogłoby się wydawać.


Dopiero później wszystko staje się delikatne i kobiece. Mam wrażenie, że efekt ten osiągnięto przez zmniejszanie ilości samej mocnej róży, niż przez jej wygładzenie. Płatki nawet w bazie wydają się ciemne, choć jest ich mniej. Pojawia się za to nieco pylista wanilia, trochę jasnych kosmetycznych nut. W tych obszarach zapach pozostaje do końca. Podoba mi się, choć do rewolucyjności Pure Verbena mu daleko.

Nuty: róża, wanilia, czarna porzeczka, magnolia, drewno cedrowe, werbena
Rok powstania: 2013
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: zapach dostępny w pojemności 30, 50 i 100 mL
Trwałość: słaba, około 3-4 godzin

Szokujący projekt zapachowy, EVERYTHING

$
0
0

Lernert Engelberts (1977) and Sander Plug (1969) to dwoje holenderskich "artystów" zajmujących się WSZYSTKIM. Dosłownie i w przenośni. Perfumami też. Od niedawna. I do niedawna.


Panowie zebrali próbki wszystkich (tak naprawdę większości) perfum, które miały premierę w 2012 roku. Zrobili również specjalny 1500 mL-owy flakon, który imituje fiolkę testerową. No i stopniowo napełniali ją małymi próbkami.


W dniach 1-9 marca zapach był do powąchania we francuskiej Colette. Pozostaje tylko zgadywać, jak pachniały perfumy Everything.

Info i foto za ifitshipitshere.blogspot.com

Lacoste Eau de Lacoste for Women to NIE jest dobry zapach

$
0
0
Miał być ananas - nie ma. Miały być białe kwiaty - nie ma. Miało być Lacoste - Lacoste jest. 

Zapach nijaki, wtórny, chemiczny, płaski, nietrwały. Dla mnie to mieszanina roztworu żelków owocowych (niech będzie, że ananasowe też są) i starej wody z kwiatów. No i może jeszcze jedna tabletka jakiegoś syntetycznego cukru lub innego aspartamu się tam znajdzie.

Jedyny plus - drzewno-waniliowa baza, która stapia się ze skórą i nie wydaje woni fartucha z laboratorium.

Lacoste Eau de Lacoste to woń bez historii. Klon klona klona klona. Nie jest to zapach pierwszy w tym ciągu, ani ostatni.

Nuty: ananas, jaśmin, kwiat pomarańczy, wetiwer, balsam peruwiański, mandarynka, begamotka, wanilia, drewno sandałowe
Rok powstania: 2013
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana dostępna w pojemności 30, 50 i 90 mL
Trwałość: słaba, około 4-5 godzin

Maison Francis Kurkdjian Oud: Cashmere Mood oraz Velvet Mood

$
0
0

O oudach Kurkdjiana napiszę bardziej z obowiązku niż z przyjemności. Klasyczna wersja nie trafiła do mojego nosa, a te wariacje wprost się z niej wywodzą. W dodatku są tak podkręcone i wzmocnione, że sprawiają ból.

Cashmere Mood zaczyna się ostrym, suchym oudem. Rozwija się na mnie linearnie. Oud słabnie w funkcji czasu, a wzrasta udział równie mało mokrego labdanum. Efekt jest taki, że baza w ogóle nie ma agaru, ale za to ma sporo wytrawnej żywicy w stylu Kamali i Oud Imperial marki Perris Monte Carlo.

Velvet Mood ma taki sam mocny początek oudowy. Efekt ostrości i braku wody potęgowany jest goryczą cynamonu. Połączenie tych dwóch składników dało w rezultacie perfumy zatykające każdy pęcherzyk płuca. Do testów globalnych wystarczy ułamek kropli!

Obie kompozycje są raczej proste i wykazują się dużą stabilnością. Nie zaliczam tego w poczet wad, bo z tego powodu mogę uznać je za oudowe w sposób bezkompromisowy. To zapachy, które 99% wielbicieli agaru uzna za ohydne. Natomiast śladowe wyjątki będą zachwycone w sposób niewyobrażalny.

Cashmere Mood: oud, labdanum, benzoin, wanilia
Velvet Mood: oud, cynamon, szafran
Oba nieprzyzwoicie trwałe.
Twórca jest oczywisty.
Za 70 mL zapłacimy 1150 złotych. Dużo. Za dużo.

Limitowanych flakonów cieszących oko ciąg dalszy...

$
0
0
Moim faworytem tym jest razem jest wzbogacony o niebieskie refleksy flakon Lancome La Vie Est Belle. Wygląda naprawdę cudownie. Zresztą zobaczcie sami.


Jean Paul Gaultier bawi się z nieśmiertelnym Classique. Kolejne limitowane butelki wciąż mogą się podobać, choć dla mnie staje się to powoli nudne. Ta nazywa się Belle en Corset i powstała z okazji 20. rocznicy debiutu zapachu.


Warto również wspomnieć o współpracy Olivii Putman (córka Andree) z marką Nina Ricci. W efekcie kolaboracji powstał flakon L'Air du Temps. Wam zostawiam ocenę wizualną tego dzieła.


Jeśli chcecie zobaczyć inne tegoroczne edycje artystyczne to zapraszam:
- część pierwsza (m. in. Lanvin Arpege)
- część druga (m. in. Elie Saab Le Parfum)
- część trzecia (m. in. Cartier Must)

Fot. i info za nstperfume.com oraz ze stron producentów.

Maria Candida Gentile Gershwin — kadzidło, jakich nie było...

$
0
0

Wykonywane ręcznie i podobno w 100% naturalne. Najważniejsze zaś, że operujące na kadzidłach, drzewach i ziołach. Pachnidła marki Maria Candida Gentile już od jakiegoś czasu są dostępne w Polsce, ale dopiero dziś zdecydowałem się rozpocząć cykl na ich temat. Na początek kadzidło frankońskie, czyli Gershwin.

Zapach zmienny, zimny, kadzidlany w stylu Bois d'Encens Armaniego. Nie określiłbym go jednak mianem "krystalicznego" z kilku powodów. Pierwszym jest wrażenie lekkiego "przybrudzenia". To efekt, który występuje bardzo często w przypadku naturalnych ingrediencji. Po drugie czuć, że Gershwin nie powstał z tysiąca składników, które razem tworzą mocny krystalit. Maria Candida za pomocą kilku esencji wyczarowała drzewną mozaikę, w której można odnaleźć ciepło mimo ogólnego zimna.


Nosząc na sobie Gershwin zdaję sobie sprawę, że czuję cytrusy i kadzidło - duet łączony często i wyprany już z oryginalności. Daleki jestem jednak od zarzucenia tym perfumom nudy. Nie wiem, skąd autorka wzięła swoje ingrediencje. Nie wiem, w jaki sposób udało jej się znaleźć furtki na zarejestrowanie perfum i przejście badań. Wierzę jednak w opowieść, że składniki znalazła na odległych hodowlach, plantacjach i zbierała je po całym świecie. Wierzę dlatego, że Gershwin pachnie podobnie do Bois d'Encens, ale oprócz tego czuć w nim szlachetność pojedynczych nut i niuanse, których w innych perfumach brak.

Zasięg kadzidłowca na Bliskim Wschodzie ogranicza się do Omanu, Jemenu, Sokotry i Somalii.

Maria Candida.
Amouage, Clive Christian, Kilian i wiele innych marek luksusowo-niszowych zapewnia o niepowtarzalności składników używanych w ich kreacjach. Słowo Wam jednak daję, że dopiero w przypadku marki Maria Candida Gentile jestem w stanie w to uwierzyć. Jestem w stanie uwierzyć, że niesamowitą oryginalność Gershiwin zawdzięcza starannie dobranych esencjom naturalnym.

I mimo że to tylko cytrusowe kadzidło doprawione pieprzem w głowi i solą w bazie, to jestem zachwycony. Jeśli faktycznie nie użyto w procesie tworzenia syntetyków, to mój podziw jest jeszcze większy.


Nuty: cytryna, neroli, czarny pieprz, kadzidło frankońskie (olibanum), goździki, drewno sandałowe, nuty kwiatowe, sykomora
Twórca: Maria Candida
Rok powstania: 2012
Cena, dostępność, linia: 690 złotych za 100 mL
Trwałość: niska, około 4-5 godzin

[NEWS] Comme des Garcons Black

$
0
0

Czarny jak smoła. Czarny jak pieprz. Czarny jak węgiel. Czarny jak... Black...

Nowy zapach Comme des Garcons wygląda interesująco, ale nie jest dla mnie zwiastunem rewolucji. Japońska marka wciąż tkwi w drzewnych, nieco już przewąchanym klimatach. Jednak za wcześniejsze swoje dokonania ma u mnie kredyt. Duży kredyt. Liczę więc, że nowy Black będzie co najmniej tak dobry jak Play Black (który nomen omen, ma bardzo podobne nuty).

Comme des Garcons Black ma w sobie łączyć następujące nuty: czarny pieprz, czarna skóra, kadzidło frankońskie, lukrecja, dziegieć brzozowy, wetiwer, drewno cedrowe. Premiera perfum przewidziana jest na kwiecień. Będzie to woda toaletowa dostępna w pojemności 100 mL.

Czekamy.

Info i fot za nstperfume.com

Jean Paul Gaultier Le Beau Male niedźwiedź w formaline

$
0
0
Kurkdjian za sterami najnowszej kompozycji marki Jean Paul Gaultier to dobry znak. Do tego podwójna ilość mięty i przepis na idealnie letnie pachnidło gotowy.

Niestety, nie tym razem. Jedynym pozytywnym aspektem Le Beau Male jest mocne, mentolowe otwarcie. Chłodzi nos, chłodzi skórę, chłodzi mózg. Później wszystko jest tak zmrożone, że rozpada się w drobny pył i kurz. To znaczy, że perfumy zaczynają pachnieć tanio, marnie, masowo. Nie ma w nich NIC z woni wielkiego klasyka lub poprzedniej, udanej pod względem perfumeryjnym premiery - Kokorico. Woń jest to chemiczna, zakurzona. Posądzenie o nijakość jest w tym wypadku naturalne.


Przykład Le Beau Male przypomina mi trochę to, co zrobił Thierry Mugler z Amenem i wersją Pure Shot, która okazała się najgorszą męską premierą tej marki. Z całą odpowiedzialnością mogę napisać, że Le Beau Male również może być uznany za najsłabszy, najbardziej nijaki męski zapach Jean Paul Gaultier'a. Odświeżanie mocnych i orientalnych klasyków to proces naprawdę trudny. Zachodzę w głowę, czy komuś się on udał, ale w tej chwili nie mogę przypomnieć sobie takiej sytuacji. Perfumy "fresh" zawsze wypadają blado na tle pierwowzorów. W przypadku tej premiery miałem cień nadziei na sukces, ale jednak muszę czekać dalej. Szkoda.

Nuty: mięta, lawenda, wanilia, piżmo, drewno sandałowe
Rok premiery: 2013
Twórca: Francis Kurkdjian
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa dostępna w pojemności 75 i 125 mL
Trwałość: bardzo dobra, 7-8 godzin

Charlotte Olympia i perfumeryjne kopertówki... Wpis TYLKO dla Pań.

$
0
0
Przeglądam internet i trafiłem na stronę brytyjskiej marki Charlotte Olympia. Na niej buty, torebki, akcesoria z półki wyższej niż średnia. Są też perfumeryjne kopertówki. Najtańsza kosztuje około 3000 złotych. Warto sobie przynajmniej popatrzeć.

Do wykonania torebek użyto materiału o nazwie perspex, czyli polimeru o chemicznej nazwie poli(metakrylan metylu). Mówiąc zaś po ludzku jest to szkło akrylowe, z którego wykonane są choćby soczewki okularów.

Kolekcja torebek Charlotte Olympia pochodzi z inspirowanej Paryżem, najnowszej kolekcji. Podobno najlepiej sprzedającymi się elementami z niej są właśnie flakonowe torby. Oto pierwsza z nich - niebieska:


Mam jednak problem w znalezieniu flakonu, do którego nawiązuje model Blue. Pomożecie?
Drugą propozycją jest zółta Yellow Scent. Tutaj już skojarzenia są bardziej oczywiste - Chanel No. 5.


Trzecią pozycją kolekcji jest różowy flakon nawiązujący do pachnideł z lat 60. i 70. wyposażonych w pompki. Z drugiej strony ten kolor... Mnie kojarzy się z Fifi Chachnil.


Zaś ostatnią jest flakon zielony w stylu pielęgnacji Estee Lauder. Choć to tylko moje skojarzenia.


Wszystkie torby można dostać w e-shopie Charlotte Olympia (skąd pochodzą zdjęcia) oraz w wybranych domach towarowych na świecie (m. in. Neiman Marcus). 
Viewing all 1711 articles
Browse latest View live