Quantcast
Channel: Nez de Luxe — blog i opinie o perfumach damskich i męskich
Viewing all 1711 articles
Browse latest View live

SIDERIS... TO JEST TO! Zapach absolutnie niesamowity

$
0
0

Historię olibanum, czyli kadzidła frankońskiego Maria Candida opowiedziała w zapachu Gershwin. W Sideris sięga po inną z żywic - labdanum. Rozgrzewa ją szafranem. Pogłębia różą i utrwala drzewami. Poczujcie się zaproszeni do jej, a właściwie jego świata.


Labdanum to nie jest przyjemny składnik. Często nadaje perfumom wytrawnej, gorzkiej wręcz maniery. Tak było w Koksowniczce Normy Kamali, tak był w Oud Imperial Perris i w wielu innych zapachach, o których tu nie wspomnę. Uwielbiam te nieprzyjemne pachnidła, ale Sideris do nich nie należy. Bliżej mu do finezji rozpalonych szafranem zapachów-ikon: My Oud, Like This, Rejouissance. To perfumeryjny książę, który jest odpowiednikiem Tildy Swinton w schyłku XVII wieku. Szokuje, budzi podziw, obrzydzenie, ale przy tym ma to coś, co zawdzięcza niezrównanemu ciepłu (dosłownemu i niedosłownemu).

Kadr z filmu Orlando.

Szafran kojarzyć się może z suchym, szorstkim zachowaniem. Sideris nie posiada tych cech. Posiada natomiast lekko tłustą nutę, którą znalazłem w w.w. Trio. To róża z odrobiną kawy lub kakao. I może jeszcze ze szczyptą chilli? W spisie nut jest tylko pierwszy z wymienionych składników. Co zatem podszywa się pod upojne używki? Może mirra lub benzoin, albo tajemnicze "waxed woods (woskowe drzewa?)".

Nie wiem. To bez znaczenia.

Czuję natomiast, że Sideris nie idzie drogą prostą od punktu A do punktu B. Nie ma tu nudnego schematu: głowa, serce, baza. Jest to zapach zupełnie nieprzewidywalny. Po 8 godzinach potrafi buchnąć szafranem. Po 3 bywa nieuchwytny w ogóle, by po 10 pokazać się w formie mocnej i intensywnej. Kocham takie perfumy!

Fotografia słońca w chwili wzmożonej aktywności (nałożone obrazy).

Gdzie jest labdanum? Jest. Czystek tworzy bazę, drzewną podłogę, która potrafi zapłonąć i zmusić księcia do żwawych podskoków. I znowu: labdanum deklarowane jest w jako "głowa", ale ja czuję je przez cały czas. Jest to dla mnie absolutnie najbardziej dominujący składnik tych perfum. Nie wykluczam jednak swojego błędu: być może czuję "woskowe drzewo" albo za efekt labdanum odpowiada duet mirra-benzoin ze spółką. To jednak nieistotne: liczą się przecież doznania a nie formuła spisana na papierze.

Sideris to absolutnie szczytowe osiągnięcie w perfumerii ognistych niuansów. 

Nuty: labdanum, szafran, olibanum, mirra, benzoin, róża, biały pieprz, drewno sandałowe
Rok powstania: 2012
Twórca: Maria Candida
Cena, dostępność, linia: za 100 mL wody perfumowanej zapłacimy w Polce 690 zł
Trwałość: zmienna, nawet do 15 godzin

Fot. nr 2 z wp.pl
Fot. nr 4 z fastcoexist.com

Perfumy wodne i ozonowe — z serii "Pytania od czytelników"

$
0
0

Dostałem ciekawego maila od jednej z Czytelniczek. Tym razem z pytaniem o nutę, która jest najbardziej pomijaną przez niszomaniaków składową perfum.

Witaj Marcinie!
Mam do Ciebie prośbę: czy możesz mi polecić ozonowe, wodne zapachy damskie. Niedawno po wielu latach wróciłam do Davidoff Cool Water.
Używam przeróżnych perfum, ale ostatnio mam " fazę" na nuty wodne, świeże. Zachwalane jest oklepane L'eau Par Kenzo.
Czy masz jakieś ciekawe odkrycia w tej nucie zapachowej? Może być coś z niszowych marek.
Będę wdzięczna za pomoc.
Pozdrawiam, Jolanta.

Pani Jolanto, 

nuty wodne i ozonowezrobiły oszałamiającą karierę w perfumerii od czasu legendarnych Cool Water. Później trend został wzmocniony po premierze zapachu marki Dolce & Gabbana - Light Blue. Użyto w nich syntetycznej molekuły (o nazwie aqualan, jeśli dobrze pamiętam), która wniosła do kompozycji wodny, świeży charakter. Czas pokazał, że te zapachy świetne wstrzeliły się w gusta Amerykanek i Europejek.

W perfumerii niszowej, opartej w większym stopniu na składnikach naturalnych, próżno było szukać  nut wodnych, owocowych czy ozonu. Tendencja ta jednak została odwrócona i dziś wśród niszowych zapachów znajdzie się kilka o wodno-ozonowej nucie.

Na początek ozonowy klasyk - Wall Street marki Bond No. 9. To bodaj pierwszy niszowy zapach, który tak wyraźnie nawiązał do wodnej świeżości. W składzie odnajdziemy kapustę morską, ozon, ogórki, lawendę, piżmo, ambrę, wetiwer i molekuły morskie. Rzekomo to perfumy dla bankierów, finansistów i handlowców. Według mnie to przede zapach dla fanów ozonowo-morskiej świeżości.


Ozon w otoczeniu kadzidła? Proszę bardzo. To Turquoise marki Olivier Durbano - świeżość dość przewrotna, drzewna i niedosłowna. Gdybym miał wskazać najbardziej niszowego "ozonowca" to właśnie Turquoise zasługuje na to miano.

W perfumerii niszowej występuje również trendłączenia nut wodno-ozonowych z zielonymi, soczystymi akordami roślinnymi. W wersji zimnej świetnym przykładem są perfumy High Line marki Bond No. 9, zaś w odsłonie bardziej tropikalnej i słodkiej - L'Artisan Fleur de Liane.


Z połączenia lekkich kwiatów, ozonu i nut zielonych powstał zapach Eau d'Italie Magnolia Romana. Piękny, lekki, przyprószony aromatem świeżej bazylii i cytrusów w nutach głowy oraz subtelnym sianem w sercu.

W tym miejscu muszę koniecznie wspomnieć też o przedstawicielach ozonu żrącego. Czystego. Skoncentrowanego. To Odeur 71 od Comme des Garcons i L'Eau Serge'a Lutens'a. Pierwszy jest bardziej elektroniczno-metalowy, drugi zaś przypomina trochę proszek do prania.

Najbardziej niesamowitym trendem perfumerii niszowej w tym temacie jest zaś tzw. akord morskiego drewna. Nie jest on ani ozonowy, ani klasyczne wodny. To bardzo charakterystyczna woń, o której można napisać wielki, długi artykuł. Pozwolę sobie zatem jedynie podlinkować moje wcześniejsze recenzje takich pachnideł:
- Profumum Acqua di Sale
- Parfumerie Generale Bois Naufrage
- Heeley Sel Marin




Prada Candy L'Eau i jej bajeczne klipy promocyjne

$
0
0
Nowe perfumy Prady już niebawem, już naprawdę niebawem pojawią się na rynku. Tymczasem robię coś, czego na NMP nie czynię zbyt często. Tym razem jednak klipy promocyjne są dwa i bardzo mi się podobają. Zobaczcie sami...

Epizod 1:




Epizod 2:



Prada Candy L'Eau... 


...była już przeze mnie anonsowana na FB, ale celem przypomnienia przyda się kilka słów. Nosem tych perfum jest po raz kolejny Daniela Roche-Andrier. W nutach zobaczymy (poczujemy :) ) kwiaty oraz cytrusy. Nie zabraknie oczywiście karmelu, który jest duszą Candy oraz piżma i benzoinu. Nie ukrywam nawet, że czekam na tę premierę z niecierpliwością. Podskórnie czuję, że może to być coś ciekawego. Premiera światowa w kwietniu. Oby do Polski perfumy trafiły równie szybko.

Recenzję wersji klasycznej znajdziecie tutaj: Prada Candy

Info i fot. za nstperfume.com oraz YB Prady.

Zielone świeżości Dior Homme Cologne 2013 (nie tylko dla mężczyzn!)

$
0
0


Już sam tytuł powinien być wyraźną wskazówką - Dior Homme Cologne w nowej wersji spadł daleko od pierwowzoru sprzed 5 lat. 

Co nie znaczy, że jest zapachem gorszym. Co to, to nie. Jest po prostu inny. Próżno szukać tu nawiązań do irysa i pudrowej lekkości znanej z pachnideł Dior Homme w różnych wersjach. Tutaj jest świeżo, kolońsko i bardzo zielono.

Bergamotka królową Dior Homme Cologne 


Bezwzględną dominantąDior Homme Cologne jest bergamotka. Uprawiana na południu Włoch roślina stała się jednym z symboli Kalabrii, choć musimy pamiętać, że pochodzi ona z terenów Azji południowej. To niewielkie drzewko, a częściej krzew, ma jedną cechę, która odróżnia je od innych cytrusów. Posiada kolce. Rzadkie, bo rzadkie, ale jednak. Nie wspominam o tym bez przyczyny. Najnowsze perfumy marki Dior są bardzo postrzępione, ostre. Powiedziałbym, że przypominają pokryte lodowcami Alpy, w których wszelkie skały są wykonane z owoców bergamoty i kolców. No a lód zostaje lodem. :)


Zieleń i lód


... a nie na odwrót. To ważne. Dior Homme Cologne nie popada w lodowe, świeże, fartuchowe czy piżmowe niuanse. Jest to piękny, cytrusowy zapach nawiązujący do legendarnego Eau Sauvage. Nie nazwałbym go jednak klasycznie kolońskim, ponieważ brakuje mi w nim nut ziołowych, neroli, może jakiegoś drzewnego podbicia. Mimo że piramida zapachowa nie jest w tym wypadku bogata, to perfumy te są świetnym przykładem, że jedna tylko bergamotka potrafi czynić cuda. Zimne skojarzenia są wyraźne, ale to tło.

Grejpfrut? Piżmo? Składnik X?


Wrażenia węchowe po testach Dior Homme Cologne kierują mnie w ślepy zaułek. Niby czuję, że bergamotka jest bezwzględną dominantą tych perfum, ale jest przy tym tak dobrze skonstruowana, że się zastanawiam. Myślę i myślę, co stanowi o tak ciekawym ogólnym wybrzmiewaniu nowego Diora. Korzystając z dostępnej wiedzy i własnego doświadczenia powiem Wam, że  Francois Demachy musiał skorzystać z dorobku chemii i ukrył ten ten fakt w nucie o nazwie "kwiat grejpfruta". Jak żyję na tej planecie, nigdy nie słyszałem, żeby w warsztacie perfumiarza pojawił się olejek lub absolut z tego kwiatu. To daje mi podstawę do rozważań, czym jest ta nuta. Jaka prawda by nie była, muszę przyznać, że Dior Homme Cologne pachnie bardzo dobrze. Na lato idealnie wręcz.

Nuty: bergamotka, kwiat grejpfruta, piżmo
Rok powstania: 2013
Twórca: Francois Demachy
Cena, dostępność, linia: perfumy dostępne w pojemności 75 i 125 mL
Trwałość: bardzo dobra, 7-8 godzin

Fot. nr 1 i 2 ze strony producenta.
Fot. nr 3 z wikipedia.com

9 pytań, 9 odpowiedzi, w tym te o przedawkowania perfum

$
0
0

Dziś kolejna porcja Waszych pytań, na które przybliżam lub przypominam odpowiedź. Niektóre nawet mnie zaskoczyły np.: czy można przedawkować perfumy?

1. Czym jest wetiwer?


Wetiwer to nazwa nuty używanej do opisu zapachu perfum, a nie roślina. Roślina nazywa się wetiweria pachnąca i jest dość bujną trawą  rosnącą dziś w wielu krajach strefy
tropikalnej. Olejek wetiwerowy otrzymujemy w procesie destylacji korzenia. Ma on w zależności od pochodzenia bardziej dymny lub bardziej zielony charakter. Jeśli chcesz poczytać o perfumach wetiwerowych jeszcze więcej, zapraszam tutaj: Wetiwer w perfumach.


2. Co to jest anosmia?


Anosmia jest straszną dolegliwością. Mówimy o niej, kiedy przestajemy odczuwać zapachy. Anosmia sama w sobie może świadczyć o innych chorobach, które powodują degenerację węchu. Więcej na ten temat pisałem w osobnym artykule: Anosmia.

3. Dlaczego przestali produkować Pumę Szarą?


Nie wiem i pewnie prawdy się nikt nie dowie. Podejrzewam, że zaczęła się źle sprzedawać i stąd decyzja o wycofaniu. W Polsce istnieje silny front "wielbicieli do grobowej deski", ale to raczej pojedyncze osoby, który za flakon są w stanie zapłacić bajońskie sumy. Ja ich rozumiem. Szara Puma to piękny, świeży zapach. 

Galbanum.

4. Jak pachnie galbanum?


Galbanum jest w perfumerii wzorcem zapachu zielonego. Jest to zieleń drzewna, mokra, wytrawna. Składnik ten przeżywa teraz swoją drugą młodość. Świetną kompozycją opartą na tej nucie są perfumy Chanel No. 19.

5. Jak powstaje mirra?


Mirra jest żywicą, więc powstaje w klasyczny sposób. W wyniku przerwania ciągłości tkanek wydziela ją drzewo o nazwie balsamowiec mirry (Commiphora myrrha). Z mirry naturalnej zazwyczaj otrzymujemy absolut.

6. Jakie perfumy Serge Lutens miała bohaterka filmu?


Przyznam szczerze,że nie mam pojęcia.

7. Czy można przedawkować perfumy?


Nie słyszałem o takiej sytuacji, ale teoretycznie jest to możliwe.Trzeba brać pod uwagę, że różne substancje mogą się wchłaniać przez skórę. Żeby daleko nie szukać: na 65 % spirytusie salicylowym jest napisane, że po stosowaniu na duże powierzchnie ciała upośledza zdolność obsługi pojazdów mechanicznych i maszyn. Perfumy zazwyczaj mają 80-90% alkoholu... :)

8. Jakie perfumy mają goździki w sobie?


Jeśli pytasz o korzenną przyprawę to odpowiadałem na to pytanie: Goździki w perfumach.


9. Czy są perfumy podobne do Flowerbomb?


No pewnie, ale trzeba mieć świadomość, że Flowerbomb było pierwsze. Później pojawiła się woda perfumowana Jimmy Choo i Lancome La Vie Est Belle.

Fot. nr 1 z pinger.pl
Fot. nr 2, 3, 4 z wikipedia.com
Fot. nr 5 z mat. producenta.

Perfumy mojej mamy: kolekcja 2013

$
0
0

Perfumy mojej mamy. Odsłona 2013.

Minęły prawie dwa lata odkąd ostatni lat chwaliłem się kolekcją perfum mojej mamy. Korzystając z faktu, że na Wielkanoc wróciłem do domu, w góry, postanowiłem zrobić fotograficzną dokumentację pachnącego zbiorku mojej mamy.

Jeśli chcecie zobaczyć kolekcję z 2011 roku to zapraszam tutaj: "Perfumy mamy 2011".

A oto, jak prezentuje się teraz:

W tle: moja twórczość :) :)

Od lewej:

Boss Nuit. Lekko kwiatowy, dość naturalny i neutralny. Jedna z wyróżniających się premier niemieckiej marki ostatniego czasu.

Gucci Eau de Parfum I. Wielki klasyk. Kwiat pomarańczy plus wanilia. Piękny, elegancki zapach w stylu glamour. To ostatnia butelka z zapasu...

Estee Lauder Sensuous. Drzewny, mleczny, maślany i sandałowy.

Estee Lauder Pleasures. Zimne, narkotyzujące kwiaty. Cóż więcej można powiedzieć? Piękny klasyk.

Nina Ricci L'Air du Temps. Kolejny klasyk. Mam używała go 20 lat temu. Powrót okazał się nieudany. To dziwny, szpitalny zapach. Piękny, ale nie dla każdego.

Armani Prive Cuir Amethyste. Jedyny niszowiec, który na stale zagościł w toaletce mojej mamy. Zapach na wielkie wyjście. Piękny, elegancki, zimny i skórzany w luksusowym stylu.

DKNY Pure Verbena. Zapach na lato. Po prostu!

Davidoff Cool Water. Jak wyżej.

Jest jeszcze Angel i dwie, ostatnie Wanilie z Sephory.

A jakie są ulubione perfumy Waszych mam?

Guerlain Eau de Shalimar i ciepłe echa drzew

$
0
0

To prawdopodobnie najlżejsza ze wszystkich odsłon wielkiego francuskiego klasyka - Shalimar.


Buduar starszego Pana


Pierwszym skojarzeniem, które maluje się w głowie jest woda kolońska. Klasyczna mieszanka cytrusów i ziół nie jest tu jednak ostra i przenikliwa. Klimat Eau de Shalimar utrzymany jest w konwencji maślanej i kremowej. Bliżej mu nawet do cytrusowej pianki rozpływającej się w ustach niż klasycznych perfum. Efekt ciekawy i wywodzący się wprost z klasycznej Eau de Parfum.


Aha, i jeszcze jedno: pianka, o której wspomniałem to produkt spożywczy, a nie kosmetyczny. To ważne, ponieważ odświeżony Shalimar wciąż pachnie wanilią, a nie jakimiś syntetycznymi nutami kojarzącymi się ze sklepem kosmetycznym. Łatwiej będzie to sobie wyobrazić, jeśli będziemy pamiętać, że kiedyś woda kolońska służyła do aromatyzowania potraw. W tym wypadku to tak pachnąca pianka waniliowa. Po prostu!

Rozświetlona wanilia


Eau de Shalimar później staje się bardziej drzewny, jeszcze cieplejszy. Ociera się o klimaty żywiczne, ale nie wchodzi w nie. Kompozycja od początku do końca może być określona jako świetlista. Mroku w niej raczej brak. Chciałbym jednak zwrócić na połączenie kilku składników: wanilii, jaśminu i drew. To połączenie, które w perfumach bardzo często wnosi element ambitnego, niszowego ciepła. Żeby daleko nie szukać: tak było chociażby w legendarnym Gaiac'u. I w Eau de Shalimar też odkrywam wyraźne, mocne echa tamtych nut.

I dopiero na samym końcu baza staje się bardziej rozmyta, pudrowa i drzewna, ale wciąż nie chemiczna. To wszystko pozwala upatrywać w Eau de Shalimar jednych z najciekawszych sequeli wielkich klasyków. Szkoda, że zapach jest tak trudno osiągalny.

Nuty: wanilia, bergamotka, pomarańcza, żywice, irys, róża, limeta, jaśmin
Rok powstania: 2008
Twórca: Thierry Wasser
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa dostępna w pojemności 50 i 90 mL; niedostępna w Polsce
Trwałość: dobra, około 6-7 godzin

Neymar Junior i Guy Laroche z okazji 30. rocznicy Drakkar Noir

$
0
0

Supergwiazda brazylijskiego futbolu - Neymar Junior i zapach legenda - Drakkar Noir.


Z okazji 30. rocznicy wylansowania perfum Drakkar Noir, koncern Guy Laroche zaprosił do współpracy znanego piłkarza, Neymara da Silvę Santosa. Tym sposobem klasyczny zapach fougere zyskał atrakcyjną (przynajmniej według speców od marketingu), choć nie do końca spójną z kompozycją, twarz.


Premiera perfum odbyła się 1982 roku i była na swój sposób wyjątkowa. Najpierw koncern wylansował zapach o nazwie Drakkar. Mimo olbrzymiego, jak na tamte czasy budżetu, perfumy okazały się klapą marketingową. Po jakimś czasie spróbowano po raz kolejny wejść z zapachem na rynek, dodając do nazwy człon "Noir". I to okazało się strzałem w 10.


Sam zapach jest drzewny, świeży i aromatyczny. W nutach znajdziemy m. in. rozmaryn, arcydzięgiel, lawendę, bazylię, werbenę, kolendrą, cynamon, jałowiec, mech dębowy, cedr, ambrę, paczulę, jodłę i skórę. Całość pozwala zakwalifikować Drakkar Noir do rodziny fougere (paprociowej).

Oficjalna wizualizacja.
W "nowym" Drakkar Noir zmieniono tylko flakon. Zapach pozostał bez zmian. Będzie dostępny w jednej pojemności - 100 mL - jako woda toaletowa.


I jeszcze filmik backstage.


Info i fot. z materiałów producenta.

Guerlain La Petite Robe Noire w wersji Eau de Toilette

$
0
0

La Petite Robe Noire w wersji Eau de Toilette pojawia się na Nie Muzycznej ze sporym opóźnieniem. Nie bez powodu.

Na tle klasycznej, mocnej, słodko-dymnej wersji EdP, rysuje się słabo. To dlatego chciałem uczynić z tej recenzji zabawę pod pręgierzem i publicznie powyżywać się na winnym. I kiedy już zrobiłem szkic recenzji, poszedłem na obchód perfumerii sieciowych. Wącham jedną nowość, drugą nowość, trzecią nowość... W końcu palec ląduje na atomizerze z Małą Czarną EdT. Mając kilka blotterów przed sobą doszedłem do wniosku, że te perfumy nie zasługują na publiczną hańbę. Usunąłem szkic, wziąłem się za ponowne testy. Efekt widzicie poniżej.

Lukrecji nie ma.


Pierwszą i podstawową różnicą między EdT i EdP jest brak słodkiej, jadowitej nuty migdałowo-wiśniowej. Fani pożarów w fabrykach likierów poczują się zawiedzeni. Wśród nich jestem ja. Guerlain podtyka w zamian słodki kwiat pomarańczy. Ciężki i słodki. Wręcz lepiący. W połączeniu z jaśminem, paczulą i ambrą tworzy trzon kompozycji - bazę, na której próbują poruszać się inni bohaterowie. Nie ma co się jednak łudzić - ich ruchy nie są przepełnione seksowną, krwistą aurą znaną z klasyka. Bez lukrecjowo-migdałowego aromatu cyjanku La Petite Robe Noire straciło olbrzymią część ze swojego powabu. Zmizerniało. Zmasowiało.

Natapirowane jabłko.


Niech będzie, że jestem dziwny, ale o pewnym skojarzeniu powiedzieć muszę. To jabłko. W sumie bardziej nuta owocowo-zielono-kwaśna, lecz do spójności obrazu nazwijmy ją jabłkiem (które w nutach de facto jest) płci żeńskiej. Pani Jabłczyca pokazuje się na początku. Kwaśna jest po zbóju i wręcz landrynkowata. Wrzeszczy swoim zapachem w każdą stronę. Mogłoby to być ciekawe, gdyby nie fakt totalnego uziemienia. Szpilki jej ugrzęzły z lepkiej bazie, o której wyżej wspomniałem.

Do czego się to sprowadza? Ano, ogólnie mam wrażenie, że pojedyncze nuty w Le Petite Robe Noire Eau de Toilette grają samodzielnie, nie uzupełniają się. Stoją w miejscu i pachną, ale bez połączenia z innymi aktorami. Nie ma tu tej zabójczej pełni z jakiej słynie wersja mocniejsza. Wspomniane jabłko jest jednym z kilku przykładów. Bardzo podobnie odbieram akord kwiatowy w chwili, kiedy tworzy go róża.

To nie jest zły zapach


Na tle konkurentów to wciąż wyróżniająca się kompozycja. Niesamowita siła wyrazu, charakterystyczny zapach od początku do końca i wyraźne nawiązania do klasyka nie pozwoliły mi na negatywną ocenę, nie w momencie, kiedy inne premiery prezentują poziom kilka klas niższy. Choć podkreślę raz jeszcze: do geniuszu wersji Eau de Parfum, Eau de Toilette nawet się nie zbliża.

Nuty: wiśnie, jabłko, akord zielony, kwiat pomarańczy, jaśmin, róża, ambra, paczula, piżmo, czarna porzeczka
Twórca: Thierry Wasser
Rok powstania: 2013
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa dostępna w pojemności 30, 50 i 100 mL
Trwałość: bardzo dobra, około 7-8 godzin

Fot. nr 1 i 2 z materiałów producenta.
Fot. nr 3 z genderpreferencesinhiringdecisions.blogspot.com

Rouge Bunny Rouge Lilt i oświecenie Buddy...

$
0
0

Dzięki uprzejmości jednej z pierwszych Pań, które zakupiły perfumy marki Rouge Bunny Rouge, mam przyjemność przedstawić Wam cud we flakonie. Lilt.


Figa, figa, figa


Legenda mówi, że Budda doznał oświecenia pod drzewem figowca. Oczywiście można przytaczać podania z innych kręgów kulturowych, żeby uzasadnić tezę o wielkim znaczeniu tej rośliny, ale na potrzeby dzisiejszej recenzji Budda wystarczy. Mówiąc zaś jaśniej - wąchając Lilt mam nieodparte wrażenie, że również doznaję olśnienia. I absolutnie proszę nie zrzucać tego na karb mocniejszych promieni słońca w dniu dzisiejszym :). Te perfumy są naprawdę świetne.


Figa jest tu soczysta, zielona i nie tylko owocowa. Czuć liście pokryte ciepłym deszczem, czuć woń światła. Pierwszym skojarzeniem był Figuier marki Heeley, choć Lilt nie ma aż tak wyraźnego akordu mokrej, ciepłej gleby. Jest bardziej optymistyczny i radosny. Jeśli ktoś lubi słodką zieleń to powinien zostać przeniesiony do siódmego nieba.

Kremowe zielenie


Organiczna zieleń trwa w Lilt przez dobre dwie, trzy godziny. W tym czasie powoli zaczyna się zacierać intensywne, oszałamiające wręcz wrażenie słodkiej, zroszonej deszczem figi. Brzegi są zaokrąglane kokosem i subtelną, owocową nutą. To podobny akord do tego, który odnalazłem w Index Fig Apricot. Zaczyna się robić mniej zielono, choć wciąż soczyście. Powiedziałbym nawet, że Lilt wręcz cieknie sokiem, jak rozgryzana brzoskwinia. I aż się chcę go zjeść.

A później pojawia się ciut więcej mlecznej nuty. To pewnie kokos, chociaż sam bym na to nie wpadł, bo kokosem mi nie pachnie. Ten etap może się kojarzyć z matczyną figą i mlekiem wilczycy pitym przez Remusa i jego brata pod drzewem, drzewem figowym oczywiście. O tak, to bardzo trafne skojarzenie. Po czterech godzinach wilcze mleko przeobraża się w przyskórną, zielono-mleczną nutę piżma. Czuć w niej bogatą opowieść z chwil minionych, ale sama w sobie nie jest jakaś wybitnie sugestywna. Myślę, że to dobry koniec zapachu, który dostarczył tak obfitych wrażeń.

 

Słowa kończące


Rouge Bunny Rouge ma swojej ofercie figową perłę. NIE jest to jednak klejnot wyłącznie dla Pań. Według mnie Lilt spokojnie może być uznany za perfumy uniwersalne. Na koniec muszę poruszyć jeszcze kwestię trwałości. Figuier Heeleya ucieka z mojej skóry w 20-30 minut. Lilt jest trwalszy. 4-5 godzin w przypadku zapachu skomponowanego wokół podobnych składników do Heeleya to czas wręcz rewelacyjny. Figowce nigdy nie będą pytonami żyjącymi na skórze cały dzień.

Nuty: figa, fiołek, brzoskwinia, kokos, piżma, akord zielony
Twórca: b.d.
Rok powstania: 2013
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana o pojemności 50 mL (około 400 zł)
Trwałość: bardzo dobra; około 5 godzin

Fot. nr 1 i 4 z mat. producenta.
Fot. nr 2 i 3 z wikipedia.com

Prada Candy L'Eau już powąchana i to dokładnie

$
0
0

Candy L'Eau oczekiwałem z wielkimi nadziejami na wspaniałe pachnidło. Toż to w końcu Prada.


Klasyczne Candy plus kwiaty


Dla jednych będzie to zaletą, dla innych wadą - Candy L'Eau to bliźniak Candy. Mój nos wyczuwa jedną tylko różnicę. Początek jest ciut kwiatowy. Nie są to jednak jakieś konkretne kwiaty, ale bardziej akord kosmetyczno-drogeryjny. Coś, co niszczy niszowy charakter tych perfum, ale jednocześnie sprawia, że będą mogły być używane w cieplejsze pory roku. Karmel, przynajmniej z początku, nie jest intensywny. Z trudem przedziera się przez pylistą płachtę kwiatów. Prawdę mówiąc, te kwiatowe elementy najlepiej byłoby porównać z zapachem proszku do prania o aromacie wiosennej łąki. Skojarzenia z Chloe Love Eau Florale są tu naturalne (ale tylko jeśli chodzi o kwiaty).


A po godzinie jest już klasycznie - bosko. Pojawia się słodycz, pojedyncze strużki hipnotycznego dymnu. Wszystko jest lustrzanym odbiciem klasycznej wersji Prada Candy Eau de Parfum. Również L'Eau Candy pachnie na mnie karmelem i ambitną słodyczą. W dodatku są to perfumy trwałe. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że w przypadku tego zapachu, jest to kwestia bardzo indywidualna. Skóra mojej kuzynki po godzinie niweluje Candy do zera. Ja obie wersje czuję cały dzień.


I polecam obejrzenie króciutkich klipów reklamowych Candy L'Eau. Są naprawdę ciekawie zrobione: klipy Prada Candy L'Eau.

Nuty: karmel, benzoin, piżmo, cytrusy, kwiaty orientalne
Twórca: Daniela Roche Andrier
Rok premiery: 2013
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa dostępna w trzech pojemnościach: 30, 50 i 80 mL
Trwałość: bardzo dobra, powyżej 7 godzin

Fot. nr 1 i 2 z mat. producenta.
Fot. nr 3 z  thefeministkitchen.com

Osmogeneza — zapachowy dar Ducha Świętego

$
0
0
Poniższy tekst jest wyjaśnieniem jednego z pojęć, jakim posługuje się Kościół Katolicki, a nie moim zdaniem na ten temat.


Osmogeneza (zapach świętości) jest jedną z łask charyzmatycznych (gratis datae), którymi zostali obdarzeni święci Kościoła Katolickiego. Obok lewitacji i bilokacji jest też jedną z najbardziej spektakularnych zdolności.


Czym jest osmogeneza?


Osmogeneza to zdolność wydzielania przyjemnego zapachu przez śmiertelnego człowieka. Dar ten, jak wszystkie charyzmaty, pochodzi od Ducha Świętego. To definicja powierzchowna, bowiem naprawdę osmogeneza obejmuje również władzę nad zapachem. Święci (co prawda nieliczny, ale jednak) mają możliwość kontrolowania mocy aromatu i miejsca jego występowania. Dla przykładu, Ojciec Pio używał daru do dyscyplinowania wiernych podczas mszy. Znana jest między innymi taka sytuacja, którą przeżył zaprzyjaźniony prawnik Ojca Pio:

"Muszę się przyznać, że w czasie jednej Mszy Świętej odprawianej przez Ojca Pio, byłem trochę rozproszony gdy nagle przepełnił mnie zapach fiołków. Zapach ten był tak silny, że podziałał jak wstrząs. Obudzony jak ze snu stwierdziłem, że byłem jedyną osobą stojącą wśród klęczącego tłumu. Natychmiast klęknąłem, zapominając o zapachu unoszącym się wokół mnie. Zgodnie z moim zwyczajem, po Mszy poszedłem przywitać się z Ojcem Pio. Ojciec powitał mnie tymi słowami: "Byłeś trochę rozproszony dzisiaj". Zakłopotany odpowiedziałem: "Tak Ojcze. Byłem trochę nieobecny, ale na szczęście twoje perfumy sprowadziły mnie z powrotem.". - "Nie perfumy, lecz klaps Ci się należy", odpowiedział Ojciec Pio".


Bardzo często zapachyświętych pojawiały się wiele lat po ich śmierci w miejscach, przez które choćby przechodzili. Pachniały rzeczy, których dotknęli. Pachniały ich groby i nawet zwłoki.

Jaką woń wydzielali święci?

 

Św. Ojciec Pio.
Najbardziej znanym i spektakularnym przykładem osmogenezy są fiołki i zapach Ojca Pio. Z drugiej strony zastanawiam się, skąd ludzie byli w stanie rozpoznać, że jest to akurat woń tych kwiatów. Jestem przekonany, że gdyby losowa grupa powąchała aromat fiołków z próbki, to nieliczni by wiedzieli, co wąchają. Pewnym obronnym argumentem jest fakt, że ludzi, którzy doświadczali zapachu Ojca Pio, często podawali różne określenia: liliowy, różany, perfumeryjny, pudrowy...

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza pachniała różami. Jej zapach znacznie wzmógł się po śmierci. Warto zauważyć, że ciało Małej Tereski z Lisieux nie uległo rozkładowi. Zresztą podobnie jak Ojca Pio.

Św. Teresa z Lisieux.

Św. Ludwina z Schiedamżyłą na przełomie XIII i XIV wieku. Jest jedną nielicznych osób obdarzonych charyzmatem osmogenezy, które wydzielały inną woń niż kwiaty. W wieku 14 lat Ludwina niefortunnie upadła i złamała żebro. Przez następne lata walczyła z niegojącą się raną, gangreną i ciągłym bólem rozważając za radą swojego spowiednika Mękę Pańską. I choć młoda kobieta wymagała ciągłych zmian opatrunków, to sączące się przez lata rany nie wydawały fetoru. Ich zapach był porównywany do imbiru i cynamonu. Później u Ludwiny pojawiły się stygmaty a korzenny aromat ustąpił miejsca woni kwiatów: róż, lilii i fiołków.

Kadr z filmu Jasminum.

Fani perfum kojarzą osmogenezę również z filmu Jasminum. Tam trójka mnichów wydzielała odpowiednio woń czeremchy, czereśni oraz śliwy.

Bardziej wnikliwa analiza osmogenezy Ojca Pio


Włoski duchowny jest postacią żyjącą w czasach nam bliskich. Relacje z tego okresu są więc najbogatsze i zawierają wiele szczegółów. Analiza osmogenezy Ojca Pio stawia go na miejscu wyjątkowym, nawet jak na świętego. Z przyczyn wielu.

Po pierwsze, objawiony w dniu stygmatyzacji zapach przetrwał do śmierci Ojca Pio. Tak długi czas osmogenezy jest zupełnie wyjątkowy. Dar Ojca Pio w dodatku był bardzo urozmaicony. Kilka akapitów wyżej pisałem o woni fiołków, które były sygnaturą włoskiego zakonnika. Trzeba jednak pamiętać, że wedle podań potrafił on również pachnieć kadzidłem i innymi kwiatami.

Ojciec Pio potrafił zapachem komunikować swoją obecność nawet na wielkie odległości i nawet po swojej śmierci. Znany jest przypadek z 1973 roku, ze Szkocji.

“Jestem mężczyzną, lat około czterdziestu, żonaty, mam wspaniałą córkę, czyli że mam rodzinę. Byłem daleki od moich praktyk religijnych przez mniej więcej dziesięć lat. Moja żona zawsze była pobożna i przekazała dzieciom swoje zasady.
Mieliśmy już czworo dzieci i moja żona bardzo zaszokowała mnie mówiąc, że w drodze jest piąte. Jest rok 1973. Ja nie pragnąłem kolejnego dziecka, byłem bardzo wzburzony.
4 sierpnia tego samego roku przyszło na świat dziecko. Wzruszyłem ramionami na jego widok i powiedziałem: ‘Mamy jeszcze jedną gębę do wyżywienia’.
Szybko zdaliśmy sobie sprawę z tego, że coś nie grało. Z przeprowadzonych badań wynikało, że już od sześciu miesięcy, jeszcze przed swoim narodzeniem, dziecko nie załatwiała swoich fizjologicznych potrzeb w normalny sposób. Jego nerki są zupełnie bezużyteczne, co więcej jednej nie ma wcale. Lekarze mówią, że ‘widać tylko jakąś miękką masę’.
Moje serce przybliżyło się do tego małego stworzenia, które leżało skurczone z bólu.
Lekarze otworzyli go i wydobyli na zewnątrz tę masę, a po operacji powiedzieli nam, że druga nerka była bardzo zagrożona, ponieważ tkanka była już prawie martwa.
Nie było nadziei. Dziecko leżało samo w małym szpitalnym pokoju: szkielet z zapadniętymi oczyma. Złamało mnie to; skruszony, poszedłem się wyspowiadać.
Pamiętałem, że kiedyś słyszałem o ojcu Pio, lecz nic o nim nie wiedziałem. W katolickiej księgarni zobaczyłem książkę o nim i kupiłem ją. Przeczytałem ją od deski do deski.
20 września zabraliśmy Stefana ze szpitala. Nie jadł, nie pił, ze swoimi zapadniętymi oczyma i nieruchomym wzrokiem stawał się coraz słabszy. Przez dwa tygodnie trzymaliśmy go w domu, koniec zdawał się być już bliski.
Nie mogliśmy patrzeć na śmierć naszego maleństwa. W pośpiechu ruszyliśmy wraz z nim do szpitala, ponieważ przeczuwaliśmy bliski koniec. Przyjęto go do szpitala, lecz jeszcze tego samego wieczoru przez telefon powiedziano nam, że nie dożyje jutra.
Następnego dnia z książki wyciąłem zdjęcie o. Pio i włożyłem je Stefanowi pod poduszkę. Przechodził dzień za dniem, a ja modliłem się także dzień za dniem. Pewnej nocy zbudziłem się znienacka. Na zewnątrz było ciemno. Nasza sypialnia napełniona była zapachem róż. Najpierw pomyślałem, że moja żona przyniosła kwiaty do pokoju, ale ich tam nie było. Zapach był bardzo intensywny,… przypomniałem sobie, że czytałem, iż taki fenomen znaczył, że prośba została przyjęta przez o. Pio i że Bóg wysłuchał błagania. Złożyłem z powrotem głowę na poduszce, będąc pewnym, że otrzymałem wiadomość. Następnego dnia w moim biurze odebrałem telefon od mojej żony. Dzwoniła ze szpitala i lekarze dostrzegli poprawę we krwi Stefana. Stefan jest uzdrowiony. Jest radością naszego życia. Wspaniały mały chłopiec, który chce być kiedyś kapłanem.
Co niniejszym zaświadczam James Barclay
49 Burns Drive
Kirkintillogh
Dunbartonshire
Szkocja”
Zapach Ojca Pio jest więc potwierdzeniem jego przychylności, obecności i opieki. Warto zauważyć, że tajemnica osmogenezy Włocha jest do dziś dnia nierozwiązana, choć uznana za prawdziwą.

c.d.n.

Niemieckie oudy marki Philly & Phil...

$
0
0

A podobno Niemcy mają kiepskie nosy. Wąchając trzy oudy marki Philly & Phil zaczynam mieć co do tego wątpliwości.


Emotional Aoud


Zdecydowanie najsłabszy przedstawiciel kolekcji niemieckich agarów. Pachnie typowo męskim akordem, który odnalazłem w Vabun Majdana i Lucca Cipriano Gold Driver Men. To połączenie syntetycznego cynamonu z cięższymi, samczymi składnikami. Całość nie pachnie dobrze. Jest nietrwała i niemrawa. Z drugiej strony Emotional Aoud z pewnością odniósłby sukces w perfumerii sieciowej.

Nuty: cynamon, gałka muszkatołowa, aoud, pomarańcza, czerwony pieprz, wanilia, śliwka, róża

Sensual Aoud


To już finezja słodyczy. Oud w wersji dla kobiet, ale tym razem nie jest to wulgarna i prosta interpretacja. Mamy zatem dojrzałe, słodkie, może lekko zapieczone owoce z jabłkiem na czele. Później kompozycja nabiera kremowych cech. Muska oblicza drzewnej śliwy z Feminite du Bois, aby ostatecznie osiąść na rozkosznej, miękkiej waniliowo-agarowej bazie. To cudowny, niewinny oud, jakiego chyba do tej pory nie wąchałem. Nie jest może przesadnie niszowy, ale pomysłu i urody mu nie brakuje.

Nuty: jabłko, szafran, brzoskwinia, śliwka, kwiat pomarańczy, jaśmin, oud, drewno sandałowe, wanilia

Glamorous Aoud


Najciekawsza, najbardziej ambitna odsłona. Tym razem z moim ulubionym szafranem, który wnosi ciepło do nut głowy. W sercu niby jest róża, ale nie czuć jej wyraźnie. Jesteśmy za to karmieni sporą ilością nut zwierzęco-żywicznych. Analizując skład można dojść do wniosku, że to skóra. Ja jednak powiem, że klasycznego akordu skórzanego nie można tutaj znaleźć. Całość jest zwierzęca w bardziej ambitnej odsłonie. Czuć ciepło ludzkiej skóry, czuć jakąś miodową, futrzaną nutę i fizjologiczną, frapującą słodycz. Oczywiście to wszystko zaliczam w poczet zalet. Z drugiej strony, mam świadomość, że ilość syntetyków w tej kompozycji jest wielka do bólu zębów.

Nuty: gałka muszkatołowa, szafran, oud, skóra, piżmo, akord drzewny, róża

Perfumy marki Philly & Phil nie są dostępne w Polsce.

Perfumy La Martina Cuero oraz Hombre — argentyńskie dusze

$
0
0

Jest Papież z Argentyny. Są i perfumy z Argentyny. W Polsce kilka dni temu zadebiutowały pierwsze dwa zapachy marki La Martina - Cuero oraz Hombre.


Parę słów o marce La Martina


La Martina to argentyńska marka specjalizująca się w produkcji ubrań, akcesoriów, butów, zegarków i perfum. Podstawowym tworzywem jest tu skóra. Pod tym względem marka trochę przypomina mi Hermesa. Ma w logo dwóch graczy polo. Skojarzenia z Francuzami nie są więc bezpodstawne. Nie będę wypowiadał się na temat produktów tej matki, bowiem ich nie znam. Na pierwszy rzut oka sprawiają bardzo porządne wrażenie. Takie samo robią perfumy. La Martina ma w swojej ofercie 9 zapachów: 5 męskich, 4 damskie. Oferta przedstawiona w Polsce jest więc dość uboga. Przejdźmy zatem do rzeczy.

La Martina Cuero


Cuero to piękny, lawendowo-drzewny zapach. Jest dziwny, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. W pierwszych chwilach sprawia wrażenie chłodnego i ostrego. Lawenda jest tu metaliczna, pajęcza wręcz. Ściśle pokrywa świeżo heblowane drewno. Nad wszystkim lata woń świeżego siana i luksusowej skóry.

Biorąc wszystkie powyższe nuty w jedną całość, mogę powiedzieć, że Cuero pachnie niczym idealnie czysty boks w stadninie. Problem jest jednak taki, że nie czuć tu samego konia. Nuty animalne występują, ale są sterylne. Bliżej im do skórzanych obić książek niż aromatu spoconego zwierzaka.

Zapach jest przemyślany i logiczny. Podoba mi się. Zapada w pamięć i ma świetną, zielono-drzewną bazę. Finisz znowu kojarzy się z sianem. Tym razem już bez zimnej lawendy, ale z ciepłą, subtelną wanilią. Cuero to kompozycja na piątkę.

Nuty: bergamotka, cytryna, lawenda, styraks, paczula, drewno cedrowe, kumaryna, wanilia, skóra
Trwałość: bardzo dobra, około 8-9 godzin

La Martina Hombre


Tutaj zachwyty będą mniejsze. Owszem, Hombre to perfumy poprawne, ale nie mogę się opędzić od wrażenia wtórności. Pieprzne otwarcie, sporo wetiweru, ziół i cytrusów. Trochę przypominają Fahrenheita. Słowo daję, że czuję w nich też fiołki, których w składzie nie ma. Prawdę mówiąc to zapach bez historii - ładny, poprawny, ale nic więcej.

Nuty: cytryna, bergamotka, bazylia, mandarynka, czarny pieprz, tymianek, goździki, kardamon, wetiwer, piżmo, paczula
Trwałość: bardzo dobra, około 7-8 godzin

Wywiad dla tygodnika "Poradnik Rolniczy"

$
0
0

Jakiś czas temu miałem przyjemność udzielić wywiadu dla Poradnika Rolniczego. To największy w naszym kraju tygodnik dla mieszkańców terenów wiejskich, docierający do ponad 100 000 odbiorców.


W wywiadzie mówiłem głównie o związkach perfum z wsią, potencjale terenów wiejskich i ogólnej istocie perfum. Cenię sobie rozmowy z branżowymi czasopismami, ponieważ mogę tam mówić o szczegółach, istocie przemysłu perfumeryjnego, a nie tylko o marketingu, butelkach i gwiazdach.


Guerlain Myrrhe & Delires i zapachowe oblicza Mongolii...

$
0
0

Seria butikowych perfum Guerlain to dzieło sztuki. Ale o tym już chyba wiecie. Ja zaś wiem, że po wspaniałym Tonka Imperiale, po kakaowym Gourmand Coquin, po dymnym Bois d'Armanie poznałem cudo o urodzie znacznie większej - Myrrhe & Delires.

 

Siostra Małej Czarnej


Zapach miał premierę w 2012 roku. To był dobry czas dla Guerlain. Wtedy powstała woda perfumowana La Petite Robe Noire w nowej formule. Nie wspominam o tym bez przyczyny. Powodem jest jeden składnik, który w dwóch kompozycjach gra rolę główną. I nie jest to mirra. To lukrecja. Świeża, anyżowa nuta w obu perfumach została jednak odziana w suknię z dymnych nitek. W Małej Czarnej bohaterka odgrywała swój taniec w dżungli wielkiego miasta. W Myrrhe & Delires betonu, szkła i stali próżno szukać. Próżno szukać tu też słodkich, likierowych akordów.


Pustynia Gobi zimą.

Mroźna, piaszczysta pustynia


Perfumy Guerlain przypominają głęboki oddech na pustyni. To obszar zimny, suchy, pokryty może szadzią, może szronem. Na pewno jest zima. Powiedzmy, że to Gobi albo Takla Makan, gdzie zmrożone syberyjskie powietrze pędzi z północnym wiatrem. Czuć tu też popiół, może jakieś niedopalone drwa. I jeszcze czuć maleńką, wręcz mikroskopijną kroplę soku z pieczonego jabłka. Tak wygląda początek Myrrhe & Delires. Jeśli komuś anyżowe konotacje przeszkadzają, to nie odnajdzie tu pozytywnych wrażeń.

Buddyjska świątynia w Mongolii.

Mongolia


Później zaś pojawia się Orient. Dalej zimny, chociaż zapach złoci się. Nabiera cech metalicznych. Gdzieś w tle kołacze woń kadzideł w stylu azjatyckim. Porównałbym ten zapach do woni potpourri. Jest jednak bardziej chłodny i delikatniejszy. W miarę upływu czasu, tak po 2-3 godzinach wyłania się z tego obrazu mirra. Okraszona wanilią nuta nadaje kompozycji ciepło. Przesuwa ją z obszaru "zimny" na płaszczyznę "chłodny" lub nawet "letni". Później ilość energii jeszcze wzrasta. W bazie kompozycja wręcz robi się puchata i ciepła. To za sprawą paczuli, która jednak nie ma nic wspólnego z piwnicami, szczurami i kartoflami. Tu paczula jest miękka i przyjazna. Nieco nawet czekoladowa.

I nawet jeśli ta recenzja tego nie wyraża, to jest to dla według mnie najlepszy z dotychczas poznanych zapachów Guerlain. Pozostaje po raz kolejny ponarzekać, że pachnidło nie jest dostępne w Polsce :(

Nuty: mirra, grejpfrut, czerwony pieprz, czarny pieprz, lukrecja, paczula, olibanum, irys, róża
Twórca: Thierry Wasser
Rok powstania: 2012
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana o pojemności 75 mL; niedostępna w Polsce
Trwałość: bardzo dobra, około 7 godzin

Wąchanie się pod pachami, czyli komunikacja za pomocą zapachu

$
0
0
konsultacja naukowa: mgr Magdalena Fijak (Uniwersytet Opolski)

Pamiętna scena z Tildą. Zapach potu jako komunikat własnego ciała.

Zapach w roli nośnika informacji w społeczeństwie jest często niedoceniany i pomijany. Jest niewidzialny i niemożliwy do usłyszenia, lecz to nie znaczy, że go nie ma. 

 

Czym jest komunikacja społeczna?


Komunikację jako proces należy rozpatrywać pod kątem wymiany lub przekazywania informacji między osobami. Oczywiście, w pewnych wyjątkowych sytuacjach możemy mówić o komunikacji, gdzie nadawcą i odbiorcą jest ten sam człowiek (k. intrapersonalna), ale zdecydowaną większość zagadnień k. społecznej rozpatrujemy na wyższych poziomach:
- interpersonalnym;
- grupowym;
- masowym;
i ekstrapersonalnym.
I choć dla losowej próby ludzi komunikacja społeczna sprowadza się do formy werbalnej, czyli mówionej, to formy niewerbalne łącznie mają większy udział w przekazywaniu informacji. Jedną z nich jest komunikacja społeczna za pomocą zapachu.

Zmysł węchu w roli narzędzia komunikacji


Mówi się, że zmysł węchu jest u ludzi atawizmem, to znaczy, że uległ on uwstecznieniu w wyniku procesów doboru naturalnego. Porównanie ludzi i innych ssaków może być traktowane jako dowód tego procesu. Ośrodki węchowe i narządy węchu są u ludzi znacznie mniej efektywne niż u innych naczelnych i ssaków (np. psów). Człowiek dysponuje szczątkowym narządem lemieszowo-nosowym (odpowiedzialnym za wyczuwanie feromonów i womeroferyn) oraz nabłonkiem węchowym (odpowiedzialnym za wyczuwanie zapachów). Jak jednak wykazał duet R. Axel - L. Buck, człowiek jest w stanie rozpoznawać niemal nieograniczoną liczbę zapachów wedle odkrytego przez nich schematu działania aparatu węchu. Odkrycie to przyniosło im Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny w 2004 roku. To tłumaczy, dlaczego zapach stanowi wyraźny komunikat w relacjach społecznych i możliwe jest wykazanie jego zdolność przekazu informacji na każdym z pięciu poziomów organizacji.

Komunikacja intrapersonalna


W przypadku komunikacji intrapersonalnej zapach wpływa na postrzeganie własnej osoby, atrakcyjności, gotowości i możliwości nawiązania relacji na wyższym poziomie. Niech za przykład posłuży woń wydzielanego przez człowieka potu. Jej natężenie jest komunikatem nadawanym przez nas, który pozwala określić nam samym możliwość wejścia w reakcje z grupą. Jeśli czuję od siebie silną woń potu, to automatycznie nie wejdę do biura, autobusu, tramwaju, ponieważ liczę się z negatywnym odbiorem mojej osoby, którego chcę uniknąć. Na tym poziomie komunikuję sam sobie potrzebę wykonania konkretnych działań: wzięcie prysznica, użycie kosmetyków.

Komunikacja interpersonalna


Komunikacja interpersonalna to narzędzie wykorzystywane przede wszystkim w marketingu perfum. Niemal każda reklama sugeruje wzrost pozytywnych emocji wśród otaczających nas ludzi po użyciu konkretnego produktu. Jest to zagadnienie znacznie szersze i wykraczające poza ramy rynku kosmetyków. W jednej z norweskich szkół zaobserwowano, że dzieci stają się spokojniejsze i osiągają lepsze wyniki w nauce, kiedy nauczycielka pachniała perfumami o zapachu wanilii. Perfumy to jedno, ale pamiętajmy też o feromonach. Badania na temat takiej komunikacji są często sprzeczne i mało wiarygodne. Udowodniono jednak, że u kobiet zamieszkujących na małej przestrzeni (klasztory, internaty) następuje regulacja cykli miesiączkowych w oparciu o komunikację feromonami.

Komunikacja grupowa


Zapach jest również istotną informacją w komunikacji na poziomie grupowym. W tym wypadku warto wyróżnić dwa podstawowe rodzaje woni mające udział w tej komunikacji:
- zapach grupowy ( charakterystyczny dla narodów, ras, plemion);
- zapach socjalny ( charakterystyczny dla grup zawodowych, domowników).
W dzisiejszych czasach postuluje się znaczną rolę zapachu grupowego w istnieniu zjawiska rasizmu. Podobno mieszkańcy środkowej Europy pachną siarką i kiszoną kapustą dla mieszkańców wschodniej Azji. Postulowanych zależności w tej materii jest więcej. Warto jednak zwrócić uwagę, że zapach w komunikacji grupowej prawie zawsze jest informacją przekazującą niepozytywny komunikat o danej grupie. Można to odnieść do przeszłości, kiedy zapach informował ludzi o niebezpieczeństwie, np. kiedy wkraczali na terytorium wroga.

Komunikacja masowa


Jeśli chodzi zaś o komunikację masową, to zapach na tej płaszczyźnie na razie nie może być wykorzystywany. Warto jednak wspomnieć, że latach 70. w Stanach Zjednoczonych wyemitowano program telewizyjny, w którym przedstawiono rewolucyjną maszynę do przekazywania zapachu przez ekran domowych odbiorników. Ogłoszono konkurs, w którym zadaniem widzów było opisanie emitowanej przez telewizor woni. Okazało się, że niektórzy nadesłali bardzo wnikliwie opisy zapachu. To jeden z dowodów, że zmysł węchu jest zmysłem bardzo podatnym na sugestię.

Komunikacja ekstrapersonalna


Ostatnim rodzajem komunikacji społecznej jest komunikacja ekstrapersonalna, kiedy człowiek nawiązuje łączność z innym bytem (np. maszyną). Przykładów z tego poziomu jest mnóstwo: badanie alkomatem, wykrywanie śladów materiałów wybuchowym i narkotyków na lotnisku, wpływ na zwierzęta. Naukowcy już jakiś czas temu odkryli tzw. zapach strachu. Można go porównywać do typowych kairomonów, czyli substancji przekazujących komunikat niekorzystny lub neutralny dla nadawcy, a korzystny dla odbiorcy. Pies (odbiorca) z grupy ludzi (nadawców) zaatakuje tego, który wydziela najsilniejszy zapach strachu, czyli potencjalnie jest najsłabszym osobnikiem. Próba porozmawianie z takim psem jest zaś świetnym przykładem, żeby nie przeceniać roli komunikacji werbalnej.

Po co to wszystko?


Poznanie zasad, kanałów i możliwości komunikacji w relacjach w społeczeństwie pozwala efektywniej wpływać na nie i dostosowywać do naszych własnych potrzeb. Zrozumienie działania różnych rodzajów komunikatów powinno zaś wpłynąć na spójność przekazywanych przez nas informacji i uzyskanie korzyści płynących z ich synergii.

Givenchy Only Gentlemen i nuty nowojorskiego Central Parku...

$
0
0

O tym, że Givenchy Gentleman zapachem dobrym jest, mówić nie muszę. To fakt. Chociaż perfumy powstały w 1975 roku, to dziś nie tracą nic ze swojego uroku. A jednak marka Givenchy postawiła na lansowanie kolejnej wersji. To Only Gentlemen, numer jeden wśród męskich perfum na półkach sieci Sephora. Czy zasłużenie?


Givenchy Gentleman to dziś wielki klasyk


Jeszcze za czasów twardej ręki wielkiego Huberta koncern postanowił przedstawić zapach oparty na nutach drzewnych i odciąć się od dziedzictwa Fariny. Gentleman nie miał w sobie ani cząstki kolońskiej duszy. Na swoje czasy był kompozycją przełomową i wyznaczającą nowy trend, który później podchwycili inni wielcy konkurenci z Chanel, Guerlain i Diorem na czele. Mocno paczulowy, ziemisty, przełamany cynamonem i mchem zapach znalazł swoją niszę na rynku, w której do dnia dzisiejszego egzystuje.

Central Park

Nawet Givenchy nie poradzi nic na masowe gusta


Nowe perfumy Givenchy swojej niszy na znajdują, bo podążają z trendem. Już na początku powiem jednak, że są lokalnym maksimum tego trendu. Only Gentlemen to naprawdę dobry zapach. W tym miejscu powinienem odesłać Was do recenzji perfum Yves Saint Laurent Manifesto. Oczywiście, oba zapachy są różne, ale oby można zarzucić brak oryginalności. W całej nudzie i masowości, obie propozycje prezentują się udanie, bardzo udanie wręcz. Z tego punku widzenia Only Gentlemen jest świetną, ciekawą odpowiedzią koncernu Givenchy na potrzeby odbiorców. I trudno kruszyć kopię, że gust tych odbiorców jest mało wyszukany.


Jak pachnie?


Sam zapach mnie się podoba. Doceniam miękką fakturę, lekkie przyprawowe wykończenie i drzewną bazę. Only Gentlemen jest przestrzenny i świeży w jakiś zielony, może nawet figowy sposób. Problem z nim jest taki, że zupełnie nie potrafię rozłożyć go na nuty. W jego przypadku mogę opisywać jedynie wrażenia, a nie składniki. Idąc tym tropem przypomina woń mojito pitego w Central Parku. Z jednej strony więc obraz betonu, szkła i metalu, z drugiej - haust świeżej zieleni, czegoś czystego i relaksującego.

Metal i szkło

Najważniejsze jest jednak to,że Only Gentlemen nie wchodzi w przykre, syntetyczne akordy. Nie ma w nim wyświechtanych piżm i innych tanio pachnących składników. Dla mnie to największa zaleta. Tym bardziej, że zamiast tego kompozycja mile musuje, sprawia wrażenie gazowanej wręcz.

Mogę śmiało powiedzieć,że Givenchy idealnie trafiło z tym zapachem, jeśli chodzi o potrzeby klienta. Powiem więcej, nie zdziwiłbym się, gdyby perfumy te stały się męskim odpowiednikiem Coco Mademoiselle. Zasługują na to!

Nuty: mandarynka, gałka muszkatołowa, cynamon, czerwony pieprz, liście brzozy, drewno cedrowe, paczula, wetiwer, kadzidło
Rok powstania: 2013
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa ( 50 mL - 255 zł, 100 mL - 350 zł); płyn po goleniu i deo spray
Trwałość: bardzo dobra, około 8 godzin
Twórca: b.d.

Fot. nr 1 z http://www.architizer.com
Fot. nr 2 z http://www.fineartphotoblog.com

Estee Lauder Amber Mystique z głębokim oudem w roli pierwszoplanowej...

$
0
0

Znowu oud. Tym razem w towarzystwie nietypowym - z czarną porzeczką i ylangiem. Połączenie dziwne, niszowe, sprzeczne wręcz. Dla mnie to zapowiedź wielkiej uczty, więc na testy nowego pachnidła Estee Lauder przygotowałem się jak na królewskie przyjęcie.


Czarna porzeczka


Początek zwiastuje kłopoty. Klasycznie zmieszany agar z różą (w tej roli róża z Ta'if) stanowił zapowiedź perfum w typowo wschodnim wydaniu. Bez rewelacji, ale jednak solidnie. Nie minęły jednak dwie, trzy minuty, jak Amber Mystique sypnął porzeczką. Czarny owoc stanowi najbardziej spektakularną nutę kompozycji.


Nos stojący za zapachem połączył cierpką gorycz ledwie dojrzałych owoców ze słodką, zawiesistą nutą, której bliżej do konfitur. Porzeczka migocze. Zmienia się. I to jest wielki plus. Bezsprzeczny. Paradoksalnie, nie przypomina woni, jaką wydają liście czarnej porzeczki - surowiec przemysłu zapachowego. Te są bardziej świeże i trawiaste.


Ylang spowity w dym


Mocny ylang jest kolejną sygnaturą Amber Mystique. Estee Lauder bodaj jako pierwsza firma na świecie połączyła ten kwiat z klasyczną, różano-oudową osnową. Na tym etapie zaryzykowałbym twierdzenie, że nosem tej kompozycji jest twórca Lys Fume. W obu perfumach występuje, na pewnym etapie, mocno ylangowy niuans, który siłą nawiązuje do składników tytułowych. W dodatku, oba zapachy otaczają kwiatową nutę dymem. U Forda to dym nostalgiczny i zimny. Amber Mystique dymi w sposób hipnotyzujący i cichy. Kadzidło Lauder to w końcu oud, nie olibanum.


Oud z różą, ylang i czarna porzeczka. To trzy akordy to klucze. Problem jest taki, że zamków, które otwierają, jest bardzo mało. Estee Lauder postawiła na zapach, który nawet dla mnie był trudny. Owszem, piękny, ale trudny. Pamiętam, że na początku pierwszego testu miałem ochotę nie iść dalej, zmyć to i nie wracać. Te trzy akordy są tak bardzo sprzeczne, tak bardzo zaskakujące i tak bardzo inne, że...

Nuty: oud, róża, ambra, ylang ylang, czarne porzeczka, kadzidło, jaśmin, czerwony pieprz, malina, labdanum, skóra, piżmo, paczula, drewno sandałowe
Rok powstania: 2013
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana o pojemności 100 mL dostępna wyłącznie na rynku azjatyckim; w wybranych punktach w Europie od wakacji 2013
Trwałość:średnia, około 5 godzin

Złote Tarasy Tarasami Smrodu... Arkadia prymusem w Warszawie!

$
0
0

Badałem, wąchałem i porównywałem zapach w trzech największych warszawskich centrach handlowych. Pod lupę wziąłem Złote Tarasy, Arkadię i Galerię Mokotów. I od razu uprzedzam: zapach przestrzeni alejkowej w galeriach jest neutralny. Wszędzie. Dbałość o zapachowe wrażenia klientów najlepiej więc oceniać na podstawie mniej wyeksponowanych miejsc - np. toalet.

 

Jak się zaczęło?


Na problem zwróciłem uwagę już rok temu, może nawet dawniej. Nos przykuł fetor wyczuty w toalecie. I uprzedzam, nie był to zapach ekskrementów. Z drugiej strony, nie mogłem wykluczyć, że potrzebę defekacji zaspokajał obcokrajowiec. Wydaliny i wydzieliny ludzi różnych nacji pachną odmiennie, więc jednorazowy "smrodek" wtedy nie zaprzątał mi głowy. To w końcu toaleta - nie zawsze musi pachnieć.

Problem się jednak powtarzał. Wtedy już nie mogłem zrzucić tego na karb zapachowej finezji rozsiewanej przez inne nacje. Chociaż daleki byłem od opisywania tego na blogu. To w końcu miejsce poświęcone perfumom. Miałem jednak na uwadze, że większość ludzi chcąc kupić perfumy, idzie do centrum handlowego i nie powinna być narażona na takie przykrości. Pamiętajmy też, że mówimy o największych galeriach handlowych, które powinny być wzorem na innych, mniejszych.


Jak prowadziłem porównania?


Kto oczekiwał rozprawy naukowej, będzie zawiedziony. Ten tekst będzie po prostu opinią klienta o zapachu.
Moja opinia celuje jednak w rzetelność. W każdym z centrów handlowych byłem przynajmniej kilka razy na przestrzeni ostatniego roku. To pozwoliło wysnuć konkretne wnioski i zniwelować wpływ przypadku.


Galeria Mokotów


Średniak. Toalety utrzymane są w zapachowej próżni. Czasami pojawia się delikatny, przyjemny zapach. Dalsza analiza jest bezcelowa.

Arkadia


To zaś zapachowy prymus. Toalety zawsze są pachnące i to w dość charakterystyczny sposób. Nie jest to zwykły kwiatowy czy marki zapach, ale woń przyjemna, kojarząca się z czystością, trochę owocowo-trawiasta. Podoba mi się.


I część najważniejsza: Złote Tarasy


Odór, smród, brud, kiła i mogiła. Toalety są złożone z dwóch pomieszczeń przedzielonych szczelnymi drzwiami. Nawet, kiedy wchodzę umyć tylko ręce i poprawić włosy, to fetor jest i tak nie do wytrzymania. Część służąca do dalszych potrzeb śmierdzi zaś tak bardzo, że wolałbym w jakiejś drogerii kupić pampersy, niż tam wejść.

Zastanawia mnie,że przez tyle czasu zarządcy Złotych Tarasów nie udało się nic z tym "smrodkiem" zrobić. Przecież to centrum handlowe kreuje się na najbardziej luksusowe w Polsce. Położenie w ścisłym centrum Warszawy powoduje, że jest też wizytówką Polski. A co ma pomyśleć przybysz z innego kraju, jeśli wejdzie do takiej toalety i zaleje go taki smród...

Czym dokładnie zioną Złote Tarasy? To zapach duszny, parny, kojarzący się z zapoconymi butami bezdomnego w lipcowe południe. Koszmar po prostu. I zaznaczam, to nie dotyczy jednej toalety. Problem smrodu występuje we wszystkich dostępnych toaletach. Tych obok Sephory i Bath & Body Works również (taka kpina losy :))

Nie wiem czy to wina oszczędzania na klimatyzacji, czy na środkach czyszczących, ale po prostu Złote Tarasy śmierdzą. Na dzień dzisiejszy to fakt nie do podważenia!

Fot. nr 1 z animaz.net
Fot. nr 2 z interia.pl
Fot. nr 3 z archispace.pl
Fot. nr 4 z smcloud.net
Fot. nr 5 z cogdziezaile.pl
Fot. nr 6 z interia.pl
Viewing all 1711 articles
Browse latest View live