Quantcast
Channel: Nez de Luxe — blog i opinie o perfumach damskich i męskich
Viewing all 1711 articles
Browse latest View live

Z Guerlain Nerolia Bianca ruszamy do pomarańczowego gaju

$
0
0

Nerolia Bianca to zapach złożony w sposób niesamowity. Dość powiedzieć, że w piramidzie nut zawarte są jedynie nuty z różnych części pomarańczowego drzewa: od młodych gałązek po kwiaty. To zaś zapowiedź arcydzieła w tej kategorii. 


Wyprawa do pomarańczowego gaju


Nowe perfumy Guerlain naprawdę przenoszą w czasie i przestrzeni. Już po pierwszej aplikacji czuję, jakbym znalazł się w pomarańczowym gaju. Odczucie nie jest jednak proste i frywolne. To bardzo konkretny gaj, w którym dopiero co spadł ciepły deszcz. Niebo już się przeciera i na zielone liście zaczynają padać promienie słońca. Cud. Cud we flakonie.


Wyprawa do supermarketu


Problem zaczyna się po 5-10 minutach. Najpierw bajkowy gaj staje się zwykłym kartonem pomarańczy z marketu. Później sokiem pomarańczowym. Dalej jest już napój. Dość spadania? Jeszcze nie, bo ostatnim stadium jest oranżada w proszku z klasycznie nudną, chemiczną i pyłową bazą. Porównanie Guerlain Nerolia Bianca w ostatni stadium z tym, co jest na początku wypada po prostu kiepsko. Zapach ewoluuje w najgorszą z możliwych stron.

Przyczyn takiego stanułatwo się domyślić. Olejek pomarańczowy z owoców to najtańszy olejek eteryczny na rynku. Nie ma sensu zastępowanie go chemią. Jednak olejek neroli i petitgrain to już jedne z droższych komponentów i możemy być pewni, że prawie zawsze powstają w laboratorium. W przypadku Nerolia Bianca braki widzę właśnie po stronie tych bardziej bazowych składników, bo owocowo-pomarańczowa głowa gra świetnie.


Po 3 godzinach, na skórze zostaje marne wspomnienie, a po 4 nie ma już nic. 3-4 godziny w przypadku woni, bądź co bądź cytrusowej, to nie najgorszy rezultat.

Nuty: pomarańcza, neroli, petitgrain, kwiat pomarańczy słodkiej, gorzka pomarańcza, liście pomarańczy
Rok premiery: 2013
Twórca: Thierry Wasser
Cena, dostępność, linia: zapach dostępny jako woda toaletowa o pojemności 75 mL
Trwałość: 3-4 godziny, więc nieźle jak na tę grupę perfum

Fot. nr 1 z mat. producenta.
Fot. nr 2 z cowbird.com
Fot. nr 3 z iaadamlim.blogspot.com
Fot. nr 4 z  prowincjalnawioska.blox.pl

[NEWS] Marc Jacobs Honey

$
0
0

Oczekuję, że Honey będzie sukcesem. Już przebieram nogami. Już szykuję nos.


Kilka rzeczy sprawia, że zapach może być ciekawy. Na pewno jedną z nich jest nos - Annie Buzantian. Kojarzę ją z jednego z najdroższych zapachów świata - PureDistance I. To mocna, kwiatowa klasyka, ale trudno odmówić jej wartości (choć kiedyś zrobiła na mnie negatywne wrażenie).

Druga sprawa to magiczne połączenie brzoskwini i kapryfolium. Jeśli perfumiarce uda się odwzorować zapach natury, to duet ten może wynieść Honey na sam szczyt najlepszych premier tego roku. Zapach wtedy będzie lekko słodki, trawiasty i dziewczęcy. To może być klucz do sukcesu.

Pewnej finezji ma dodawać zaś nuta ponczu. Zadania przełożenia woni tego alkoholu na język perfum jest trudne, ale nie niemożliwe. Trzymam kciuki za Buzantian (w parze z Ann Gottlieb) i z prawdziwą niecierpliwością oczekuję testów.

Info i fot. za fragrantica.com

Roberto Cavalli Acqua i sól niesiona z morską bryzą

$
0
0

Acqua to najbardziej cudowna z barw lata. Turkusowy błękit miesza się z soczysta żółcią cytrusów. W tle słychać chrupiącą zieleń konwaliowych łodyg. Nazwałbym te perfumy świeżymi, ale to byłaby ujma. Zaczynam zatem pieśń wielbiącą nową kompozycję marki Roberto Cavalli.


Na początku jest cytryna. Trudno jednak tak po prostu to zostawić, bo owoc ten już na wstępie jest niesamowity. Przede wszystkim jest słony. Subtelnie, ale jednak. To tak jakby cytrynowe drzewo rosło na wybrzeżu. Jednak nie przy samym morzu. Cytryna jest tak delikatnie pokryta solą, że skojarzenia z bryzą powinny być bardziej trafne. To właśnie wiatr pokrywa owoc mikroskopijnymi kroplami wody morskiej. A pod wpływem promieni słońca na żółtej skórce wytrąca się czysta sól. Naprawdę olśniewające pierwsze wrażenie...


Acqua nie kończy jednak na jednej niespodziance. Później są kwiaty. Ściślej mówiąc - jest konwalia. Pojawiają się chrupkie i świeże elementy zielone. Zapach nieco łagodnieje. Na tym etapie pojawia się wodna nuta znana z wielkiego klasyka tej rodziny - Light Blue. Cavalli postawił jednak na bardziej łagodne przedstawienie wody. Jest ona na pewno cieplejsza, mniej kwaśna i, co pisałem na początku, słona.


Zapach jest tak niesamowity,że zdarza mi się nanieś go na nadgarstek parę razy w ciągu godziny. Po co? Po prostu chcę wąchać i zachwycać się tą wodną opowieścią cały czas od początku. To jak z ulubionymi fragmentami piosenek, które przewijamy do początku.

Przyznam szczerze,że jeszcze nie wybrałem zapachu na lato, ale jest szansa, że Roberto Cavalli Acqua zepchnie Tokyo Bloom. No bo jeszcze nie powiedziałem, że świeżość w tym stylu jest według mnie uniseksualna. Zresztą perfum o takich walorach zapachowych mógłbym używać nawet, jeśli pachniałyby mega kobieco. Cóż rzec na koniec... to prawdziwe dzieło sztuki w swojej kategorii.

Nuty: cytryna, jaśmin, konwalia, piżmo, nuty wodne
Rok premiery: 2013
Twórca: Louise Turner
Cena, dostępność, linia:
Trwałość:średnia, około 4 godzin

Fot. nr 3 z strangelandpoems.blogspot.com
Fot. nr 2 z juliasbeautyblog.com

Przegląd blogosfery perfumeryjnej...

$
0
0

Czyli o tym, co dzieje się na pachnących blogach...


O zawodzie stylisty zapachowego przeczytamy w artykule Katarzyny Zamielskiej z bloga Recenzje Damskich Perfum. Tekst ciekawy, choć ja od siebie dodam, że praca stylisty to nie są "spotkania na herbatkę". Osoba doradzająca perfumy pracuje głównie w domu, perfumerii i przez komputerem. Rozmowa z klientem to najmniej absorbująca i najprzyjemniejsza część pracy. Pełen artykuł przeczytacie tutaj: KLIK

Na blogu Wyznania edp/edt-holiczki znajdziemy krótkie podsumowania nt. wiosenno-letnich premier tego roku. Z Katarzyną Kamińską mamy bardzo podobne zdania i nosy (przynajmniej w kwestii zapachów na lato). Poróżniły na jedynie perfumy See by Chloe, których ja nie cenię. Pełen artykuł tutaj: KLIK

Na blogu Olfaktoria.plrelacja z wernisażu Justyny Neyman w perfumerii Mon Credo. Na pewno w maju znajdę czas, żeby osobiście rzucić okiem na obrazy. Twórczość artystki cenię, gdyż już parę lat temu miałem zaszczyt uczestniczyć w otwarciu innej wystawy jej autorstwa. Pojawił się na niej również obraz inspirowany perfumami. Relacja Doroty Goldmann tutaj: KLIK

Johana - mało znane perfumy Keiko Mecheri - zostały w końcu zrecenzowane. Bardzo ciekawie temat przedstawiła Justyna Magiera z bloga Opinie-Perfumy.pl. Wiedzieliście, że nazwa tych perfum oznacza tyle co "cesarski kwiat"? Ja nie wiedziałem. Po więcej szczegółów i ciekawostek zapraszam na bloga: KLIK

Przegląd wybitnie niszowychzapowiedzi premier z całego świata opublikował Jaroslav z bloga Ambramovi.blogspot.com. O większości z tych perfum nawet nie śmiem marzyć, ale przynajmniej można oko nacieszyć. Zapraszam: KLIK

Długo wyczekiwana recenzja męskiego, skórzanego Amena pojawiła się zaś na PerFumum. Fqjcior mówi, że kawa jest w nim wyraźnie wyczuwalna, więc wierzę, że Amen Pure Leather jest naprawdę wyjątkowy. Po szczegóły zapraszam na bloga: KLIK

Warto zajrzeć też na bloga Perfumoholiczka. Martielle recenzuje najnowsze perfumy marki Tommy Hilfiger - Flower Violet z nutą różą, drewna sandałowego i, co oczywiste, fiołka. Opis wrażeń znajdziecie tutaj: KLIK

Parfums M. Micallef x Denis Durand Le Parfum Denis Durand Couture

$
0
0

Jeśli uznać, że Jewel jest ubierany na wielkie przyjęcia w sali rozświetlonej tysiącem lamp, to Le Parfum Denis Durand Couture będzie pasował na spowite w mroku bale maskowe...


Perfumy, które firma M. Micallef stworzyła dla Denisa Duranda to pachnidło wysokich lotów. Warto jednak pamiętać, że wciąż jest to kompozycja utrzymana w stylu marki. Trudno jednak zarzucić jej wtórność. Oud, będący bezwzględnie pierwszoplanowym składnikiem, został przedstawiony w formie mało znanej z poprzednich pozycji brandu. Towarzyszą mu zasuszone płatki róż i skrystalizowany miód. Ktoś mógłby pomyśleć, że to kopia Aoud Homme lub, co bardziej oczywiste, Rose Aoud. Tak jednak nie jest!


Le Parfum Denis Durand Couture nawiązuje do stylu Jewel. Posiada elementy, które posądzić można o pochodzenie z poprzedniej epoki. Ociera się wręcz o szypr. Jest elegancki, dostojny i tajemniczy. Fani Jewel będą zachwyceni. Dodatkowym atutem jest ostra miodowa nuta, która budzi skojarzenia z wielkim Soir de Lune Sisley'a.


Oud jest zaś zimny, pozbawiony charakterystycznej drzewnej słodyczy, która była wyznacznikiem agarów Micallef. Można powiedzieć, że jest metaliczny i w pewnych momentach haczy o zimne dźwięki olibanum. Skojarzenie może trywialne, ale to coś na kształt potpourri z drewnem agarowym, które zostało umieszczone w katedrze. O potpourri mówię zaś z jednego powodu: Le Parfum jest wonią suchą i bardzo aromatyczną. Różą nie pachnie jak kwiat na grządce, ale właśnie jak mocno zasuszona kompozycja w potpourri. Jest i cynamon, i miękki sandał, i nawet nieco ostrzejsza paczula.

Jeśli uznać, że Jewel jest ubierany na wielkie przyjęcia w sali rozświetlonej tysiącem lamp, to Le Parfum Denis Durand Couture będzie pasował na spowite w mroku bale maskowe...

Nuty: cynamon, mandarynka, oud, róża, paczula, drewno sandałowe, miód, ambra, piżmo, nuty zwierzęce
Rok premiery: 2013
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: za 50 mL wody perfumowanej zapłacimy 595 zł
Trwałość:średnia, około 5-6 godzin

Przemysł perfumeryjny w Strefie Gazy i jego szokujący produkt

$
0
0

Perfumy inspirowane pociskami Hamasu, które spadły na Izrael w niedawnym konflikcie? Już są.


Nowy zapach o nazwie M-75 dostępny jest jedynie w strefie Gazy. Został wyprodukowany przez firmą Stay Stylish, która siedzibę ma... właśnie w Gazie. Podobno ludzie nie mają tam wody, prądu i jedzenia, ale proszę... własną fabrykę perfum mają.

Hasłem promującym nowe perfumy są słowa: "Kto kocha szczęście, zwycięstwo i godność, kocha perfumy M-75". Jak się okazuje to jeszcze nie wszystko. Przedstawiciel marki mówi, że rakiety M-75 kojarzą się w Gazie ze szczęściem i triumfem, i każdy Palestyńczyk nosząc je, będzie odczuwał pozytywne emocje.

 
Dlaczego? Otóż rakiety M75 w zeszłorocznym konflikcie Izrael-Gaza zostały wystrzelone w Jerozolimę i Tel-Aviv. Były zwiastunami pokoju i szczęścia. I choć w konflikcie tym większość ofiar stanowili Palestyńczycy, to Khaled Meshaal - lider Hamasu - ogłosił klęskę Izraela. Znakiem tej klęski mają być właśnie rakiety M-75.

Marketingowcy Stay Stylish porównują pociski M-75 do Wieży Eiffla. Że niby mają być takim samym symbolem dla obu narodów.


Powstały dwie wersje perfum. Panie pachną M-75 z nutami jaśminu, róży i bazylii. Męska wersja zawiera drewno sandałowe, wanilię i cytrusy.

W ramach ciekawostki dodam,że w 2006 roku, w Libanie, był dostępny zapach Resistance. Na butelce widniał przywódca Hezbollahu - Hassan Nasrallah - oraz uszkodzony okręt izraelski.

Info i fot za cnn.com

Amour de Palazzo, Terrasse a St-Germain, Stilettos on Lex... Jul et Mad

$
0
0

I choć perfum tej marki jeszcze w Polsce nie ma, to powiem Wam, że warto na nie czekać. Są piękne, niedosłowne i szczerze ambitne. Po majowym letargu mam więc czystą przyjemność przedstawić zapachy Jul et Mad...


Kilka słów o początkach Jul et Mad


Julien Blanchard i Madalina Stoica-Blanchard poznali się przypadkiem. Ona - specjalistka w dziedzinie mody, on - naukowiec i przedsiębiorca. Do tego szczypta ciekawości świata, wrażliwości i szczęścia. Taka w ich przypadku okazała się recepta na miłość. I na niesamowite perfumy. Każda z buteleczek to oddzielna historia. Jednak nie o nich dzisiaj będę mówił. Jeśli lubicie gawędy to zapraszam na stronę Jul et Mad. U mnie tylko o zapachach.


Terrasse a St-Germain


...podoba mi się najmniej. Może dlatego, że jest najbardziej przyjazny? To piękny zapach, który przypominać może jakąś wysokogórską łąkę w środku wiosny. Czuć tu przestrzeń. Każdy oddech zdaje się być haustem zimnego powietrza nasyconego świeżą zielenią kwiatowych pędów. Jest frezja, i to ona decyduje o charakterze kompozycji w stopniu najwyższym. Zapach zmienia się na skórze, żyje i tylko to sprawia, że nie ocenię go surowo. Mimo bezsprzecznej urody jest jednak wtórny!

Nuty: frezja, mandarynka, grejpfrut, lotos, róża, paczula, piżmo, rabarbar

Stilettos on Lex


Nisza spogląda w stronę Eternity Calvina Kleina. Akord zimnej, smaganej mroźnym wiatrem skóry to akord kluczowy. Ale Stilettos on Lex nie jest tak dosłownie kobiecy. To woń niedopowiedziana, trochę hacząca o woń czystej, idealnie wyprasowanej, koniecznie błękitnej męskiej koszuli. Metaliczne pociągnięcia mogą sugerować srebrne spinki mankietów. Paczula i heliotrop nadają słodkiego, nieco puchatego wyrazu, chociaż to dopiero w dalszej części. Skondensowana nuta kwiatowa jest zaś niemożliwa do rozgryzienia. Zresztą podobnie jak w Eternity.

Nuty: gruszka, cytryna, heliotrop, irys, róża, fiołek, konwalia, goździk, drewno cedrowe, paczula, wanilia, piżmo 

Amour de Palazzo


To zaś orientalny brylant kolekcji. Pod względem kunsztu perfumeryjnego, stopnia skomplikowania i przemian na skórze oceniam go nieco niżej od Stilettos on Lex. Natomiast dla mojego nosa i na podstawie moich własnych odczuć "podoba mi się - nie podoba mi się" stawiam go na pierwszym miejscu.


Jest oudowy, ale nie apteczny. Bardziej słodki i lekko skórzany. Trochę przypomina woń wędzonych owoców. Może jakiejś śliwy z Feminite du Bois. Drzewna opowieść to baśń po prostu. Dymne nuty plotą się ze zwierzęcymi. Czasami pojawia się wręcz czekoladowe oblicze Amour de Palazzo. Zapach jest po prostu piękny i bardzo, bardzo mój.

Klimatem przypomina mi kilka butikowych Guerlain'ów z Bois d'Armenie i Myrrhe & Delires na czele. To niemal identyczne ukształtowanie nut żywicznych i nadanie im szlifu podkreślającego słodko-dymną manierę. Dla mojego nosa to majstersztyk i sztuka lotów najwyższych.

Nuty: gałka muszkatołowa, imbir, goździki, pieprz, labdanum, paczula, skóra, drewno cedrowe, fiołek, kastoreum, papirus, ambra, oud, piżmo

Zatem czekamy na ich przybycie nad Wisłę.

Tommy Hilfiger Flower Violet

$
0
0

Pierwszy pocałunek? Pierwsze miłosne uniesienie? W zapachach tego typu tematy to chleb powszedni. Z drugiej strony jest fiołek, który potrafi zapachnieć bardziej niż obłędnie. To on sprawił, że sięgnąłem po najnowsze perfumy marki Tommy Hilfiger - Flower Violet.


Dawne kreacje tej marki nie zostawiły pozytywnego obrazu w mojej głowie. Od Eau de Prep, Jeans, jakichś klasyków... Wszystkie wydawały mi się mocno nijakie i wyprane w cienia indywidualizmu. A przecież takich zapachów nie chcemy wąchać!

 
Flower Violet wpisuje się w ten niezbyt optymistyczny dla perfumomaniaka trend, ale jednak trudno zaliczyć go do pachnideł całkowicie zepsutych. Co to, to nie. Ma przyjemny malinowo-cytrusowe otwarcie. Bez widocznej i kopiącej nos chemii. Za to z dużą ilością cukru rozpuszczonego w soku roślinnym. Zapach tętni słodyczą. Momentami przypomina wręcz słodki groszek z jego zielonym aromatem.

 
Później też nie ma tragedii. Słodkości owocowe zastąpione są kwiatowymi z wyraźną różą. Fiołek nie wychodzi na pierwszy plan. Jest ukryty, ale udaje mu się rozsypać na scenie sporo pudru. Nadaje całości pewnej miękkości. Róża dzięki temu zabiegowi jest lekko mdła, obdarta z kolców. Jest po prostu ładna - tak ładna jak miękka, krótka baza. Po kwiatowym akordzie Flower Violet niemal niepostrzeżenie nabiera cielesnej maniery. Przypomina woń rozgrzanej skóry. Wrażenie to trwa moment. Jedną chwilę. Później wsiąka pachnidło w skórę. Znika.

Jak na tę markę to naprawdę dobre perfumy. Pozytywne zaskoczenie (zaznaczam - jak na tę markę!). Oby takich więcej.

Nuty: róża, fiołek, malina, bergamotka, gardenia, mandarynka, drewno sandałowe
Rok premiery: 2013
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: zapach dostępny jako woda perfumowana o pojemności 30 i 50 mL
Trwałość: raczej średnia, około 4-5 godzin

Fot. nr 1 z mat. producenta.
Fot. nr 2 i 3 z sanpablocity.com.ph

[NEWS] Jimmy Choo Exotic

$
0
0

Jimmy Choo szykuje limitowaną niespodziankę na lato 2013 o nazwie Exotic...


Nowe perfumy słynnej firmy obuwniczej powinny pojawić się półkach już w czerwcu. Exotic jest wariacją na temat klasycznej wody perfumowanej Jimmy Choo, więc nie powinny dziwić podobne nuty. Nos zostanie rozpieszczony (albo rozstrojony :) ) przez orchideę, sorbet porzeczkowy, grejpfruta, marakuję, malinę i paczulę. Nad całością zawiśnie akord kwiatowy, który pewnie będzie odbiciem tego z klasyka.

Jimmy Choo Exotic będzie dostępny jako woda toaletowa o pojemności 60 mL.

Info i fot. za nstperfume.com

V Spotkanie Blogosfery Beauty pachniało niszowymi nowościami - fotorelacja

$
0
0

W warszawskiej, włoskiej restauracji Vapiano miałem przyjemność uczestniczyć w V Spotkaniu Blogosfery Beauty. Po nieformalnych zlotach perfumomaniaków byłem bardzo pozytywnie zaskoczony dopracowaniem i fabułą tego event-u. A dodatkowo w środku unosił się delikatny zapach bazylii...


Na perfekcji doprowadziły to wydarzenie trzy przesympatyczne blogerki: Ania, Kasia oraz Sylwia. Dość powiedzieć, że od godziny 14.00 do wieczora cały czas się coś działo i atrakcja goniła atrakcję. Zaczęło się od Biodermy i analizy stanu skóry. O pielęgnacji i problemach skóry głowy mówiła pani Ewa - trycholog. Według mnie był to najciekawszy występ tego dnia z jednego powodu - zasłyszane informacje były dla mnie całkowitą nowością.

Bioderma - konsultacja.

Były porady dermatologa estetycznego. Byli styliści fryzur. Byli przedstawieciele znanych marek kosmetycznych: Vichy, Rimmel, Pat&Rub, Schwarzkopf, Gosh i Lumene.


Korzystając z okazji, postanowiłem zaprezentować niszowe nowości. Wśród wielu premier ostatnich miesięcy wybrałem trzy marki/serie, które mogły wzbudzić największe emocje: Nu_be, kolekcję Ogrodów Mroków Toma Forda oraz In the Garden of Good and Evil luksusowej marki By Kilian. Opowiedziałem w skrócie o produkcji tych zapachów, składnikach i historii. Każda z osób biorących udział w spotkaniu dostała również kartę z informacjami o każdej kompozycji. Pachniało naprawdę cudownie!

Nie zaskoczę Was,jeśli napiszę, że największym zainteresowaniem cieszył się Hel (z Nu_be), później na równi Cafe Rose i Forbidden Games. Czwarty był Węgiel...

Zapachy Nu_be już są w Polsce. Można je kupić w warszawskim concept-store Horn&More, serię Kiliana w perfumerii Quality Missala, zaś Ogrody Mroku są do dostania w perfumerii Douglas w stołecznej Arkadii.

Na sam koniec chciałbym bardzo serdecznie podziękować przedstawicielom marek, które specjalnie dla mnie (byłe jedynym uczestniKIEM tego spotkania) spersonalizowały pachnące upominki: Lumene, The Body Shop, Bath & Body Works, Coty, Vichy. O pachnącej zawartości opowiem niebawem w innym artykule.

Kawowy i anyżowy James Bond 007 Ocean Royale

$
0
0

Dziś Was zaskoczę. Sam siebie też. Pamiętacie moją recenzję klasyka James Bond, tę w której mówiłem, że to nawet nie są perfumy? To teraz Wam powiem, że Ocean Royale to SĄ perfumy. I to perfumy pełną gębą.


James Bond 007 Ocean Royale pachnie jak...


...tony anyżu utopione w ciepłym oceanie. Owszem, występuję tu elementy lekko chemiczne, ale to dzięki nim kompozycję skierowano na męskie tory. W dodatku są równorzędnym elementem całości i nie zaburzają ciągu tych perfum.


Akord wodny jest typowy. To woda rozgrzana promieniami południowego słońca. Skojarzenia z Acqua marki Roberto Cavalli nie będą błędem. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że to ta sama morska molekuła. W Ocean Royale anyż nadaje całości bardziej ostrego, świdrującego wyrazu. Faktura tych perfum jest w pewien sposób szorstka. Przypomina suchy, ciepły piasek.


Później zaś Ocean Royale nie idzie w kierunku bylejakości. Rozwija się na skórze ambitnie. Kierunek - drzewa. Powoli Bond odsuwa się od morskiego brzegu. Spokojnym krokiem, po anyżowym podłożu, skrada się w kierunku widnego, przewiewnego lasu. Czuć tu igliwie cedru, czuć wręcz szyszkę skąpaną w żywicy. Zapach zaczyna być chrupiący i lekko się wysładza. Cały czas to jednak anyż gra pierwsze skrzypce.

A jaki jest Bonda koniec?


Ostatecznym dowodem na klasę tych perfum jest dla mnie baza. Pudrowo-kawowe zwieńczenie jest na czwórkę z wielkim plusem. Może kojarzyć się nieco chemicznie, ale ten miks kawy i anyżu gra interesująco. I jeszcze jedno, nie spodziewajmy się tu espresso. Bond postawił na napój kremowy, pudrowy, z duża ilością mleka i cukru (a tak naprawdę bobu tonka, który za ten efekt odpowiada). Ale i tak Ocean Royale prezentuje się fantastycznie.

Nuty: akord morski, bergamotka, anyż, limetka, drewno tekowe, drewno gwajakowe, drewno cedrowe, bób tonka, drewno sandałowe, irys
Rok premiery: 2013
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa dostępna w pojemności 30, 50 i 75 mL
Trwałość: dobra, około 7-8 godzin

Bajkowy ogród Kawachi Fuji i oszałamiająca wisteria (glicynia) - wpis fotograficzny

$
0
0

Wisteria, zwana też glicynią to jedna z najbardziej urokliwych roślin świata. Jeśli do wspaniałego wyglądu dodamy niebanalny zapach, to przyczyna dzisiejszego wpisu stanie się jasna. Zapraszam Was do Kawachi Fuji Garden - miejsca wypełnionego tym niesamowitym aromatem.



Kawachi Fuji Garden


Ogród ten położony jest niespełna 6 godzin jazdy samochodem od Tokio w mieście Kitakyushu. Jego największą atrakcją jest tunel zbudowany z wielu krzewów wisterii. Turyści, którzy zdecydują się w niego wejść od razu są otuleni aromatem glicynii. Za bodźcami węchowymi idą wspaniałe doznania wzrokowe.


Wisteria


Wisteria jest ozdobnym pnączem należącym do rodziny bobowatych. I choć dziś występuje niemal na całym świecie w roli rośliny ozdobnej, to jej ojczyzną jest Japonia, Chiny i Stany Zjednoczone (w zależności od gatunku). Cechą wszystkich gatunków jest szybki wzrost, nawet do 8 metrów i tworzenie przepięknych, fioletowych liści zebranych w długie grona.


Jak pachnie wisteria? 


Olejek otrzymany z jej płatków ma mocno kwiatowe, jaśminowe brzmienie. Niesamowity charakter nadaję mu tony lawendowe, różane i goździkowe. Część osób określa go jako mydlany i niesamowicie kobiecy. Z góry uprzedzam, że sam nie miałem przyjemności go wąchać.


Nuta glicynii w perfumach


Woń wisterii nie jest często zamykana we flakonie. W tym miejscu koniecznie trzeba wymienić zapach marki Crabtree & Evelyn o nazwie Wisteria oraz Oriflame Volare Wisteria. Nutą główną jest ten kwiat też w kompozycji Acca Kappa o nazwie Glicine. 

Od lewej: Acca Kappa Glicine, Oriflame Volare Wisteria, Crabtree & Evelyn Wisteria.

W tle nutę wisterii znajdziemy zaś w Love, Chloe, Diptyque Olene, Il Profvmo Coquelicot oraz Lanvin Eclat d'Arpege. Wyczuwalna jest też w Eau d'Ivoire Balmain.

Od lewej: Lanvin Eclat d'Arpege, Diptyque Olene, Il Profumo Coquelicot.

 Wszystkie fot. za twistedsifter.files.wordpress.com

Krótki przegląd niszowych nowości Comme des Garcons, Mona di Orio oraz Diptyque

$
0
0

Gdybym chciał napisać o nich oddzielne recenzje, to pewnie nie starczyłoby mi na to czasu. Trudno jednak powiedzieć, że poniższe perfumy na nie nie zasługują. Przyjrzyjmy się więc ostatnim propozycjom następujących marek: Comme des Garcons, Diptyque, Mona di Orio...


Comme des Garcons Black


Zapach już jakiś czas temu ogłoszono powrotem marki na dawne, kadzidlano-drzewne ścieżki. Tak jest w rzeczywistości. To naprawdę dobre i ciekawe perfumy w klimacie. Zarzutem może być jedynie wtórność: ile razy można wąchać pieprz w głowie i kadzidło na cedrowo-wetiwerowej bazie?

Pewnym urozmaiceniem jest nieco cieplejszy charakter kompozycji, niż wynikałoby to z rozważań nut. Żywica dogasa, ale wciąż jest plastyczna, nie do końca spopielona. Te podmuchy gorąca może wnosić nuta skóry, choć nie jest to efekt dosłowny.

Lukrecji i dziegciu nie odnalazłem.

Nuty: czarny pieprz, czarna skóra, kadzidło frankońskie, lukrecja, dziegieć brzozowy, wetiwer, drewno cedrowe

Diptyque 34 L'Eau


Soczysty, zielony i mocno figowy. Początek robi piorunujące wrażenie za sprawą połączenia klasycznej nuty Philosykos ze słodkimi cytrusami. Później woń traci impet, ale wciąż zachowuje zmysłowy, nieco różany charakter. To jednak róża świeża, o wysokim poziomie turgoru, zmieszana z muszkatem i nieco korzenną nutą nie wchodzi w typowo kobiece niuanse. W miarę upływu czasu coraz bardziej nawiązuje do klasyka 34. W roli zapachu na lato daję 34 L'Eau 5+. Zdecydowanie wart testów.

Nuty: grejpfrut, cytryna, lawenda, rozmaryn, figa, czarna porzeczka, liście cynamonu, gałka muszkatołowa, galbanum, mastyks, róża, tuberoza, geranium, drewno cedrowe, paczula, wetiwer, labdanum, mech dębowy, labdanum

Mona di Orio Eau Absolue


Bez wątpienia jedna z bardziej oryginalnych interpretacji kolońskich, jakie w życiu wąchałem. Na początku są ciekawie złożone cytrusy. Nieco przykurzone, ale wciąż nie martwe. Blisko temu wrażeniu do śródziemnomorskiej werandy, gdzieś nad brzegiem morza. Czuć więc stare drewniane deski. Czuć sól. Czuć farbę. Z czasem tych elementów jest coraz więcej. W bazie następuje wręcz o otarcie o klasyczny akord szyprowy.

Nuty: bergamotka, klementynka, petitgrain, geranium, wetiwer, wawrzyn, czerwony pieprz, drewno cedrowe, labdanum, piżmo

Zapraszenie na mój wykład na Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej w ramach konferencji Network Session Lublin

$
0
0

Na Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej o godzinie 10.00 w najbliższą środę rozpoczyna się konferencja Network Session Lublin. To właśnie tam będę miał przyjemność wygłosić pierwszy z moich majowych wykładów. Czego będzie dotyczył?


Jakiś czas temu dowiedziałem się,że Nie Muzyczna Pięciolinia,... jest jednym z największych polskich blogów, który traktuje wyłącznie o produktach luksusowych. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, dopóki taka informacja nie wyszła od jednego z PR-owców. Wtedy zacząłem stawiać pytania - dlaczego, w jaki sposób.


Szeroka rozpoznawalność i duża wartość opiniotwórcza to osiągnięcia, które umożliwiły przejście z płaszczyzny internetu do świata realnego. I właśnie o tych powiązaniach między marką internetową a działaniami w "realu" będzie traktował mój wykład, na który wszystkich Was serdecznie zapraszam.

I już dziś wspomnę,że w przyszłym tygodniu przekraczam progi Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Informacje podam niebawem.

Dior J'adore Voile de Parfum i róża lekko orientalna

$
0
0

Musiał nadejść ten czas, kiedy temat J'adore w końcu przewinie się przez łamy Nie Muzycznej. Unikałem (z różnych względów) tego klasyka marki Dior, ale teraz już nie ucieknę - pojawiła się nowa wersja - J'adore Voile de Parfum. Dziś właśnie o niej.

 

J'adore vs. J'adore Voile de Parfum


Recenzja nie będzie długa, ale konkretna. Podobieństwo do klasyka nie rzuca się w oczy. Tamten był lekki, a tu postawiono na mocne kwiatowo-drzewne tony. Trochę irytuje mnie fakt ujawniania jedynie trzech nut przez Diora. To utrudnia rzeczowe porównanie perfum. Nie ma jednak rzeczy niemożliwych.

Michaela Harlow, Drzewo różane.

Kwiatowy orient


J'adore Voile de Parfum to po pierwsze kompozycja hacząca o kwiatowy orient. Róża jest ciężka i pudrowa. Słodka. Towarzyszy jej sporo drzew i zapewne innych akcentów florystycznych. Podczas pierwszego testu nie mogłem opędzić się od wrażenia, że to krewny Love, Chloe. Obie kompozycje są wyzłocone i ciepłe. Łączy je zdumiewające osadzenie akordu kwiatowego w gorącej, pudrowo-żywicznej bazie. Bo tego, że w Voile de Parfum użyto wydzielin drzew jestem pewien. Postawiłbym też na szczyptę heliotropu i wanilię.

Bob Moragues, Pustynna Róża

Nośnikiem całej kompozycji i powietrzem, którym oddycha kobieta J'adore jest pudrowy irys. W całości został on pozbawiony marchewkowych konotacji (co częste w perfumach z tą nutą). Nie mogę się jednak pozbyć wrażenia swoistego braku tchu. W pewnych momentach Voile de Parfum zatyka nos. Subtelnie dusi. Powiedzmy sobie szczerze: to nie są perfumy na nadchodzącą porę roku.

Perfumy na jesień


Dior J'adore Voile de Parfum to zapach jesieni. Z tym, że znam dużo lepszych propozycji na ten czas. Trzeba mieć również świadomość, że są to perfumy wtórne i raczej niczego nowego nie wnoszą do pachnącego uniwersum.
Ocena zapachu obejmuje walory węchowe (a nie cenę, flakon, opakowanie, reklamę...)!!!

Nuty: róża, irys, piżmo
Rok premiery: 2013
Twórca: Francois Demachy
Cena, dostępność, linia: perfumy dostępne jako woda toaletowa o pojemności 50, 75 i 100 mL
Trwałość:średnia, około 6 godzin

[NEWS] Hugo Boss Jour Pour Femme

$
0
0

Najnowsze perfumy Boss Jour Pour Femme są już dostępne na największym europejskim lotnisku - londyńskim Heathrow. Na debiut polski pewnie jeszcze poczekamy, ale myślę, że warto przybliżyć założenia tej premiery.


Nowy zapach powstał w nawiązaniu do Boss Nuit Pour Femme, który według mnie był premierą naprawdę udaną (mając na uwadze poprzednie "ekscesy" tej marki). I właśnie na tej podstawie piszę o Jour, który ma być jego wizerunkowym przeciwieństwem. Czerń flakonu Nuit zastąpiono barwą mleczną.

Inspiracją dla kreatorów perfum był rzekomo bukiet białych kwiatów. Nie będę jednak wchodzi w szczegóły marketingowe, bo przecież nasze otoczenie będzie odczuwało jedynie zapach, a nie słuchało słów specjalistów od reklamy. Twarzą Jour Pour Femme jest wciąż Gwyneth Paltrow.


Samą kompozycję również rozjaśniono, choć nie w stopniu ekstremalnym. Dość powiedzieć, że w nutach Boss Jour Pour Femme znajdziemy konwalie, kwiaty grejpfruta, limetę, frezję i kapryfiolium. Nieco zaskakujący jest pomysł na akord bazowy - tam ulokowano brzozę i ambrę.

Perfumy Boss Jour Pour Femme będą dostępne w pojemności 50 i 75 mL w formie wody perfumowanej wraz z gamą produktów dodatkowych. Liczę, że szybko pojawią się w naszym kraju.

Custo Barcelona Glam Star i orientalne maliny :)

$
0
0

Custo Barcelona to jedna z tych bardziej charakternych marek dostępnych w sieciowych perfumeriach. Fani niszowych zapachów znają ją przede wszystkim z Custo Man autorstwa Francisa Kurkdjiana. A Glam Star?


Glam Star to zapach orientalny, ciężki, ciepły i otulający. Na świecie debiutował przed Bożym Narodzeniem 2012, u nas dopiero teraz. Wybór czasu wejścia na rynek jest niestety chybiony. Na myśl o kobietach pachnących Glam Star w 30-stopniowym upale dostaję wręcz duszności.

To aromat jesieni i zimy. A słusznie powiedzieć - na jesień i zimę. Kompozycja Glam Star nie jest jednak przesadnie bogata. Akord głowy to klasyczne słodkie, nieco wysuszone cytrusy. Już od początku czuć też słodkie, pudrowo-drzewne fundamenty. Po 5-10 minutach pojawia się skondensowana nuta czerwonych owoców. Na tym etapie perfumy przyjemnie iskrzą, choć oryginalnością nie powalają.

Mój nos umiejscawia je bardzo blisko La Perla In Rosa. Tylko zamiast róży serwuje się klientowi jaśmin. Teraz, kiedy czytam recenzję perfum La Perli widzę, że użyłem tam też określeń "wysuszony", "słodki", "bezpieczny". Mimo to, Glam Star nie jest zapachem złym. Jest nieco wtórny, ale też nie odrzuca od siebie.

Nuty: malina, bergamotka, mandarynka, gruszka, truskawka, czarna porzeczka, jaśmin, wanilia, cedr, sandał, paczula
Rok premiery: 2012
Twórca: Alberto Morillas
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa dostępna w pojemności 30, 50 i 100 mL
Trwałość: bardzo dobra, około 8-9 godzin

Perfumy gwiazd tenisa

$
0
0

Nie, ten wpis nie będzie traktował o zapachach Gabrieli Sabatini. Jej perfumy to fenomen i materiał na zupełnie oddzielny artykuł. O marce Lacoste też nie będę wspominał. Dziś o mniej znanych zapachach, które lansowały gwiazdy tenisa ziemnego pod własną marką.


Andy Roddick


Perfumy powstały w 2004 lub 2005 roku. Był to typowy zapach sportowy dla mężczyzn bazujący na akordzie cytrusowym. Ciekawym pomysłem okazała się butelka, ale i to nie pomogło. Andy Roddick Eau de Toilette został wycofany z produkcji, a sam gwiazdor (wygrał US Open 2003 w finale z Agassim) stał się twarzą perfum Lacoste.

Andy Roddick


Carlos Moya


Pierwszy hiszpański lider rankingu ATP i zwycięzca wielkoszlemowego French Open 1996 wylansował w 2007 roku całą linię swoich perfum. Najpierw Carlos Moya Classic, później Carlos Moya Women (z różą, frezją, cytrusami i akordem drzewnym), a na samym końcu jeszcze Black (paczula, mięta, drewno sandałowe). Żadna z kompozycji nie odniosła sukcesu.

Carlos Moya


Roger Federer


Nieśmiertelny Federer debiutował na rynku perfum zaraz po pierwszym większym sukcesie (Wimbledon 2003). Jego perfumy nie odniosły jednak sukcesu i dziś trudno znaleźć na ich temat jakiekolwiek informacje. Były przeznaczone dla mężczyzn i miały łączyć akordy kwiatowe z cytrusami oraz z ambrą.



Maria Sharapova


Jej zapach powstał w 2005 roku, niecały rok po pierwszym wielkoszlemowym triumfie na trawnikach Wimbledonu w 2004 roku. Perfumy są wciąż na rynku, chociaż trudno mówić, żeby odniosły oszałamiający sukces. Łączą aromat białych kwiatów z akordem zielonym.

Anna Kournikova


Znana bardziej z urody niż z wyczynów na korcie, ale własne perfumy miała. To Simplicity. Niestety, poza jednym zdjęciem nie mogę znaleźć jakichkolwiek informacji na temat tego produktu. Jak wszystkie powyżej, nie odniósł sukcesu.



Bjorn Borg


Znany szwedzki mistrz Wimbledonu i French Open już na sportowej emeryturze pokazał 5 zapachów dla Pań. Seria Love All podobno radzi sobie nie do końca dobrze i zapachy będą wycofane (lub już poszły do krainy wiecznych łowów).



Morał z tego taki, że tenisiści nie powinni się brać do tworzenia własnych marek perfumeryjnych i jeszcze mieć ambicji lokowania tych produktów na najwyższej półce. Zapachy, o których dzisiaj wspomniałem mają dla fanów tenisa przede wszystkim wartość kolekcjonerską, nie zapachową.

Estee Lauder Bronze Goddess Eau Fraiche Skin Scent 2013

$
0
0

Letnie limitowane edycje Estee Lauder to produkty naprawdę dobre. Nie znam każdej, ale zeszłoroczne Bronze Goddess Capri pobiło absolutnie wszystkie perfumy dedykowane tej porze roku. Przepraszam, ale z góry założyłem, że Eau Fraiche Skin Scent 2013 będzie słabszym zapachem.



Początek ma mocarny. Robi wrażenie i wręcz zwala z nóg. To mocne, zimne kwiaty połączone z akordem proszku do prania. Jest nieco chemicznie, nieco w stylu Love, Chloe Eau Florale, "nieco źle". Nie zrażam się tym otwarciem i czekam dalej. Ostre drobinki piorące powoli się rozpuszczają. Kompozycja staje się bardziej obła aż do chwili, kiedy mam przed nosem jednorodny roztwór proszku do prania i mleka w proszku. Żeby oddać klimat, dodajmy do szklanki pół łyżeczki miodu. Za to, że jest "od pszczół" głowy nie dam.

Estee Lauder Bronze Goddess Eau Fraiche Skin Scent 2013 ewoluuje jednak. Idzie ku lepszemu. Pojawia się zimna nuta kwiatowa (z dominującymi molekułami heliotropu, frezji i fiołka) wyciągnięta z Eternity. Lodowe elementy florystyczne oplatają skórę w naprawdę przyjemny sposób. Pół łyżeczki miodu zmienia się ciepłą, ambrowo-sandałową bazę znaną z Bronze Goddess Capri i Sensuous. I te dwa nurty, zimne kwiaty i gorące fundamenty, zdają się walczyć już do końca. Pojedynek jest ciekawy, ale nie pasjonujący.

Nie odmawiam Estee Lauder oryginalności. Nowe perfumy na lato to produkt świetny. Z tegorocznych edycji stawiam je na drugim miejscu, zaraz za eliksirem Cavalli'ego. Pamiętając jednak poprzednią wersję, nie mogę wpaść w autentyczny zachwyt.


Nuty: mandarynka, cytryna, akord mleczny, akord kwiatowy, akord ambrowy
Rok premiery: 2013
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: za 100 mL zapłacimy 245 zł
Trwałość: bardzo dobra, 7-8 godzin

Bentley for Men Eau de Toilette to RUM, RUM, RUM

$
0
0

Bentley wyznaczył właśnie nową ścieżkę w męskiej perfumerii selektywnej. Klasyk - Bentley for Men pachnie rumem, cynamonem i wielką pasją jego twórcy (twórczyni w zasadzie). Bez cienia wątpliwości mogę powiedzieć, że perfumy dorównały legendzie samochodów.


Rumowe trzy wymiary


Trzy nuty wiodące: rum, skóra i cynamon. Każda odpowiada za swoją część kompozycji i każda jest zestawiona z lżejszym, bardziej świeżym składnikiem. To sprawia, że zapach Bentley nie nabiera jednowymiarowej projekcji, z którą często spotykam się w niszowych perfumach. Wyczuwalny na początku rum jest rozświetlony kwaskowatymi cytrusami. Efekt jest lekki, niemal podprogowy, ale sprawia, że akord alkoholowy nie nabiera cech słoniowych. Trzy osie: x, y i z rozpinają wielką przestrzeń. 3D w pełnym znaczeniu tego słowa.


Kiedy cytrusy giną pojawia się nuta ziołowej zielni. Jest gorzka, wytrawna, ale stanowi tło. To pewnie wawrzyn. Na pierwszym planie rum przeistacza się w sypki cynamon. Bentley for Men zyskuje spory ładunek ciepła. Haczy o dymne i słoneczne akordy Gaiac'a. Może się kojarzyć z grzańcem pitym przed rozpalonym kominkiem. Całość bez najmniejszych oznak sztuczności i plastiku.


Drzewna, rozgrzewająca baza


I baza. Puchata, z wyraźnym akcentem waniliowej paczuli. Dominantą jest jednak skóra. Wyraźnie czuć cukier trzcinowy i słodycz wanilii. Mimo że w nutach deklarowany jest cedr to nos ulega złudzeniu, że to jednak drewno sandałowe w swojej kremowej, maślanej wręcz formie. Gdzieś w tle wciąż czuć nieco dymu.

Te perfumy to prawdziwe dzieło sztuki perfumeryjnej. Eleganckie, szykowne i co najważniejsze - nie przesadzone. Bentley for Men to woń autentycznie luksusowa nie tylko przez markę. Luksus czuć tu przede wszystkim w kompozycji zapachowej - jest niemal idealna.


Nuty: skóra, rum, cynamon, bergamotka, paczula, drewno cedrowe, szałwia, czarny pieprz, wawrzyn, benzoin
Twórca: Nathalie Lorson
Rok premiery: 2013
Cena, dostępność, linia: zapach dostępny w pojemności 60 i 100 mL; 60 mL to koszt 269 złotych
Trwałość: bardzo dobra, około 7-8 godzin
Viewing all 1711 articles
Browse latest View live